tag:blogger.com,1999:blog-72624734305802554912024-02-19T03:29:31.689+01:00Artur Nowaczewskiblog gdyńskiego poety i podróżnikaartur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.comBlogger234125tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-91683291676499472642017-12-04T03:14:00.002+01:002017-12-04T11:21:50.997+01:00Ścinki z notatnika. Mława<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTkMqH7j-mJ-TkA1eMmZinWsDvbPSQMOaslAay9CbC5Aw0YWSxcQRwPltwobMme_ugCb9v23dopAc1nxlrXDAndf2uZ4BkrIfNI-GORdUEoji9-0mPXcl5o7YoxgAIBKmyLbTVS5ZzkgGh/s1600/mlawa+znaczek.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="399" data-original-width="638" height="250" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTkMqH7j-mJ-TkA1eMmZinWsDvbPSQMOaslAay9CbC5Aw0YWSxcQRwPltwobMme_ugCb9v23dopAc1nxlrXDAndf2uZ4BkrIfNI-GORdUEoji9-0mPXcl5o7YoxgAIBKmyLbTVS5ZzkgGh/s400/mlawa+znaczek.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nazwę
Mława poznałem z pocztowego znaczka. Znaczek przedstawiał nacierających
polskich piechurów oraz portret pułkownika dyplomowanego Wilhelma Liszki
Lawicza. Wiedziałem więc, że pod Mławą rozegrała się bitwa; karmiony w szkole
(imienia Bohaterów Westerplatte ) opowieściami o roku 1939, szybko włączyłem to miasto do wojennego uniwersum, w czym pomagał jeszcze atlas historyczny, gdzie
bitwa pod była zaznaczona. Koło Mławy przejechałem po raz pierwszy w
latach dziewięćdziesiątych – całą rodziną jechaliśmy naszą skodą favoritką trasą
na Warszawę, mijała ona wówczas monumentalny pomnik żołnierza, w którego
okolicy znajdowała się mała restauracja. Zdaje się, nawet raz coś tam zjedliśmy
– dzięki temu mogłem obejrzeć pomnik i pobliski schron bojowy. Mława jest miastem
kresowym. Kresowym w sensie – bliskim granicy, była tak umiejscowiona przez
stulecia, kilkadziesiąt kilometrów dalej zaczynały się już Prusy – stąd i
bitwa, dzięki której trafiła na pocztowe znaczki.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTum8tnsuATSRImyHwh1YpVGRDfpzucdsB3NScMNokAiA3PjZSp9gatJlNtFNwcxxCjfhyphenhyphenqsUR7rpSaoWjvuoe3E-z-tQTxOOCMveCftJNN5ft52YCaQMkp8928vIIRcCZMnPTnYbmElld/s1600/DSCF2573.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTum8tnsuATSRImyHwh1YpVGRDfpzucdsB3NScMNokAiA3PjZSp9gatJlNtFNwcxxCjfhyphenhyphenqsUR7rpSaoWjvuoe3E-z-tQTxOOCMveCftJNN5ft52YCaQMkp8928vIIRcCZMnPTnYbmElld/s400/DSCF2573.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dopiero
w ostatnich kilku latach Mława stała się dla mnie czymś więcej niż bitwą i
znaczkiem w dziecięcym klaserze. Stało się tak za sprawą Jarosława
Trześniewskiego-Kwietnia, tamtejszego poety i niestrudzonego organizatora
literackich przedsięwzięć. Samorodny i paradoksalny w tym otoczeniu poeta – z
zawodu sędzia, czytał dosłownie wszystko – a więc także moje wiersze. Przywiązanie
do miasta rodzinnego rzadko daje o sobie znać w jego naładowanej kulturą
literacką poezji. Jest natomiast Jarosław niezrównanym gawędziarzem – i znawcą
historii miasta. Mając takiego przewodnika przemierzałem wielokrotnie pobliskie
zakamarki. Prawie każda stara kamienica zyskiwała właścicieli i mieszkańców,
wypełniała się opowieściami. Niektóre zresztą domy dane było mi odwiedzić – jak
Muzeum Juszkiewiczów, działające na prywatnej posesji profesora Ryszarda Juszkiewicza.
Profesor, autor wielu książek i publikacji, poświęconych m.in. mławskiej bitwie
zebrał imponującą kolekcję militariów. Ten dom-muzeum zawierający portrety
wrześniowych generałów i prezydentów Niepodległej, z zagarniającą przestrzeń
prywatną biblioteką – zdawał mi się ziemiańskim dworem- nie do końca realnym,
na poły literackim – nawiązującym do nieistniejącego świata. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoOhOI4guUBkofSdlaXicD7iv9_4FBZSdoC7Xi-78gUgoOaY_IEQJ_nxCu0VUqc0tJts32BYb2OF3_LrlRlusj-VlMJbHb-6sRzTdktVtunIrHx6ZIq9CjLtdmTCTWZng9L7zlQs_05FQ4/s1600/DSCF2537.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoOhOI4guUBkofSdlaXicD7iv9_4FBZSdoC7Xi-78gUgoOaY_IEQJ_nxCu0VUqc0tJts32BYb2OF3_LrlRlusj-VlMJbHb-6sRzTdktVtunIrHx6ZIq9CjLtdmTCTWZng9L7zlQs_05FQ4/s400/DSCF2537.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jarosław
w latach szkolnych – nosił ksywę Duduś Fąferski ze względu na fizyczne podobieństwo
do granej przez Filipa Łobodzińskiego postaci z serialu „Podróż za jeden
uśmiech”. Z filmowym bohaterem musiał się też kojarzyć jego szkolnym kolegom
jego inteligencki-książkowy sposób wypowiedzi. „Powiem jedną ciekawą rzecz” –
zmieniał nagle temat Jarosław i skręcaliśmy w stronę całkiem nowej,
niespodziewanej historii. Czasami uznawał, że nie można pozostawić niektórych z
nich bez odpowiedniego komentarza. „Nie ukrywam że…” – zagajał – i wtedy
następowały najsmaczniejsze kąski narracji. Ciężko było powstrzymać się od
śmiechu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtRTrCZAw9yJMDE2zbQJCauX53NadoLW_gPUXnLxdGfXKdeTwhyEtPkoY7TDdW4IxOAKogCqIzhH-bOZfY7jbkrz9OxUqo0EHB_paMtwgQXWoSkrnVH-XwrmbaGU0O0mLyY4PqTZJ83lNA/s1600/DSCF3408.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtRTrCZAw9yJMDE2zbQJCauX53NadoLW_gPUXnLxdGfXKdeTwhyEtPkoY7TDdW4IxOAKogCqIzhH-bOZfY7jbkrz9OxUqo0EHB_paMtwgQXWoSkrnVH-XwrmbaGU0O0mLyY4PqTZJ83lNA/s400/DSCF3408.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wędrowałem
z moim mławskim Wergiliuszem przez tutejsze cmentarze, zaludnione historiami
cieni. Było to niewątpliwie polskie miasto – i rodzinne grobowce mieściły
prochy weteranów powstania styczniowego, wojny polsko-bolszewickiej, dla
szacownych zawodów groby określają społeczny status – pokazują trwałość i ciągłość.
Była i egzotyka w postaci nagrobków cygańskich. A jednak – jest w tym mieście
pęknięcie – które nie pozwala go do końca z przeszłością scalić. Rok 1939
zniszczył bardzo Mławę – z czterech pierzei rynku – dwie zostały zburzone i
świecą socrealistycznymi plombami, na rogatkach rozrasta się typowy dla
ostatniej epoki architektoniczny chaos. Mowa jednak przede wszystkim – o wymordowaniu
podczas II wojny światowej liczącej 6,5 tysiąca społeczności tutejszych Żydów.
Dziś miasto liczy 30 tysięcy mieszkańców, więc liczba to porażająca– cały zatopiony
ląd.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2LjjBon1MYz1pQGG-gmv3SfuUQtknrvIWTIKxmFJS8lruT-TjVHXl1Nb4PLh4OfK3x2_fQA-nuXqljrMmhWx2_6DmdTQUBsniatkdbzmquLe6PoVKEpLNS2UHo10pRmKt_uBQmNhm33xI/s1600/DSCF2574.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2LjjBon1MYz1pQGG-gmv3SfuUQtknrvIWTIKxmFJS8lruT-TjVHXl1Nb4PLh4OfK3x2_fQA-nuXqljrMmhWx2_6DmdTQUBsniatkdbzmquLe6PoVKEpLNS2UHo10pRmKt_uBQmNhm33xI/s400/DSCF2574.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Współczesna
Mława, miała swoje śmiesznostki, polska szyldoza i językowa inwencja dochodziły
tu niejednokrotnie do głosu. Miron Białoszewski miałby tu używanie. Nie zawsze
szczęśliwe architektoniczne zlepy – szum licznych aut i poukrywane w rodzinnych
szufladach dalsze ciągi, nadal czekają tu na rozwinięcie. Nieraz był czas na
wycieczki samochodowe do niedalekich okolic– nad zalew, na poukrywane na leśnych
wzgórzach pozycje obronne. Tu zaczynała się Polska archetypiczna nizinna i mazowiecka,
gdzieniegdzie pojawiały się szpalery starych drzew, bogactwo ptactwa i grzybowe
zagłębia poukrywane w zagajnikach. Miejskość przechodziła płynnie w lasy i
pola. Różne pory roku nakładały się na siebie, Mława, stawała się bliższa,
oswojona, swoja. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I
teraz już także przez swoją pamięć, a nie tylko przez pocztowy znaczek, można
tam wrócić.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<o:p></o:p></div>
artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-3296751305662315842017-11-13T15:07:00.003+01:002017-11-13T15:10:40.319+01:00Listopad. Spacja Karkonosze<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqhJO6U6YrDGGTlyov_iKIyxYbZoGxOFbfSXazisrXVK3nZGRAzcbxdlLlBX9NDYOVPOzHBi28XChjAQrcviFYoCyKlBbjM2_qPTcCZx86cK9bsZFj7GSvIz7zJSa1eLVzByu3tqt8Gep-/s1600/DSCF6294.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqhJO6U6YrDGGTlyov_iKIyxYbZoGxOFbfSXazisrXVK3nZGRAzcbxdlLlBX9NDYOVPOzHBi28XChjAQrcviFYoCyKlBbjM2_qPTcCZx86cK9bsZFj7GSvIz7zJSa1eLVzByu3tqt8Gep-/s400/DSCF6294.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: 12pt;">Sudety niby Tatry, miasto niby Zakopane - pluszowe psy
i ciupagi, samurajskie miecze z napisem „Karpacz”. To był jeden z fragmentów listopada, kiedy przybywało tu
więcej ludzi, zapełniały się szlaki, turyści dreptali do Strzechy Akademickiej,
na Równię pod Śnieżką, na Szrenicę, Karkonoską Przełęcz. Tyle razy już byliśmy
w Karkonoszach, cóż mogło być nowego, w tych Alpach kieszonkowych, gdzie na
poniemieckości osiadł polski kicz, a za granią zaczynały się Czechy – gdzie nie
brakło również architektonicznych baboli z poprzedniej epoki? Chodziło o to by
się oderwać. Od pracy, monotonii rytmu pędzących tygodni, od mediów i
przedmiotów. Oczyścić umysły, w górach najbliższych – dostępnych wprost z jadącego
z Wybrzeża pociągu. Za brzegami parku zaczynał się las, gdzieniegdzie już
przyprószony śniegiem i warstwa kosodrzewin. </span><span style="background: white; color: #222222; font-size: 12pt;">Zamiast na szlak graniowy warto o trafić na mniejsze ścieżki.
I tak od Sowiej Przełęczy można iść trawersem przez południowe zbocza Śnieżki.
