Paweł Konjo Konnak w swojej wielkiej
wspomnieniowej księdze Gangrena : mój punk rock song nie
wspomina dobrze studiów filologicznych na UG. W latach
osiemdziesiątych w klubach studenckich leciała muzyka disco a co
bardziej ambitni czytali zupełnie dla systemu niegroźne książki
jak Kaskaderzy literatury i podniecali się twórczością
Stachury Edwarda. Była jednak grupka studentów, która nie wtopiła
się w tę szarzyznę i to oni później stworzyli Totart. Gdy
studiowałem w tym samym miejscu dziesięć lat później o istnieniu
Totartu wiedziała garstka, większość tak jak za czasów Konja
myślała raczej o tym, jak zdać teorię literatury albo
językoznastwo diachroniczne a lista lektur z literatury współczesnej
kończyła się na roku 1989. Paru studentów usiłowało lansować
swoją twórczość, ale bez większego odzewu, było również pismo
Pimka, która padło po dwóch numerach. Sam próbowałem robić
„coś” – i redagowałem jeden z pierwszych serwisów poetyckich
w internecie. Nie spotykało się to ze specjalnym zainteresowaniem.
Zyskałem za to kilku przyjaciół, którzy w swoich środowiskach
też próbowali działać, ale większość naszych rówieśników
pozostawała wobec tego zupełnie bierna. Byliśmy jak drużyna bez
kibiców. Tych, co coś próbowali zrobić ta bierna masa traktowała
z lekceważeniem, obojętnością, czasami dawało się wyczuć
złośliwe uśmieszki. Mam wrażenie, że po dziesięciu latach,
kiedy pracuję tu jako wykładowca znów wygląda to identycznie, jak
w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Artystycznie
uzdolnieni i ci, którzy chcą robić „coś” są osamotnieni i
wyobcowani. Ale jednego jestem pewien – jeśli nie zrobicie nic –
pozostanie po was nic. Ani legendy, ani nawet wspomnienia, do
których warto wracać. Dla tych, którzy mają wyobraźnię nie ma
czasów lepszych i gorszych. Nie można poddać się rzeczywistości.
Wbrew
najgorszym przewidywaniom wróżbitów pogody
szeroki klin polarnego powietrza wbity po nasadę w powietrze –
wbrew instynktowi życia świętej strategii przetrwania
inne rośliny z namysłem zbierają siły do skoku
i na czarnych liniach frontu gromadzą pąki przed atakiem –
zanim Prospero podniesie rękę
tarnina rozpoczyna solowy koncert
w zimnej pustej sali
ten przydrożny krzew łamie
zmowę ostrożnych
i jest
jak piękni młodzi ochotnicy
którzy giną w pierwszym dniu wojny w nowiutkich mundurach
podeszwy butów ledwo zapisane piaskiem
jak gwiazdy poezji przedwcześnie zagasłe
jak wycieczka szkolna zabrana przez lawinę
jak ci co pośród ciemności widzą jasno
jak powstańcy którzy wbrew zegarom historii
wbrew najgorszym przewidywaniom
mimo wszystko zaczynają
(Z. Herbert, Tarnina)
szeroki klin polarnego powietrza wbity po nasadę w powietrze –
wbrew instynktowi życia świętej strategii przetrwania
inne rośliny z namysłem zbierają siły do skoku
i na czarnych liniach frontu gromadzą pąki przed atakiem –
zanim Prospero podniesie rękę
tarnina rozpoczyna solowy koncert
w zimnej pustej sali
ten przydrożny krzew łamie
zmowę ostrożnych
i jest
jak piękni młodzi ochotnicy
którzy giną w pierwszym dniu wojny w nowiutkich mundurach
podeszwy butów ledwo zapisane piaskiem
jak gwiazdy poezji przedwcześnie zagasłe
jak wycieczka szkolna zabrana przez lawinę
jak ci co pośród ciemności widzą jasno
jak powstańcy którzy wbrew zegarom historii
wbrew najgorszym przewidywaniom
mimo wszystko zaczynają
(Z. Herbert, Tarnina)