Na samym szczycie wszystko zamknięte z wyjątkiem kaplicy św. Wawrzyńca, gdzie
schroniliśmy się na kilka minut przed szalejącą wichurą. Jakoś nie pamiętam wcześniejszych
tutaj wizyt, bo pędziło się do budynku ufo, nie zaglądając do kaplicy. A to
przecież ona stała tu z górą trzysta lat. Blade światło czołówki rzucało
poprzez pręty smugę światła na ściany surowego wnętrza. Kaplica przetrwała
chociaż – doświadczały ją liczne katastrofy. Bywała i schronem dla turystów, na
całe dziesięciolecia tracąc charakter sakralny, waliły w nią pioruny, w latach
napoleońskich łupili złodzieje, a podczas zapomnianej przez dzieje „Kartoffelkrieg“
– wojny kartoflanej, żołdacy.</span><br />
<span style="background: white; color: #222222; font-size: 12pt;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCfaIGg2bvUrmrqhnzq-A64gTN26JSncWRRHYGL51l8CPvcg1_8CrT0uTlvzGCnj6-JA2Gt2KtYnqnLoiYQep5zVPK3IPzzVbL0p2v1kdGZ5kNWaTBqOzvjvg3ir40h8dCxjZ-rCzq40VB/s1600/DSCF6301.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCfaIGg2bvUrmrqhnzq-A64gTN26JSncWRRHYGL51l8CPvcg1_8CrT0uTlvzGCnj6-JA2Gt2KtYnqnLoiYQep5zVPK3IPzzVbL0p2v1kdGZ5kNWaTBqOzvjvg3ir40h8dCxjZ-rCzq40VB/s400/DSCF6301.JPG" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="background: white; color: #222222; font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Ta chwila, gdy otwiera
się drzwi i wchodzi w zadymkę… Zejście po oblodzonych kamieniach i przy mocnym
wietrze. Jest taka zbitka słów, która jest jedyną realną – „temperatura odczuwalna”.
Dzisiaj wynosiła minus 10, mała namiastka ekstremum. Ale już pod Śląskim Domem
było spokojniej. Szliśmy na czeską stronę. </span><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Polskie schroniska to
zazwyczaj kulinarne dziadostwo dla przewalającej się przez góry wakacyjnej
stonki. Stonka, wiadomo, sprzątnie wszystko. fastfood, zapiekanki i pierogi z
mrożonek. A <span style="background: white; color: #222222;">Luční Bouda</span><span style="background: white; color: #222222;">? Smród na
klatce schodowej okazał się wydobywać z produkowanego tu piwa. Było wyborne. Na
przystawkę utopence, a na główne danie pieczona wieprzowina, mięsne arcydzieło.
Następnego dnia, przy śniadaniu, widzieliśmy zwalistego szefa kuchni, jak
sprawował pieczę nad szwedzkimi stołem, kierował młodszymi pracownikami niczym
generał swoją armią. To był dość drogi hotel, nocleg na podłodze trzy razy
droższy niż w Polsce, ale wystrój pozostał schroniskowy, z masywnymi ławami, z
galeriami starych zdjęć na obitych drewnem korytarzach. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhu2SjedwsqQc8k3mw0k5hc5bNs88EWSh29PYLhKdHP8uGc2IxcreSbuRJB0VmHNwJg6BFfJNN2sZW_uSXMxL94s7LyEfjst_rBsoNjcCgy_8eywye_g04ZUaC3MoIGqe9X8g7nGIYKlmIE/s1600/DSCF6302.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhu2SjedwsqQc8k3mw0k5hc5bNs88EWSh29PYLhKdHP8uGc2IxcreSbuRJB0VmHNwJg6BFfJNN2sZW_uSXMxL94s7LyEfjst_rBsoNjcCgy_8eywye_g04ZUaC3MoIGqe9X8g7nGIYKlmIE/s400/DSCF6302.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: white; color: #222222; font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: white; color: #222222; font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">W historii boudy
wspomina się epizod z 1938 roku. Zostało spalona przez czechosłowacką armię,
która musiała odejść znad tutejszej granicy w głąb zanikającego państwa.
Wehrmacht odbudował później schronisko i trenował komandosów mających dokonać
inwazji na Norwegię. Myślałem jednak o oddziałach czechosłowackich
stacjonujących na nieprzyjaznym dla nich terenie. Co myśleli ci żołnierze –
kiedy bez wystrzału musieli oddać tutejsze pozycje – odsłaniając swój kraj na
atak Hitlera? Czemu spalili schronisko? Było to przemyślane działanie, akt
zemsty, a może gest rozpaczy czeskiego Ketlinga? <o:p></o:p></span><br />
<span style="background: white; color: #222222; font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiq6eHKBbjDhOo5hA6efMne1l3JiEAhKRTfQOTcUQLnKeLf4m1xNPKPSAwPQWwX7RWCaofsK9rZZBHkFOjaZHiMotiGRxq84eVBkPPiOLkAa5V7xjsA_VSQLP1szKi52oQ6KZPlxI5ym34/s1600/DSCF6308.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiq6eHKBbjDhOo5hA6efMne1l3JiEAhKRTfQOTcUQLnKeLf4m1xNPKPSAwPQWwX7RWCaofsK9rZZBHkFOjaZHiMotiGRxq84eVBkPPiOLkAa5V7xjsA_VSQLP1szKi52oQ6KZPlxI5ym34/s400/DSCF6308.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: white; color: #222222; font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: white; color: #222222; font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Rankiem poniżej
szczytów nieco się przejaśniło. Mgły odsłoniły zasypaną dolinę. Stąd wypływała
Biała Łaba. W Boudzie u Bileho Labe kameralnie i domowo. Szum pobliskiej rzeki,
oblepiony śniegiem most i informacyjne tablice, cudowna droga przez biały
świerkowy bór aż do przełęczy i wyżej – do kolejnej boudy, gdzie znów
wyśmienity obiad i ostatnie w tym roku piwo po czeskiej stronie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKDOMUuyZRVK6az_1IhvXlgi1j050ox-UdU48f1PFIAs4OIxgzXj4UhOVCdQygosAhwo2o29U_UTgzzOHf_jyRRS8ToDKeyoqMiNvOgzhE7Er_p5aj3dkg94WuBkhkzbzvmAw5CejDS2bp/s1600/DSCF6318.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKDOMUuyZRVK6az_1IhvXlgi1j050ox-UdU48f1PFIAs4OIxgzXj4UhOVCdQygosAhwo2o29U_UTgzzOHf_jyRRS8ToDKeyoqMiNvOgzhE7Er_p5aj3dkg94WuBkhkzbzvmAw5CejDS2bp/s400/DSCF6318.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXlgadxS3rvSVrmYkk6BID-gyHtwGzH92CP87Ryxb-K_06W5mw_qwauPI6wkWPg35s6wGCglRJ8HeTWbhsrApBlIkJ7bxaY6blvlrRYb4CUs8SL_50Mi6vjzfvmJnTeRmw5zpVGlAWJBsB/s1600/DSCF6315.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXlgadxS3rvSVrmYkk6BID-gyHtwGzH92CP87Ryxb-K_06W5mw_qwauPI6wkWPg35s6wGCglRJ8HeTWbhsrApBlIkJ7bxaY6blvlrRYb4CUs8SL_50Mi6vjzfvmJnTeRmw5zpVGlAWJBsB/s400/DSCF6315.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: white; color: #222222; font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: white; color: #222222; font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Na polską zeszliśmy już
w szarówce, odkrywając wcześniej nieprzedeptany szlak u podnóża Śnieżnych
Kotłów. Przedzieraliśmy się nad brzegiem zmarszczonych temperaturą bliską zeru
stawków. Droga zdradliwie kryła liczne szczeliny i wykroty, powodując
kilkakrotnie wywrotki. Na szczęście obyło się bez skręceń i złamań. Zostały
tylko brudne i podarte spodnie. Droga dłużyła się niemiłosiernie. Zapadły już
ciemności. Wypatrywaliśmy łuny schroniska, ale bezskutecznie. Wszystko
przesłoniły chmury, znikły tafle świateł Szklarskiej Poręby. W nocy
wyraźniejsza staje się wewnętrzna melodia, rozprzestrzenia się w niewidzialnych
dolinach i odbija od ścian gitar: <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: white; color: #666666; font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: white; color: #666666; font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Pustynia śpi, zabija
świat</span><span style="color: #666666; font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><br />
<span style="background: white;">Jak cicho obok nas, jak cicho tu i tam</span><br />
<span style="background: white;">I niemy krzyk, gdy serce drży</span><br />
<span style="background: white;">W zimową noc niech nie wie nic Zły<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: white; color: #666666; font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: white; color: #666666; font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Szliśmy bez sztywnego
planu, nie wiedząc, gdzie pozwolą dotrzeć warunki pogodowe. Dlatego niemiłe
zaskoczenie w Schronisku Pod Łabskim Szczytem, gdzie odmówiono nam noclegu „na
glebie”. Nikt z tutejszych gości nie odpowiedział „na dzień dobry”. Opuszczaliśmy
więc to miejsce bez żalu, skreślając je ze swoich map. Znów wyszliśmy w
śnieżącą noc. Trochę błądziliśmy, ale
droga na Szrenicę okazała się jednak łatwa i prawie na całej długości wydeptana.
Nie pomogła tylko polska myśl techniczna. Wszystkie drogowskazy, zawieszone
wysoko, zapewne ze względu na turystyczne bydło, znajdowały się cztery metry
nad ziemią. Przysypane śniegiem pokazywały rozmaite drogi donikąd. Na szczęście
trafiliśmy mimo wszystko do Schroniska na Szrenicy – i tu zupełnie inna bajka.
Choć budynek opanowała grupa 65 studentów, znalazła się i podłoga w zamykanej
sali i ciepłe podejście właścicielki, która następnego dnia zabezpieczyła zapomniany
w porannym pośpiechu telefon. Raczyliśmy się ostatnim podczas tej wycieczki
piwem i słuchaliśmy przedwojennych piosenek. Były i Legiony, i Serce w plecaku,
i Mieczysław Fogg, i wiele jeszcze innych starych melodii.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: white; color: #666666; font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: white; color: #666666; font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Pociąg ze Szklarskiej
odjeżdżał o ósmej trzydzieści, więc już o szóstej ruszyliśmy na szlak. Chmury
rozproszyły i na szerokiej ceprostradzie nie trzeba było odpalać czołówki.
Szliśmy i szliśmy, aż Szklarska Poręba, wyłoniła się zza drzew. Miejscami
zaniedbana, ale przedwojenna. Dworzec był wielki jak na taką miejscowość. Kto
wie, czy teraz nie mieszkało tu mniej ludzi niż w 1945. Oprócz pomieszczenia z
kasami znajdowała się jeszcze przestronna jak nieduży kościół poczekalnia.
Przyjeżdżać tu musieli kuracjusze z różnych stron Niemiec, zwłaszcza z północy,
gdzie w </span><em><span style="background: white; color: #6a6a6a; font-size: 12.0pt; font-style: normal; line-height: 107%;">Riesengebirge było
najłatwiej dotrzeć. Przez ponad sto lat Śnieżka</span></em><em><span style="background: white; color: #6a6a6a; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"> – </span></em><span style="background: white; color: #222222; font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Schneekoppe była przecież
najwyższą górą Prus.</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: white; color: #222222; font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigwBTJeNI7cSV0Cp1H_I08vBPR50ddNTnL0ISLvxULZMCj7iYQW6NiL6pkvWIKLadQLvdXjYYQdz1QW61tR8wMdEGLIeCwa1xW381QgA5vNnJr-ycG3G5CM4MXrofeUckMKOEb23xEXjri/s1600/DSCF6323.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigwBTJeNI7cSV0Cp1H_I08vBPR50ddNTnL0ISLvxULZMCj7iYQW6NiL6pkvWIKLadQLvdXjYYQdz1QW61tR8wMdEGLIeCwa1xW381QgA5vNnJr-ycG3G5CM4MXrofeUckMKOEb23xEXjri/s400/DSCF6323.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="background: white; color: #222222; font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Co było dalej? Na rozkładzie Bart dostrzegł pociąg do Liberca. I tym
samym otworzyła się możliwość nowej tropy prowadzącej na czeską stronę Izerów. </span><span style="background: white; color: #666666; font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><o:p></o:p></span></div>
artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-89039838794172115422017-10-01T10:06:00.002+02:002017-10-01T10:14:17.531+02:00Wokół "Hostelu" - recenzje, wywiady, dyskusje<span style="font-size: large;">Kilka recenzji<i> Hostelu Nomadów</i>:</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Izabela Mikrut: <a href="http://www.teatrdlawas.pl/artykuly/1251-podroz-mentalna">Podróż mentalna</a></span><br />
<span style="font-size: large;">Adam Kraszewski: <a href="http://recenzjeksiazek.natemat.pl/216301,hostel-nomadow">Portal na: Temat</a></span><br />
<span style="font-size: large;">Izabela Pycio: <a href="http://bookendorfina.blogspot.com/2017/08/hostel-nomadow-artur-nowaczewski.html">Blog Bookendorfina</a></span><br />
<span style="font-size: large;">Izabela Mikrut: <a href="http://tu-czytam.blogspot.com/2017/08/artur-nowaczewski-hostel-nomadow.html">Blog Tu czytam</a></span><br />
<a href="http://prostozjeziora.blogspot.com/2017/09/hostel-nomadow-aut-artur-nowaczewski.html"><span style="font-size: large;">Blog Prosto z Jeziora</span></a><br />
<span style="font-size: large;">Mateusz Matyszkowicz: <a href="http://www.polskieradio.pl/9/5649/Artykul/1797560,Hostel-Nomadow-Wedrowka-po-Bulgarii">Czarnoksiążnik</a> (Trójka)</span><br />
<span style="font-size: large;">Krzysztof Masłoń:Bułgarski ślad ("Do Rzeczy",nr 36/2017, 4 września)</span><br />
<span style="font-size: large;">Ł. Azik: Bułgaria dla piechura ("Angora", nr 34/2017, 20 sierpnia)</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Kilka wywiadów:</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Szymon Babuchowski: <a href="http://gosc.pl/doc/4072916.Meblowanie-wyobrazni">Meblowanie wyobraźni</a> ("Gość Niedzielny", nr 31/2017, 3 sierpnia)</span><br />
<span style="font-size: large;">Katarzyna Hagmajer Kwiatek: <a href="http://www.polskieradio.pl/8/6194/Artykul/1850762,Podrozowanie-jest-czescia-procesu-pisania">Pisarze w podróży</a> (Dwójka)</span><br />
<span style="font-size: large;">Jakub Orzeszek: O dźwiganiu czasu ("Topos", nr 5/2017)</span><br />
<span style="font-size: large;"><br /></span>
<span style="font-size: large;">Dyskusja:</span><br />
<span style="font-family: inherit; font-size: large;"><a href="https://www.youtube.com/watch?v=73HZ6uDraHw&t=2s"><span style="font-size: medium;">Sierpniowy sąd nad książką: </span><span style="background-color: white; color: var(--ytd-video-primary-info-renderer-title-color, var(--yt-primary-text-color));">Colson Whitehead, Artur Nowaczewski i Jan Polkowski</span></a>, Radio Kraków</span><br />
<br />artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-49758358379626221412017-08-06T15:34:00.002+02:002017-08-06T15:34:46.750+02:00Hostel Nomadów już w sprzedaży<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdGaK2zl9tyS8ddFi4Gc0tKpKRt0XJO5oODrSuFhc6IJvrtBAnyUZ4dGAqn1FLwJsxhWBQ14AN2vKeF4v-vLrd7KZD9n-9wMvLDqJwDAKf6Q-OshJBHnH7OcvgDyo5oTUwiVlWyBcFDo14/s1600/hostel-nomadow.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="889" data-original-width="600" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdGaK2zl9tyS8ddFi4Gc0tKpKRt0XJO5oODrSuFhc6IJvrtBAnyUZ4dGAqn1FLwJsxhWBQ14AN2vKeF4v-vLrd7KZD9n-9wMvLDqJwDAKf6Q-OshJBHnH7OcvgDyo5oTUwiVlWyBcFDo14/s400/hostel-nomadow.jpg" width="267" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Z końcem lipca nakładam Wydawnictwa Iskry ukazała się moja nowa książka - <i>Hostel Nomadów. </i>O czym to? O Bułgarii, którą przemierzałem pieszo w latach 2009-2014.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Gdzie można ją kupić? Na razie znajduje się już w wielu księgarniach internetowych.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Najbardziej polecam bezpośrednio u wydawcy:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://iskry.com.pl/biografie/517-hostel-nomadow.html">http://iskry.com.pl/biografie/517-hostel-nomadow.html</a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Fragmenty książki mozna odsłuchać w wykonaniu Tomasza Borkowskiego na II programie PR</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.polskieradio.pl/8/372/Artykul/1787936,Hostel-Nomadow-Poznaj-Bulgarie-okiem-poety">http://www.polskieradio.pl/8/372/Artykul/1787936,Hostel-Nomadow-Poznaj-Bulgarie-okiem-poety</a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-80560260306232082292017-07-31T07:12:00.002+02:002017-07-31T07:12:41.434+02:00Ścinki z notatnika. Sieradz<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh16pWeXtuduMrL-UGsI5w2sFqcjHExzx6BGYiEk1uzC2T05pxZPJKFsfAvWbjLjHWJZIqPAOawL0cD-y-qCE2DHTZhNIdUHmcJTv588XeKJgIvh6Vjq3RqNNQa0_vXdfTIZ3mp4XhaGhFT/s1600/Zdj%25C4%2599cie0099.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="480" data-original-width="640" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh16pWeXtuduMrL-UGsI5w2sFqcjHExzx6BGYiEk1uzC2T05pxZPJKFsfAvWbjLjHWJZIqPAOawL0cD-y-qCE2DHTZhNIdUHmcJTv588XeKJgIvh6Vjq3RqNNQa0_vXdfTIZ3mp4XhaGhFT/s400/Zdj%25C4%2599cie0099.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 10.0pt; line-height: 107%;"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 10.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 10.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
Po
drugiej stronie Warty nie było już miasta. Za piaszczystą plażą, schlastanymi
deszczem przebieralniami, za samotną starą wierzbą, zaczynała się zona
krzaczorów, ścieżek rozchodzących się w zaroślach jak rozmiękłe dorzecza. Po
miejskiej stronie rzeki, w pustym postarzałym parku, zieleń kończyła się na
odrutowanych murach więzienia. Gdy z kąpieliska poszło się w górę rzeki,
otwierały się inne widoki. Sieradz wyrastał na niewielkiej wyniosłości, dzięki
temu, tworzyła się mała panorama z plastrów ogrodów, murów, załomów, nad
którymi dominowało solenne, gotyckie cielsko klasztoru urszulanek. Tuż obok
niego, w starym Domu św. Antoniego nocowaliśmy z uczestnikami literackich
warsztatów. Furtę otwierano o szóstej, zamykano o dwudziestej drugiej. Na małym
placyku przed wejściem do klasztoru stał nieduży niezdarny pomnik Jana Pawła
II. Nie mógł nabrać formy, jak to, co wypełniało przestrzeń ostatniego
stulecia. Ludowy katolicyzm, który zatracił wdzięk ludowych świątków i
przemienił się w granit jarmarczny, z epoki mody na lastryko. Za plecami
pomnika widać było front Teatru Miejskiego. Sam fakt posiadania budynku teatru
(gościł głównie przedstawienia z Kalisza i Łodzi), był jeszcze jednym dowodem
historycznego statusu miasta. <o:p></o:p><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 10.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYCeGZ4l7ivGGaCh-s0kn_50Y40re1v9M1kCuAz_227Odz7i0HsS-mJ_c4U7BW8cBzDS2ya4EI3kOh1leqzK1kK5UQSAmbb2MXP4fPc3IxuOG2afoOIwUBFQW_h8pxq2O3MUHSsr_PT4W2/s1600/Zdj%25C4%2599cie0102.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="480" data-original-width="640" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYCeGZ4l7ivGGaCh-s0kn_50Y40re1v9M1kCuAz_227Odz7i0HsS-mJ_c4U7BW8cBzDS2ya4EI3kOh1leqzK1kK5UQSAmbb2MXP4fPc3IxuOG2afoOIwUBFQW_h8pxq2O3MUHSsr_PT4W2/s400/Zdj%25C4%2599cie0102.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 10pt; text-indent: 35.4pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 10pt; text-indent: 35.4pt;">Teraz
jednak byłem gdzie indziej - szedłem wzdłuż Żegliny. Z mżawki, wyłonili się przycupnięci
nad wodą zakapturzeni wędkarze. Na wzgórzu zamkowym, spośród starodrzewu i
posadzonego tu niedawno berberysu zamiast średniowiecznych ruin sterczały włazy
niemieckich bunkrów, wejście do bazy UFO. Od Wzgórza można było skręcić na niskopienną
dzielnicę rybacką, minąć „Rynek Praski” wspiąć się brukowaną pochyłością do
starego miasta. Z kolei idąc groblą, zagłębiało się już w krajobraz polskiego
niżu. Harmonijnie kończyła się przestrzeń miejska, a zaczynały łąki.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 10.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeUueVuaL2kIU6IHu7_xComSaBCQ5IuXgHo1pg8zZkNuUT35YhqUpx3r5GyhhOJbrP6IQMqWuuyyYxOrho6S4ICy5Z7JkfgD8UNhIACLJtgUvTDVT3Od9kr8jmEmrsJkRC5szPzdZ_xdHt/s1600/Zdj%25C4%2599cie0103.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="480" data-original-width="640" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeUueVuaL2kIU6IHu7_xComSaBCQ5IuXgHo1pg8zZkNuUT35YhqUpx3r5GyhhOJbrP6IQMqWuuyyYxOrho6S4ICy5Z7JkfgD8UNhIACLJtgUvTDVT3Od9kr8jmEmrsJkRC5szPzdZ_xdHt/s400/Zdj%25C4%2599cie0103.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman",serif; font-size: 10.0pt; line-height: 107%;">Gdy
jedzie przez Polskę, przez ten cały jaskrawy cyrk bilbordów i eklektycznych bez
ładu i składu stawianych zabudowań, myśli się o nudzie tego płaskiego kraju. W
niej miasto takie jakie jak Sieradz jest jednak wydarzeniem, bo kraj to na tyle
duży, że ma zakamarki nie tylko na krańcach i obrzeżach. Nie chroniło to
Sieradza przed zarazami, pożarami, a nade wszystko – wojną. Nie tylko tą
ostatnią. Pojawiali się tu Tatarzy, Szwedzi i nieoczywiści tak daleko na
południu Krzyżacy. Ci ostatni spalili miasto, wymordowali dużą część jego
mieszkańców, nie szczędząc kobiet i duchownych. Przeor dominikanów błagał krzyżackiego
komtura, którego zresztą znał ze swojego pobytu w Elblągu, o oszczędzenie klasztoru.
W odpowiedzi usłyszał w języku Prusów słowo „Ne prest” (nie rozumiem). Jakże
pasuje tu fraza Herberta „wrogowie muszą się zmieniać/ nic ich nie łączy poza
pragnieniem naszej zagłady”. </span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 10pt; text-indent: 35.4pt;">I tu
w zasadzie, mógłbym zakończyć, bo jakże pięknie kończy się Herbertem. Gdy jednak
wygrzebie się z internetu </span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 10pt; text-indent: 35.4pt;"> </span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 10pt; text-indent: 35.4pt;">nazwisko
elbląskiego komtura –</span><span style="color: #222222; font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 10pt; text-indent: 35.4pt;">Hermana von Oettingen</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 10pt; text-indent: 35.4pt;">,
można się dowiedzieć, że niedługo potem </span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 10pt; text-indent: 35.4pt;">dostał się do niewoli pod Płowcami. Dostał się i
został niezwłocznie – na rozkaz króla Łokietka - wraz z częścią jeńców zamordowany.
Tak więc historia nie ma żadnej puenty. Ale jest Sieradz…</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<o:p></o:p></div>
artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-21895993262621115342017-07-14T17:24:00.000+02:002017-07-14T17:24:04.959+02:00Gdzieś w drodze do Wałcza<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqpHYixAcyDBm_TuQgB-vNOyoctyDveqPv2dnZ1tUboYjsbJzogLa9xqNyZRPfP4EDBJ9V66hCLS5zh1APMolYJ5KV4AlTWx248X_TjY7y3-Sh3KbDxjaI9eunWV23W3jwAVk480kr9_7r/s1600/DSCF5714.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqpHYixAcyDBm_TuQgB-vNOyoctyDveqPv2dnZ1tUboYjsbJzogLa9xqNyZRPfP4EDBJ9V66hCLS5zh1APMolYJ5KV4AlTWx248X_TjY7y3-Sh3KbDxjaI9eunWV23W3jwAVk480kr9_7r/s400/DSCF5714.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">eMPi
opowiada o swojej wycieczce na Jurę Krakowsko-Częstochowską, o restaurowanych i
zamienianych w hotele zamkach. Nie ma już powrotu do Jury– gdy średniowieczna
ruina staje się częścią nowoczesnego <i>decorum</i>,
wplątuje się w kontekst współczesności, przestaje być. Zamiast
niedopowiedzenia, obojętności na poboczu i romantyczności starych grafik,
reklamowy folder i wprowadzanie kapitału. Być może w tym leży klucz naszej
drogi do Wałcza. Może jeszcze gdzieś kraj się nie przepoczwarzył, może
przyniesie jeszcze smak harcerskiej ekscytacji sprzed trzydziestu lat? W tych
okolicach sami wyglądamy jak osobniki nie z tej epoki. Kto tu jeszcze wędruje z
plecakami? Gdzie zacząć? Tam, gdzie słabną linie kolejowe, starzeją się dworce.
Przemknąć nieużywanymi brzegami lasów, koło wymarłych cmentarzy. Czy nazwy już
wsiąkły w ziemię? Ilekroć znajdę się gdzieś na Pomorzu Zachodnim, myślę że dziś
to właśnie są Kresy, bo wyrazistsze niż prowizoryczność i tandeta stają się tu
cienie przeszłości. Przecież wyobraźnia wciąż patrzy tu wstecz, tu leżą
najbiedniejsze polskie powiaty. Może tak już tu pozostanie ludziom żyć w
wiecznym nieodzyskaniu?</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: inherit; text-indent: 35.4pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: inherit; text-indent: 35.4pt;">Wysiadamy
w Turowie Pomorskim. Pierwszym obiektem na trasie, który przykuwa uwagę jest
pałac w odległych o pięć kilometrów Wilczych Laskach. Po drugiej stronie drogi
znajdują się ostatki starego parku, gdzie widać ślady założeń wodnych. Po
powrocie do domu na starych pocztówkach znajdziemy nawet staw z łódką. Pałac
należał do jakichś von Boninów. Wszystko w czasach, gdy było to </span><span style="background: white; color: #333333; font-family: inherit; text-indent: 35.4pt;">Wulflatzke. Niewiele jesteśmy w stanie
powiedzieć o historii tego miejsca, więc zagłębiamy się w swoich, rodzinnych.
Jak rozgałęzia się nasze pochodzenie i gdzie wiodą ślady rodzin. Rozmowa ma
smak nalewki z rokitnika, którą eMPi przywiózł w piersiówce. Zapadamy się w
las. A potem docieramy do wsi, której nie ma. Steinforth istnieje tylko na
niemieckich cieniowanych mapach. Wieś zaczęli rozbierać sami Niemcy, Sowieci dokończyli
jedynie dzieła zniszczenia. Inaczej las. Ten do niedawna nie istniał. Było to
pole zryte gąsienicami czołgów sowieckiej dywizji stacjonującej w Bornem.
Dopiero po wyjeździe Rosjan, zaczęto teren ponownie zalesiać. Dziś wydaje się
jakby rósł od zawsze.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="background: white; color: #333333; font-family: inherit; text-indent: 35.4pt;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiopzzSOOjaSxr4nz5Um19NQG8QczaAozrO1VGYL8XsJqPeVKYirTsButUTjBTEKPVDxlEe5jaobCJl3EhbK_KCHJnQw0-uU8M5wYCgUIffTtP4HBNLoGp90HYukXObhhLd5n0f_adOkea1/s1600/DSCF5726.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiopzzSOOjaSxr4nz5Um19NQG8QczaAozrO1VGYL8XsJqPeVKYirTsButUTjBTEKPVDxlEe5jaobCJl3EhbK_KCHJnQw0-uU8M5wYCgUIffTtP4HBNLoGp90HYukXObhhLd5n0f_adOkea1/s400/DSCF5726.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3dU18vg8q8k93YhFQW_DkBT9gPXbDTDwQ8TQY9yAInkYH4vZm3yqVjDdsmxW8MVW2J9eDWaruc77Ls2IARY7F_SwRjhizPf_NR07jIfiJPaKAtVCtDnGJ51-OFCE-B413u4z-QII4ELXL/s1600/DSCF5722.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3dU18vg8q8k93YhFQW_DkBT9gPXbDTDwQ8TQY9yAInkYH4vZm3yqVjDdsmxW8MVW2J9eDWaruc77Ls2IARY7F_SwRjhizPf_NR07jIfiJPaKAtVCtDnGJ51-OFCE-B413u4z-QII4ELXL/s400/DSCF5722.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;"><span style="background: white; color: #333333;"><br /></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Mamy dojść do Bornego, ale nadciągają chmury. Rozpętuje się burza,
ściana deszczu odcina nas na pół godziny od świata w leśnej wiacie. Chwila się
zawiesza jak gra, która się „nie wgrała”. Czas osiąga nareszcie swoją długość i
gęstość. Deszcz w końcu ustaje i można iść. Mapa podpowiedziała cmentarz
radziecki. Spodziewamy się tam grobów żołnierzy z czerwoną gwiazdą. Owszem są.
Na pierwszym planie dziwny pstrokaty osypujący się z farby pomnik pepeszy. Ale
dalej, w głębi – połowa grobów należy dzieci. Grubo ponad setka dziecinnych
grobów. Obok nich zmokłe na deszczu pluszowe zabawki. Na jakim poziomie była tu
opieka lekarska? Nie wiadomo, Borne Sulinowo było miastem zamkniętym, a czasy,
gdy stacjonowała tu Armia Radziecka na zawsze już pozostaną nierozpieczętowane.
Dlatego nie wiadomo, dlaczego tak dużo tu grobów nieznanych żołnierzy, przecież
nie chowano tu poległych w walkach. Co kryje się w tych historiach. Czy byli to
sołdaci, którym wymierzono wyroki albo dezerterzy?<o:p></o:p></span></span></div>
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaArnGiqUiRAPtZukuvBe3vWPG0gsjmAfHcAnvia5ayHGuVBXD585DYy_LHcSx1bfwzKGeeGvpI23hum-KUJrJO31Xx6qlCUtTx8iiKWmOlswcjmRizVhzq0YlQ6q_2Y65BlFjRJeEfSv7/s1600/DSCF5737.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgaArnGiqUiRAPtZukuvBe3vWPG0gsjmAfHcAnvia5ayHGuVBXD585DYy_LHcSx1bfwzKGeeGvpI23hum-KUJrJO31Xx6qlCUtTx8iiKWmOlswcjmRizVhzq0YlQ6q_2Y65BlFjRJeEfSv7/s400/DSCF5737.JPG" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjH1QnYK-Y5GQxEDJxoukeG5PCU6nT9Aw_yDG2u55ukQ0PJeeGre7rbxq5IbQzBcRmR4gDS5iYHtgjNscD2d0_cZxt32-x3YuzoJseIJfwwvAsd03vgFYFmJvf-lXmTRLmVVErxcHbWfAhK/s1600/DSCF5741.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjH1QnYK-Y5GQxEDJxoukeG5PCU6nT9Aw_yDG2u55ukQ0PJeeGre7rbxq5IbQzBcRmR4gDS5iYHtgjNscD2d0_cZxt32-x3YuzoJseIJfwwvAsd03vgFYFmJvf-lXmTRLmVVErxcHbWfAhK/s400/DSCF5741.JPG" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Borne Sulinowo żyje z nostalgii. Na podwórkach walają się jeszcze kamienie
z wyrytymi swastykami, sprzęt bojowy, inne czołgi trwają na cokołach. Na miasto
patrzą ziejące pustką okna bloków typu „Leningrad”. W wartowni umieściła się
pasmanteria, w innej sklepik z torbami. Sklep spożywczy nazywa się Marusia,
ośrodek wczasowy „Galeria PRL”. W scenerii koszarowego miasteczka, na tle wielkich
opuszczonych magazynów efektownie wypadają zloty pojazdów militarnych. Nawet
lokale gastronomiczne próbują grać na tej nucie – „Restauracja Sasza” w dawnej
oficerskiej stołówce. Jest kwas chlebowy, herbata z samowara i kilka dań
kojarzących się z kuchnią krajów dawnego ZSRR. Współczesność to przede
wszystkim design obsługi krajobrazu. Rozwieszone na murach zdjęcia miasta z
czasów koszarowych, informacyjne tablice opisujące Dom Oficera, Willę Guderiana
i inne budynki. Z oficjeli dotarł tu chyba jedynie wicepremier jednego z
efemerycznych rządów, który w latach dziewięćdziesiątych posadził lipę w
centrum. Są też nowe chodniki. Poza pensjonatowo-wczasową częścią miejscowości
liczne tabliczki „na sprzedaż” widnieją w oknach i na balustradach balkonów. Mieszkania
kupiło tu kiedyś dużo emerytowanych górników. Chcieli mieszkać blisko natury.
Dla ludzi w wieku produkcyjnym cisza i spokój to jednak za mało. Kolejne
pokolenie nie widzi tu żadnej przyszłości poza pielęgnowaniem retro. A żyć z
tego przez cały rok raczej ciężko. Niektórych domów w ogóle nie zamieszkano.
Dzikie zielsko sąsiaduje z klombami, w których kiedyś mieszkała jakaś myśl
ogrodnicza. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxc7LbEWoIP68YbmCb16D-F0sLPw1VB9YYEB7XHXhVIFdrEQed4msnpLpEkIcGabNN1DAMYSoUiD0Gm9OOLwgzbVbUOn7HzwMuEZ4D7uwQahVHnPy4ACiCa1dCWC7-wGCDbTSLpETW17c1/s1600/DSCF5773.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxc7LbEWoIP68YbmCb16D-F0sLPw1VB9YYEB7XHXhVIFdrEQed4msnpLpEkIcGabNN1DAMYSoUiD0Gm9OOLwgzbVbUOn7HzwMuEZ4D7uwQahVHnPy4ACiCa1dCWC7-wGCDbTSLpETW17c1/s400/DSCF5773.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Rano wyruszamy na południe leśnymi drogami. Drogi asfaltowe pozostałe po
Armii Radzieckiej wyglądają teraz jak wysychające kałuże. Wychodzimy na
Diabelskie Pustacie, Wrzosowiska Kłomińskie. Tu, z niewielkiej wieży, umiejscowionej
na szczycie pagórka widać pola wrzosu, a za nimi aż po horyzont czubki
drzew. Rozległość pustki. Pojemność słowa. Gdy pustać traktować jako pustać
zatrzymuję się na krawędzi lasu. Widać nasze plecaki, drogę, którą przyszliśmy
i którą schodzić będziemy. Gdy wyobrazić sobie Pustać jako postać z jakiegoś
wiersza Leśmiana, coś lub kogoś, jest zupełnie inaczej. Pustać zajmuje się
przede wszystkim znikaniem. Zupełnie jak dziewczynka ze współczesnej psychologizującej
bajki. Znikała, znikała aż zaczęła wrastać w ścianę. Gdy zaczęła krzyczeć,
wyszła ze ściany jej matka, babka, ciotka… Gdyby zaczęła krzyczeć Pustać,
wyszliby ze ściany lasu więźniowie jenieckich obozów, ludzie, którzy padli
podczas marszu śmierci albo tutejsi Niemcy. Wyszło by bydło, padłe podczas
bombardowań, czyjś porzucony pies. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdL80BdpcJEMH98bAXiSAXGmDK9nZe1RRwUxP1CruU-PoiNoZpOn8t77GsNWJS7w5SkZEVF_GCzKRs1H5YxpPNKsg98-Svnxn8B4UHXwVDS_hL4a3hX-SrjUs94RdJGX0tezrNK7NFscy_/s1600/DSCF5782.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdL80BdpcJEMH98bAXiSAXGmDK9nZe1RRwUxP1CruU-PoiNoZpOn8t77GsNWJS7w5SkZEVF_GCzKRs1H5YxpPNKsg98-Svnxn8B4UHXwVDS_hL4a3hX-SrjUs94RdJGX0tezrNK7NFscy_/s400/DSCF5782.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Oddech krajobrazu, rytm swoich oddechów na leśnym dukcie. Wchodzimy do
Kłomina. Chcielibyśmy ją sobie wyobrażać jako mniejszą Prypeć, miasto widmo,
nietknięte przez nic oprócz czasu, jakąś zonę poza prawem. Ale w Kłominie wita
nas dźwięk koparek, odgłos przewalanego gruzu. Rok po roku miasto znika,
zostały tu tylko cztery budynki obrosłe chwastem. Wchodzimy do jednego z
widmowych bloków, widzimy drzewa samosiejki w rogach pomieszczeń. Chrzęszczą
buty na grudkach gruzu, na pokruszonych płytkach. Tak właśnie, coś co miało
kiedyś nazwę, już pozostanie puste. Nie znajdzie dalszego ciągu. Koniec świata
także ma swój kulminacyjny punkt i chyba już przybyliśmy trochę za późno. Jest
jeszcze tylko zaczepienie, mieszczące się w kadrze lub wyobraźni. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBN2Qo8B3vrg9YhUPKflRelWsfMlEfULbStlvosQ3w4lWi933-iFc3cLFz8D-rgHA06z8tfESPYlqpWuxc8pW617S_MhRPBC907EoMdAuCsFq4JSMLNk9l3d1s-m7DmIAkCDZhOhkqLo3Q/s1600/DSCF5793.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBN2Qo8B3vrg9YhUPKflRelWsfMlEfULbStlvosQ3w4lWi933-iFc3cLFz8D-rgHA06z8tfESPYlqpWuxc8pW617S_MhRPBC907EoMdAuCsFq4JSMLNk9l3d1s-m7DmIAkCDZhOhkqLo3Q/s400/DSCF5793.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Niedaleko za Kłominem dowiadujemy się o istniejących tu obozach
jenieckich. Oflagu Gross Born. W środku lasu czytamy z tablicy o historii
francuskiego podkopu, o długości 117 metrów, który wyprowadził dwudziestu
jeńców na wolność. Nasze wyobrażenie o obozie jenieckim kreowała <i>Eroica</i> Munka. Tu mamy coś więcej niż
strzęp starego filmu. Jest przestrzeń, w której stały dziesiątki baraków,
apelowe place. Jeńcy polscy zorganizowali tutaj olimpiadę. Z doczytywań
dowiadujemy się też, że w oflagu tym więziony był m.in. Witold Wirpsza, który
na podstawie swoich doświadczeń napisał „Pomarańcze na drutach”. Żaden las w tej okolicy nie opowiada po
prostu lasu…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">W Nadarzycach chwilę odpoczywamy pod sklepem. Na
ławeczce obok miejscowych. Miejscowi zdają się zajmować jedynie zbieraniem
grzybów. Słychać silniki odrzutowych samolotów. I nagle jak nie huknie! Raz,
drugi. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Zawsze tu tak strzelają? – pyta eMPi.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Czasami codziennie – odpowiada jeden z panów
sączący piwko.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">„Czasami codziennie”, czyli codzienność ma
wyjątki, ale na ogół…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Nie jesteśmy pewni jak dalej droga będzie
przebiegać. Czy szlak będzie oznakowany? Przecież to szlak 4 Dywizji Piechoty
Wojska Polskiego. Tego Ludowego. Niechciane są jego walki i bezużyteczne zwycięstwa.
Odnieść można wrażenie i że zwykły jego żołnierz, w tym orzełku bez korony, bez
sensu błąka się po historii, zostaje wyrzucony na jej śmietnik, złomowisko.
Dlatego pytamy o drogę małżeństwa przejeżdżającego obok drogą. Kilometr dalej
rozpoznajemy między prętami ogrodzenia psa, który na nas ujadał w samochodzie.
Gospodarz podchodzi do furtki i jeszcze raz tłumaczy marszrutę do Zdbic.
Okazuje się to jednak zbędne. Znaki odmalowano. I teraz oddajemy się
poszukiwaniu zamszonych bunkrów. Idziemy niewidzialną osią Wału, wspiera się o
pagórki, blokuje przesmyki, to kryje się, to wyłazi spod ziemi, jeży naprzeciw
starej granicy. Budowano go w połowie lat trzydziestych. Miał chronić Niemcy
przed atakiem Wojska Polskiego. I Polacy przyszli, co prawda nie jako wojsko
przedwrześniowe, ale u boku Sowietów. Jak żadna linia obronna w tej wojnie, i
ta nie powstrzymała natarcia na długo. Przełamanie nastąpiło koło Zdbic. Tu
właśnie jest camping, na którym mamy zamiar nocować. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Pod sklepem zagaduje nas wesoło mężczyzna w
ogrodniczkach.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Panowie, to co robicie, jest wyjątkowe.
Turysta z plecakiem to rzadki widok. Ile to kilometrów dzisiaj? Skąd idziecie?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Opowiadamy pokrótce swoją trasę. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Robicie wielką rzecz! – mówi z entuzjazmem. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Zwracam uwagę, że mówi elegancką polszczyzną.
Dokładnie wymawia słowa. Zaskakuje nas propozycją noclegu. Wahamy się chwilę.
Niepotrzebnie. Okazuje się, że po prostu nas zaprasza n nocleg i kolację.
Musimy tylko poczekać pół godziny, bo potrzebuje jeszcze zrobić kurs
samochodem. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Po pół godzinie znajdujemy się pod jego domem.
Jest to wielka murowana budowla szachulcowa z efektownym dachem. Ściany z
kamienia, którego szary chłód harmonijnie wpasowuje się otaczającą zieleń. Tak
znaleźliśmy się w gościnie u Pana Waldemara. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Nasze graty składamy na werandzie campingowego
domku i idziemy nad jezioro. Jest czas, żeby pomoczyć stopy, popływać. Domów na
działce są dwa – ten nobliwy szachulcowy, czyli nowy, który wygląda jak stary i
ten prawdziwie stary przycupnięty obok, w którym gospodarz mieszka. Przestrzeń
między budynkami a jeziorem wypełnia sad i ogródek warzywny. Prosto z grządek
dostajemy do łuskania bobu, który za chwilę zjemy na kolację. Na małym stoliku
w cieniu owocowych drzew gospodarz rozkłada talerzyki i serwetki. Oprócz
gotowanego bobu zajadamy gotowane kacze skrzydełka. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Widzę, że chce pan o coś spytać – uśmiecha się
do mnie Pan Waldemar. -Dlaczego buduję taki dom?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Nie tyle o dom. Tylko o styl. Skąd taki pomysł
na życie– odpowiadam <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Chwilę się zastanawia. Nie chciał żyć w mieście.
Wybrał życie tutaj, gdzie nie ma radia, telewizji, internetu. -To przyszło do
mnie dość wcześnie – mówi – jak miałem
dwadzieścia sześć, może dwadzieścia osiem lat… Kupiliśmy tę działkę w 1989
roku. W tamtych czasach ludzie, którzy mieli kapitał kupowali pałace, potem
zresztą wiele z nich doprowadzili do ruiny. A ja postanowiłem zbudować swój dom
od postaw… Takich tu nie budowano, te okolice zawsze były bardzo biedne. Mój
powstał na wzór domu, który znajduje się pod Rzymem.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">W tym kawałku świata, który należał do Pana
Waldemara jego osobowość nadawała otoczeniu ład i że ten skrawek półwyspu nad
małym jeziorem w Zdbicach był jak niepodległe państwo niepoddające się zmiennym
albo chwilowym trendom. Ludzie budowali swoje domy, by się nimi popisywać przed
otoczeniem, prowadzić tu życie sytych sybarytów. On zdawał się bardziej
angażować w sam proces tworzenia, jak artysta, który chce dopracować wszystkie
detale. Nawet ścieżki, którymi przemykał po posesji były cieniste, dla
człowieka pracującego cień jest bardziej pożądany niż męczące słońce. Na słońce
przyjemnie było patrzeć wieczorem, gdy chyliło się ku zachodowi, po drugiej
stronie jeziora, spomiędzy drzew w sadzie. Ogród służył zarazem do pracy, jak i
jako tło, plener. Urzeczenie gospodarza starymi osiągnięciami cywilizacji miało
też fundament z kultury. Jak to pisał Bobkowski – „cywilizacja i kultura, to
tak jak hasło i odzew na ćwiczeniach wojskowych”, coś wzajemnie sobie
odpowiadającego; coś, co jedynie razem jest kompletne. Świat rzucił hasło
cywilizacji, ale nie uczy już ludzi odzewu kultury. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Okazało się, że aktywność gospodarza wykraczała
poza własne opłotki.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Ostatnio kosiłem trawę koło niemieckich
grobów. – zaczął opowiadać. -I widzę, że ktoś mnie pozdrawia. Skinąłem głową. A
ci ludzie nadal coś do mnie mówią. Zgasiłem kosiarkę. Okazało się, że to
Niemcy. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-To dziwne, że mnie pozdrawiacie.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-W naszych okolicach, na wsi jak ktoś pracuje,
to się go pozdrawia – mówią. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-I u nas tak było, mówię im, ale teraz już nie.
<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Później widocznie postanowił, żeby nasza
rozmowa weszła na inny pułap:<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Gdańsk kojarzy mi się z festiwalem muzyki
barokowej – rzucił hasło. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Faktycznie, to wspaniały festiwal –
potwierdził eMPi.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-A teraz, panowie, zagadka, skąd zawsze znam
cały jego program, skoro nie mam tu żadnych mediów? <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Od kogoś?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Mogę korzystać jedynie z prasy.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Podpowiem jest tygodnik.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-To pewnie z „Tygodnika Powszechnego”…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Tak, czytam „Tygodnik” od deski do deski, kiedy
tylko mam czas.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Z wrażeń koncertowych, rozmowa zeszła na nasze
czucie muzyki, i własne literacko-muzyczne próby, które pozwalały patrzeć na
muzykę „od środka”. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Wieczór powoli się kończył, myślałem o naszej
wycieczce jak improwizacji, w której trzeba wykorzystać wszystkie słyszalne
tony, wejść w nią. Zgranie zespołu wędrujących. Tempa. Nastroju. Odpowiedzi na
sygnały przychodzące z zewnątrz. Na przygodność. To tutaj spotkanie, które
wieńczy dzień, czyni samą małą wyprawę niepowtarzalną. Tworzy utwór, który
zapiszemy na swoich płytach, twardych dyskach, będziemy w stanie odtworzyć,
wrócić do jego barw i tonów. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Pan Waldemar jakby to wyczuł. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Chodźcie. Pokażę wam coś, co się panu Arturowi
przyda do kompozycji. Zdejmijcie buty, bo nie mam czasu na sprzątanie. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Weszliśmy boso do starego domku. Było to
miejsce surowe. (Zawsze tu mówią „AAAle ma tu pan pracy….” - skomentował Pan
Waldemar). Mieszkanie przypominało warsztat pracy jakiegoś aktywnego mnicha.
Dużo sakralnych obrazów na ścianach, w przechodnim pokoju stół, na którym leżał
przerwane w połowie jakieś pismo. W kącie Chrystus frasobliwy. Atencja
dotyczyła też winylowych płyt. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Przez chwilę zdawało się, że gospodarz sięgnie
po jedną z nich, będzie to coś ambitnego, muzyka poważna jak obrazy Vermeera.
Usiedliśmy na kanapie, a on wsadził do kieszeni cedek, podkręcił głośniki i
cały dom ogarnęła teraz muzyka Melody Gardot. Trzeba czuć w sobie melodię,
której nic z zewnątrz nie zagłuszy. Nie podepcze. I tak, Waldemar pokazał nam
kawałek swojego świata, rąbek duszy, a potem… wrócił do swoich zajęć, my zaś
jeszcze wypiliśmy piwo na małym pomoście w zatoczce trzcin. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Kulminacja naszej wyprawy już nastąpiła. Trzeci
dzień miał być początkiem powrotu do zwykłych światów. Wkradło się znużenie, do
południa, maszerowaliśmy głównie milcząc, kolejne omszałe bunkry nie robiły już
na nas takiego wrażenia. Szlak meandrował po stokach wzgórz, gubił się w
gąszczu. Myśleliśmy intensywnie o Wałczu, który wyrósł jak cel – miejsce, gdzie
będziemy kończyć wędrówkę. Starczyło jednak motywacji na zdemontowaną trasę
wąskotorówki, która byłaby idealnym plenerem dla nostalgicznej prozy Huellego.
Na stokach było widać osuwające się bunkry. W skansenie zaś mogliśmy przyjrzeć
się od środka grupie warownej, przebyć korytarze, poznać rozkład pozycji,
której broniło pięćdziesięciu ludzi. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgn69qBD6uImHnSZ3cwBtInjA-I_kW5WFWaBMaw53ApjYECp0emUuPHKxGewsRIgQ5LUGvVAaMyEdsVfL-Ry9Cg2VUWg9mKgxO4_dseW-_lmdZRpg1wkG2ZANB92ytw8pmdzap3tuaIeePK/s1600/DSCF5807.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgn69qBD6uImHnSZ3cwBtInjA-I_kW5WFWaBMaw53ApjYECp0emUuPHKxGewsRIgQ5LUGvVAaMyEdsVfL-Ry9Cg2VUWg9mKgxO4_dseW-_lmdZRpg1wkG2ZANB92ytw8pmdzap3tuaIeePK/s400/DSCF5807.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">W Wałczu początkowo bezskuteczne poszukiwanie
miejsca, gdzie można by zjeść. Nic nie było w okolicy dworca, ani jednej budy z
zapiekanką, kebabem. Martwa przestrzeń, poniemieckie niemiejsce, z dworcem
zamkniętym na kłódkę, bez kasy i poczekalni, nawet ławki z peronu poddane były
renowacji. Pod ponurą ceglastą ścianą dworca siedziała młoda kobieta i
puszczała na cały regulator „Ona tańczy dla mnie”. Na szczęście po drugiej
stronie torów znaleźliśmy „Bar na Bunkrze”. Byliśmy u celu. Cieszyliśmy się
dwiema godzinami w Wałczu jak studenci mający jeszcze na wszystko czas w
plenerach swojej młodości. A potem trzeba było wracać. Lśniący nowością, świeżo
po renowacji dworzec w Pile wyglądał jakby pochodził z innego kraju albo
zaboru. W pomieszczeniu obok kawiarenki odbywał się fotograficzny wernisaż.
Przyjęliśmy ten nagły przeskok ze spokojem. Przecież wystarczyło wyjechać z
Piły, by znów znaleźć się w polskim nigdzie, gdzieś nad brzegiem Noteci. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGlYY0-xxvhXQsHIfA2l9x-wMbFk_uJadLVwKZfYAYL3FyVkcgsRUDYBmhQHAebH-s9Y5eJHENrYnNd4hYnt0mqMDooKsYXbXtB2x3K0YE5jyRuZbjiQUsxLDOXr3JcBQQVIYb1PToeafo/s1600/DSCF5824.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGlYY0-xxvhXQsHIfA2l9x-wMbFk_uJadLVwKZfYAYL3FyVkcgsRUDYBmhQHAebH-s9Y5eJHENrYnNd4hYnt0mqMDooKsYXbXtB2x3K0YE5jyRuZbjiQUsxLDOXr3JcBQQVIYb1PToeafo/s400/DSCF5824.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #333333; line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">(10-12.07.2017)</span><span style="font-family: "Times New Roman", serif; font-size: 12pt;"><o:p></o:p></span></span></div>
artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-67921801645097440422017-05-22T00:12:00.000+02:002017-05-22T00:12:17.272+02:00„Bajdarką” przez Kanał i Niemen do Druskiennik<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: inherit;"><i><span style="line-height: 107%;">Piątym szczepem litewskim, może najmniej licznym, byli właśnie
Jadźwingowie. Lud ten dziki, napastniczy i bitny, ze swego gniazda (którem były
bagniste puszcze i brzegi jezior w okolicy dzisiejszego Rajgrodu, Augustowa i
Suwałk, położone na północ rzeki Leki, przezwanej następnie Łykiem),
korzystając z pasma lasów, odgraniczających Mazowsze od Rusi, wbijał się ku
południowi po tym szlaku klinem między Mazowszan i Ruś. – </span></i><span style="line-height: 107%;">pisał w <i>Geografii ziem
historycznych dawnej Polski</i> Zygmunt Gloger. Nazwę Jadźwingów wywodził on od
litewskich wyrazów:<span class="apple-converted-space"> </span><i>uż<span class="apple-converted-space"> </span></i>i<span class="apple-converted-space"> </span><i>winge<span class="apple-converted-space"> </span></i>lub<span class="apple-converted-space"> </span><i>wingis.<span class="apple-converted-space"> </span></i>Pierwszy znaczy<span class="apple-converted-space"> </span><i>za,<span class="apple-converted-space"> </span></i>a<span class="apple-converted-space"><i> </i></span>dwa ostatnie oznaczają: kąt,
węgieł, stąd<span class="apple-converted-space"> </span><i>uzwingis<span class="apple-converted-space"> </span></i>znaczyłoby to samo, co mieszkaniec
zakątny, pokucianin pobereżec. No więc razili póki mogli Jadźwingowie swoich
sąsiadów zza węgła. Przemykali pasmami lasów– by nagle wychynąć, a to w Ziemi Chełmińskiej,
a to w Małopolsce, paląc i mordując. Trwali tu, aż sprowadzeni przeciw nim i
ich ziomkom Prusom Krzyżacy nie wyrżnęli ich w pień. Ich wódz Skomand uciekł na
Litwę, ale potem wrócił i służył Krzyżactwu, prowadził je na Grodno niczym
indiański przewodnik wojska Custera przeciw Siuksom. <o:p></o:p></span></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrXzbrmgthd92iMg4ESRbg9XDZiUx8EhwjX0BHcGg0bfLwSZcFwHCCWz4KkPkRgQqKODNABUbtweyh7TuWuOg2bKwX8ZjO-FUeGT92hZX9BSRvLZthI-EiVeneI0bc-uDRO4AID6zd7N3-/s1600/IMG_20170429_104001.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrXzbrmgthd92iMg4ESRbg9XDZiUx8EhwjX0BHcGg0bfLwSZcFwHCCWz4KkPkRgQqKODNABUbtweyh7TuWuOg2bKwX8ZjO-FUeGT92hZX9BSRvLZthI-EiVeneI0bc-uDRO4AID6zd7N3-/s400/IMG_20170429_104001.jpg" width="400" /></span></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: inherit; font-size: small;">Fot. Bartosz Januszewski</span></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 107%;">Dawna ziemia Jadźwingów nieraz
jeszcze miała nasiąkać krwią. </span><span style="line-height: 107%;">Dzisiaj kompleks leśny, choć już nie
tak zwarty rozciągał się na czterdzieści kilometrów wzdłuż i wszerz. Mapa
Puszczy Augustowskiej upstrzona była miejscami bitew. 1863, 1939, 1944.
Starcia, potyczki. Powstańcy styczniowi, cienie Września, Burza zwiastująca
nadchodzącą godzinę W. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-„Skwawione
ziemie” – skwitował Bart. – A o Obławie Augustowskiej słyszałeś?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Płynęliśmy
kajakiem wzdłuż brzegu jednego z jezior, które łączył Kanał. Wiosna była
wyjątkowo spóźniona w tym roku. Koniec kwietnia, ale żadnych oznak majówki. Drzewa
nie zdążyły się zazielenić. Trwały ponure, nieruchome, rozsnuwając wokół
lodowaty cień. Chmury przesłaniały niebo, ziąb szedł od wody - można było sobie
wyobrazić, że to nie okolice Suwałk, lecz jakaś Karelia, rosyjsko-fińskie
pogranicze, krajobraz w zasiągu Kalevali. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Nie
słyszałem o Obławie. A przynajmniej nic konkretnego. Największa zbrodnia
Sowietów na obywatelach polskich po zakończeniu II wojny światowej. Lipiec
1945. Odziały Armii Czerwonej przy pomocy UB i WP przetrząsają dokładnie wsie i
okoliczne lasy. Aresztują każdego, na którym może spocząć cień podejrzenia
współpracy z niepodległościową partyzantką. Dwa tysiące osób zostaje
zatrzymanych. Część po przesłuchaniach i torturach zwolniono. 250 Litwinów
zostaje przekazanych litewskiemu NKWD. Około 600 Polaków zostało wywiezionych w
nieznanym kierunku. Nie wrócił nikt.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">NIKT.
Nikt nie wie, gdzie zginęli. Gdzie są pochowani. Są tylko plotki, pijackie
bredzenia. Jakby nastąpiła utrata świadomości. Po przebudzeniu brakuje
sześciuset ludzi. Świat przechodzi nad tym do porządku dziennego. Nie takie
liczby mordowano jeszcze niedawno. Co znaczy sześćset w tą czy tamtą. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIy6Len5IzTaUX9-vcK6fqckmQcpPIC8HBODVfFiEemysaKeARClqwooqo0yhUUPZdESaih5HUnAkG5itFgH62D0ANqc8dGrYhC3Xa5gUiW5xW7BR2Prc7kz-ifrUS9YnhN7IO7r8bMIsw/s1600/P1090981.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIy6Len5IzTaUX9-vcK6fqckmQcpPIC8HBODVfFiEemysaKeARClqwooqo0yhUUPZdESaih5HUnAkG5itFgH62D0ANqc8dGrYhC3Xa5gUiW5xW7BR2Prc7kz-ifrUS9YnhN7IO7r8bMIsw/s400/P1090981.JPG" width="400" /></span></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: inherit; font-size: small;">Fot. Bartosz Januszewski</span></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Przyjechaliśmy
przepłynąć Kanał Augustowski, przekroczyć granicę na wodzie, przedostać się na
drugą stronę lustra, gdzie prowadzi „Awgustowskij Kanał”. Stare śluzy,
architektoniczny ład – upewniały nas jednak, że nie ma mowy tu o przekraczaniu
granic – jedna i ta sama kultura materialna zrodziła ten cud inżynierii. A
gdyby były wątpliwości wystarczyło czytać podpisy, daty z trzeciej dekady XIX
wieku. Generał Prądzyński nie tylko potrafił dowodzić na polu bitwy, ale i
zbudować coś trwałego. Zaraz zaczynamy dyskusję o powstaniu listopadowym. Czy
miało szanse? I wspominam czytaną dwadzieścia lat wcześniej książkę Jerzego
Łojka. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Śpimy
pod namiotem. Jest cholernie zimno. Mokro nie udaje się rozpalić ogniska. Bart jest
uparty. Chucha i dmucha. Zużywamy połowę zapasu chusteczek higienicznych, ale
na próżno. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">W
nocy wychodzę za potrzebą. Gdy wracam do namiotu – snop światła z czołówki pada
na otwartą kosmetyczkę Barta. W niej świeci się coś psychodelicznie.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Co
to?! <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-A…
Aga nam dała. Powiedziała – macie – Bart wyjmuje z kosmetyczki dwa wielkanocne
zające. Mówię jej – zostaw dzieciom. Dzieci już się po uszy objadły tymi
zającami, ona na to. No więc są. Na koniec można zjeść, jak się wszystko uda. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Rano,
gdy wypływamy w dalszą drogę, widzimy, że po drugiej stronie kanału – niecałe
sto metrów od nas znajdowała się karczma. Można było więc było tam się ogrzać i
wypić coś mocniejszego. Cóż – nasze frajerstwo…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Drugiego
dnia jest trochę rozpogodzeń. Na jednym z postojów wyłania się z lasu Straż
Graniczna. Mówią tylko dzień dobry i mierzą nas wzrokiem. Nasz kajak, i kaptury
-wyglądamy jak krzyżacka służba, jakieś pokręcone knechty, które zapuściły
zagon na jaćwieskie ziemie. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Śluzowanie
zawsze robi wrażenie. Cała operacja trwa z dziesięć minut. Poziom wody nieraz
opuszcza się o trzy metry. Jest tak zimno, że praktycznie nie widać żadnych
kajaków. Jest rodzina Ślązaków płyną na takich jak nasze kajakach Szota. Ale spływ
kilkudniowy odbywamy tylko my.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-O
sezon na kajaki już się zaczął? – ni to pyta, ni stwierdza chłopak w sklepie,
gdzie kupuję na wieczór butelkę pigwówki. Przyszedł tu asystować dziewczynie za
ladą. Takie ładne młode ekspedientki zawsze mają towarzystwo…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Nie
na wszystkich śluzach się zaczął. Na niektórych trzeba było dokonywać
przenosek. Dlatego dobrze jest się wbijać za barką motorową "Svoboda", którą płyną do
Grodna starsi panowie, tak jak my wykorzystujący ukaz Łukaszenki o ruchu
bezwizowym. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Wieczorem
biwakujemy na dziko, nie mogąc znaleźć pola biwakowego. Za jakimś zakolem
rzeki, na stromym brzegu. Dalej zaczyna się ściana lasu i widać zarysy rowów
strzeleckich, okopów, z czasów wojny. Zapewne tutaj zaczynała się Operacja
Barbarossa. I przez lasy przewaliły się kolejne wojska. Noc jest księżycowa,
ale mroźna. W luku kajaka znajdujemy nad ranem lód. Na trawie osiada szron.</span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxbEhmtQ377pbU12T4q2XUVTnMM92j2MjkwEa1mYi4PhWi-45hE_WqIKaUVHh7UiZNE8x1PNYgCR-AmXxM5CoBbuX7gqlRBQGoZ_4vIUGgGMpGXSznVhYiyxbbBtrp2ziKGKRLxyvncKZF/s1600/IMG_20170501_104306.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjxbEhmtQ377pbU12T4q2XUVTnMM92j2MjkwEa1mYi4PhWi-45hE_WqIKaUVHh7UiZNE8x1PNYgCR-AmXxM5CoBbuX7gqlRBQGoZ_4vIUGgGMpGXSznVhYiyxbbBtrp2ziKGKRLxyvncKZF/s400/IMG_20170501_104306.jpg" width="400" /></span></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: inherit; font-size: small;">Fot. Bartosz Januszewski</span></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Granicę
przekraczamy trzeciego dnia w Rudawce. Jedyne rzeczne przejście na wschodniej
granicy Polski. Od pewnego momentu jeden brzeg jest jeszcze polski, drugi
białoruski. Widać słupy graniczne.
Odprawa nie trwa krótko, wszystkie papiery i ubezpieczenie załatwiła
firma Szot, od której wynajęliśmy kajaki. Wszystko tam opisane – „spław
bajdarką” na „Awgustowskomu kanału so szliuzowanijem i noczlegom na turitskoj
bazie Nemnowo”. Potem nasze „bajdarki” kierują się na rzekę Nieman, w
Priewałkie przekraczamy granicę białorusko-litewską i płyniemy do Druskiennik. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Białoruska
część kanału i rzeka Hańcza robią z początku ponure wrażenie. Drzewa, krzaki i
nadbrzeżne zarośla wycięto. Widzimy więc tylko wykorzeniony piach. Za nim od
czasu do czasu objawia się wioska, gdzie dominuje drewniana zabudowa. Nawet
Związek Sowiecki nie zdążył zmienić tych lasów, za blisko do granicy, do
zasieków, kolczastego drutu, strażniczych wieżyczek. W cieniu granic mogła się
rozwijać przyroda. Teraz dopiero, jak granicę otwarto, brzegi postanowiono
ogołocić. Przed Dąbrówką jednak krajobraz robi się bardziej przyjazny. Wysokie
zalesione brzegi. Widać, że poprowadzono po okolicznych pagórkach ścieżki, na
widokowych pomostach można zobaczyć ludzi, którzy świętują 1 Maja. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">W
Dąbrówce odpoczywamy dobrą godzinę, łowiąc promienie słońca. Nad rozlewiskiem
porozstawiano wiaty, sporo gości z Grodna, romantyczne parki przechadzają się
brzegiem, dziewczyny jak to tutaj często na szpilkach, nie w strojach
sportowych. Na drodze do Niemnowa znów wypływamy z lasu na otwarty teren. Przed
ostatnią śluzą czeka nas przenoska, do małej rzeczki Ostaszanki.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Ostaszanka
jest wartka. Wije się między kilkumetrowymi stokami. Światło już słabnące
wieczorne. Niedaleko przed nami na brzegu pojawia się bóbr, by z widowiskowym
pluskiem zniknąć w wodzie. Baza Niemnowo, o której mówił nam wcześniej Darek z
Szota to rzeczywiście dobrze przygotowane pole biwakowe. Nasza krzątanina na
brzegu nie uchodzi uwadze miejscowych. Podchodzi młode małżeństwo. Próbuję
zagadnąć do nich po rosyjsku, ale okazuje się, że oni są miejscowi. Miejscowi
Polacy znaczy. Jak zresztą większość ludności w rejonie Sopoćkiń. Na dobrą
sprawę jest tak jakbyśmy z kraju nie wyjechali. Pytają czy nie chcemy
przenocować w domu. Pozostajemy jednak przy namiocie. Po dniach marznięcia,
przecież można tu rozpalić ogień i grzać się przy ognisku.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-To
wszystko możecie palić, to dziadostwo – mówi gospodarz. Pokazuje stertę
śmiecia, resztki jakichś szop, dykty, jakieś flaki komórek, z których sterczą
gwoździe. Pod ścianą szopy stoi też resztka przykładnie poukładanego drzewa.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Siekierki
nie chcecie? <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Uznajemy
jednak, że to, co jest w zupełności nam wystarczy. Krążę jeszcze po krzakach w
poszukiwaniu gałęzi. Szybko staje namiot i wysiłki przy ognisku zostają
uwieńczone sukcesem. Płomień strzela wesoło w górę. Z przeciwnej strony rzeczki
jakieś dwieście metrów od nas patrzy na nas strażnicza wieża. To tak, żebyśmy
nie poczuli się do końca jak u siebie. Słychać szum wody. Co jakiś czas bóbr
plaśnie z impetem w wodę, jakby ważył bez mała sto kilo. Wypalają się powoli
tematy, zapadamy w nieskrępowane milczenie, słuchając trzasku ognia. Pigwówka
zamyka oczy. Gdy budzę się o pierwszej, ognisko dogasa. Gdzie patrzeć? Co jest
realniejsze? My jesteśmy. Ale za zasięgiem światła bijącego od paleniska,
zaczyna się ciemność, w której spoczęły wszystkie dawne czasy, z której jakieś
nowe pewnie się wyłonią, w staro-nowym, znajomym, a jednak obcym kształcie.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghcitnhNHvU-4a3OG9JuvgLDFNWBhGEi1HrbgmzVfrjRlmdZdifyIxxepcW5VCgXyNt0cBXIJ8B28BbEKK12dGLw6X478HtxSXHX6phzqNP1baLTYT-vwRguSZnixlEBZaCmmzhVBFfn5Z/s1600/P1090992.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghcitnhNHvU-4a3OG9JuvgLDFNWBhGEi1HrbgmzVfrjRlmdZdifyIxxepcW5VCgXyNt0cBXIJ8B28BbEKK12dGLw6X478HtxSXHX6phzqNP1baLTYT-vwRguSZnixlEBZaCmmzhVBFfn5Z/s400/P1090992.JPG" width="400" /></span></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: inherit; font-size: small;">Fot. Bartosz Januszewski</span></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Rano
wysypiamy się i ruszamy późno. Ostaszanką do Niemna jest może z kilometr. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Ruszamy
dość szybko, jeszcze do końca się nie obudziłem, myśl jest senna, ale nurt dość
wartki. Widzę wystającą spod wody gałąź i mówię „gałąź”, siedzący za moimi
plecami Bart reaguje kierując kajak bliżej środka rzeki. Dziób ledwo muska
gałąź, ale kilkanaście centymetrów pod wodą znajduje się grubszy konar
zdradziecko wyciągając swoje macki w naszym kierunku. Kajak zatrzymuje się na
przeszkodzie. Momentalnie obrata burtą do nurtu. Mocne bujnięcie, jeszcze
rozpaczliwy ruch wiosłem i słyszę głos Barta:<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Toniemy!<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">I
widzę jak wyskakuje z kajaka, ląduje w wodzie po pas. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Kajak,
duża komfortowa jednostka, nabiera szybko wody. Wyskakuję i ja, ląduję w
wodzie.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Obracamy
go! Musimy go obrócić! – krzyczy Bart.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Udaje
się nam obrócić kajak. Wylewa się woda, ale i nasze rzeczy, które lekkomyślnie
– pewnie swego, słabo zabezpieczone, zaczynają wypływać na powierzchnię.
Wyrzucamy paki jedne po drugich na brzeg.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">I
wtedy, niespełna dziesięć metrów od nas, w dół rzeki spod wody wynurzają się
nasze termosy. Wesoło chyboczą się na wodzie. Bart robi ruch jakby chciał po
nie skoczyć, ale jest za późno. Przepadło. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Pobiegnij
zobaczyć dalej, czy jest gdzieś wypłaszczony brzeg, bo tu nie da się go
wyciągnąć – komenderuje mój przyjaciel. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Drapię
się po skarpie do przemoczonych spodni lepi się piach i muł. Za zakrętem jest
kawałek płaskiej łąki z dostępem do wody. Teraz Bart wsiada do kajaka i płynie
tam, a ja przenoszę pakunki lądem. Wyglądam żałośnie. Chlupocze w butach,
przesiąkam zapachem wody. Ostaszanka staje się teraz namacalna węchem. Rzucam
klump zmiętych rzeczy obok kajaka. Na wierzchu ląduje przemokły, świecący się
kolorowo wielkanocny zając – i uśmiecha się do mnie durnie. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Ruszamy
więc dalej milczący i źli. Skupieni, by znów nie wylądować w wodzie. I nagle za
jednym z zakrętów srebrzy się mój termos zaplątany w krzaczory. Chwytam go
szybkim ruchem i humor od razu się poprawia. Termos Barta niestety nie
odnajduje się. Poprzez ciemniejszy kolor trudniejszy był do dostrzeżenia. Na
dodatek, to właśnie w nim znajdowała się herbata, którą mieliśmy się grzać na
Niemnie. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Teraz
nie ma co marudzić. Do Druskiennik ponad trzydzieści kilometrów wodą. A po
drodze jeszcze odprawa. Chwilę potem otwiera się przed nami przestrzeń. Niemen.
<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEji491viW53lhfnuR3dE6V5XYaP8FSgg31YuQVXaJA1UtBE55l47Wevc-jLynNp9h8ZSadqK54blwt82TNbMuZ6A8Rv9NxzpG_8SOgFP4XUQd7bCQmt-hmZjpuDCTgi3CSizXUzieuEaOBk/s1600/P1090998.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEji491viW53lhfnuR3dE6V5XYaP8FSgg31YuQVXaJA1UtBE55l47Wevc-jLynNp9h8ZSadqK54blwt82TNbMuZ6A8Rv9NxzpG_8SOgFP4XUQd7bCQmt-hmZjpuDCTgi3CSizXUzieuEaOBk/s400/P1090998.JPG" width="400" /></span></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: inherit; font-size: small;">Fot. Bartosz Januszewski</span></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Robi
wrażenie ta rzeka, tak duża, a o tak dzikich brzegach. W przeszłości często
graniczna, między Prusami a Rosją, więc opuszczona przez ludzi. Po paru
kilometrach po lewej mamy brzeg litewski, po prawej białoruski. Miejscowości
pojawiają się z rzadka na wysokich brzegach. Trochę mężczyzn na rybałce. Nie wiadomo,
czy po cywilu, czy na służbie. Ta rzeka, która płynie na niżu ma miejscami tak
strome brzegi, że aż dziw. Tak ją zapamiętałem, gdy przekraczałem ją po raz
pierwszy pieszo – jedenaście lat temu mostem w okolicy Merecza. Nagle wyszliśmy
z lasu i powietrze stało się świeższe, przestrzeń można było poczuć w samych
płucach, Niemen płynął kilkadziesiąt metrów w dole. A pielgrzymka nie
zatrzymywała się, rozpędzona masa, w śpiewie przechodziła na drugi brzeg. Myśl
o tym, że wspaniale byłoby płynąć tą rzeką w kajaku, pojawiła się nieśmiało
wtedy. Teraz stała się realnością. Więc mogłem zapomnieć o tym, że jestem
zziębnięty, brudny i mokry, cieszyłem się krajobrazami, machaliśmy dziarsko
wiosłami. Spychało nas niekiedy w stronę brzegu, ale miejscami trafialiśmy w
główny nurt i wtedy drzewa migające nam po obu brzegach mierzyły na prędkość. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Tylko
nie przegapcie tej wieży w Priwałce – brzmiał nam w głowach głos Darka -Nie
wiem jak ją można przegapić, ale takie przypadki się zdarzały. Może to wygląda
niepozornie, człowiek myśli, że to jeszcze nie to, a potem okazuje się, że
jednak. A wtedy – na Białoruś już więcej nie wjedziecie, bo oni traktują to
jako nielegalne przekroczenie granicy. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">No
więc pilnujemy się. Na białoruskim przejściu czeka nas delegacja. Trzech ze
Straży Granicznej i jedna celniczka. Witają nas serdecznie.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Dwóch
znika z naszymi paszportami w budyneczku. Jeden z nich zostaje z nami. I
celniczka.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Dokąd
płyniecie? – pyta. Mówi płynnie po
polsku. Pyta czy nie za wcześnie na spływy.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Latem
tu byś przyjechał – mówi do Barta. – Żonę masz?<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Mam,
ale moja żona w domu.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Żonę
zostawił w domu, „druga” wziął na katastrofę – dodaję wyłażąc z kajaka.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Wszyscy
się śmieją.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Wypadek
– zauważa pogranicznik.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Ano.
Zdarzyło się. Na Ostaszance. Tam koło Niemnowo taka mała rzeczka. A pan dobrze
mówi po polsku…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Białorusin
uśmiecha się spod swojej wysokiej czapki:<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Nauczyłem
się oglądając telewizję. Czterech pancernych się patrzyło. I smerfiki… Potem na
granicy stałem, z z tirowcami rozmawiałem. A teraz tu – nie ma językowej
praktyki…Polaków prawie nie ma. A Litwini to po rosyjsku, ich język bardzo
trudny….<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-wymienia
jakieś trzy litewskie zwroty -To tyle mojej znajomości litewskiego…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Pewnie
mały ruch, pierwszy kajak dzisiaj – zagaduje Bart.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Pierwszy
w tym roku! – śmieje się mundurowy.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Gdyby
nie ta granica, to powstałby tu kurort, drugie Druskienniki. Za Związku
Radzieckiego już zaczęli budować. Ale potem Związek się rozpadł…<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Chcecie
coś zadeklarować na granicy? – pyta po rosyjsku dziewczyna, ale takim głosem,
że wiemy – żartuje. -Nie? Alkohol? Narkotyki? Nic? – śmieje się.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Ich
koledzy przynoszą dokumenty.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-No
to zadzwonimy do Litwinów, żeby do was wyszli – mówi nasz rówieśnik, co oglądał
po polsku Smerfiki. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Pomagają
nam zepchnąć kajak na wodę i życzą wszystkiego najlepszego.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Litwini
na drugim brzegu po chwili faktycznie wychodzą. Widzimy ich z daleka. Taka sama
delegacja. Trzech ze straży i celniczka. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Do
nich to chyba po angielsku trzeba się odezwać – zastanawiamy się.<o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">-Dzień
dobry! – rozprasza nasze wątpliwości najstarszy z celników, gdy już przybijamy.
Też mówi płynną polszczyzną. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Wszystko
się powtarza, tyle, że sprawdzanie dokumentów jest dużo krótsze. <o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Znów
opowiadanie o porannej przygodzie i znów jesteśmy miłą odmianą w tej nudnej
chłodnej wiośnie nad Niemnem. Jest tak swojsko, jakby mundury były tylko
elementem jakiejś gry terenowej, po końcu której wszyscy mielibyśmy iść na
piwo. <o:p></o:p></span></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="line-height: 107%;"><span style="font-family: inherit;">Wsiadamy
do Kajaka. Po jakimś czasie naszym oczom ukazuje się zapowiedź Druskiennik. Na
wysokim brzegu sterczy masyw zadaszonego narciarskiego stoku. Lądujemy pod
mostem, zaczepiają nas wszyscy przechodnie, którzy są Polakami na majówce.
Wkrótce zajeżdża po nas samochód Szota. Opowieści będziemy mogli kontynuować
zaproszeni do wieczornego grilla, Bart będzie brylował znajomością ślonskoj
godki i nie będzie się nam chciało jechać, będzie się nam chciało być… </span><span style="font-family: Times New Roman, serif; font-size: 10pt;"><o:p></o:p></span></span></div>
artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-74204096046480518072017-04-11T20:19:00.004+02:002017-04-11T20:19:58.604+02:00Do tych co czytają<span style="background-color: white; color: #1d2129; font-family: Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px;">"Nie boli mnie nigdy krytyka, a interesuje. Boli mnie tylko niezrozumienie"</span><br />
<span style="background-color: white; color: #1d2129; font-family: Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px;">Jerzy Giedroyć w liście do Andrzeja Bobkowskiego</span><br />
<span style="background-color: white; color: #1d2129; font-family: Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px;"><br /></span>
<span style="background-color: white; color: #1d2129; font-family: Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px;">Ludzie przyzwyczajają się do czyichś poglądów – bardziej niż sam zainteresowany. Raz przyczepią jakąś łatkę i są później wierni temu wyborowi. Od środka, od strony głównego bohatera wygląda to zupełnie inaczej – to dynamiczny, żywy proces. Coś kumuluje się bardzo długo, a potem wystarczy jedna kropla, żeby przeważyć. Nie tyle poglądy się zmieniły, bo jeśli tylko ktoś jest wierny swoim zasadom – to jest tu jeden constans, kręgosłup; ale zmieniło się umocowanie, obudowanie tych</span><span class="text_exposed_show" style="background-color: white; color: #1d2129; display: inline; font-family: Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px;"> poglądów, zasad. Oczywiście większość ludzi pozostaje na poziomie powierzchownych płycizn; powtarzanych sloganów, trzymania z jednymi przeciw drugim, większość ludzi chce się utwierdzać i utwierdza się w twierdzach podobnych im powierzchowności. Także powierzchowne i teatralne są ich wolty i zdrady. To z jazgotem takich osobowości, które nie mają w gruncie rzeczy nic do zaoferowania wciąż musimy się stykać, to nimi jesteśmy epatowani. Można całe życie czytać rzeczywistość jak kryminał – poszukiwać ręki mordercy. Ale rzeczywistość nie jest kryminałem, ani melodramatem, rzeczywistość jest jak – dajmy na to – Doktor Żywago, skomplikowana, wielowątkowa, pełna fatalizmu, niechcianych przypadków, jest sumą błędów i niespełnień. Z własnym nagromadzonym przez lata rozpoznaniem rzeczywistości pozostajemy sami – bo jest ona nieprzekładalna, jest tylko nasza, tylko dla nas jest aktem dramatu.</span>artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-24292876510908154742017-04-10T15:15:00.003+02:002017-04-10T15:15:59.360+02:00Zapis spotkania u "Pieśniarzy" we Wrocławiu<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/2GjELmh7nxk/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/2GjELmh7nxk?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
(Cz. I-II, rozmowa, cz. III-IV wiersze)</div>
<br />artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-51946860870435643002017-03-29T21:23:00.002+02:002017-03-29T21:23:58.589+02:00Spotkanie autorskie we Wrocławiu<span style="background-color: white; color: #1d2129; font-family: Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px;"><b>6 kwietnia (czwartek) o godz. 19:30</b> we wrocławskim klubie poetycko-muzycznym </span><a aria-controls="js_1q4" aria-describedby="js_1q5" aria-haspopup="true" class="profileLink" data-hovercard-prefer-more-content-show="1" data-hovercard="/ajax/hovercard/page.php?id=417722828312602" href="https://www.facebook.com/Piesniarze/" id="js_1q6" style="background-color: white; color: #365899; cursor: pointer; font-family: Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px; text-decoration: none;" tabindex="0">Pieśniarze</a><span style="background-color: white; color: #1d2129; font-family: Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px;"> (Ul. Szewska 68 a) odbędzie się moje spotkanie autorskie, które poprowadzi prof. Dorota Heck.</span><span style="background-color: #f6f7f9; color: #1d2129; font-family: Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 12px;"> </span><span style="background-color: white; color: #1d2129; font-family: Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px;">Po spotkaniu wystapi kwartet smyczkowy ,,na strunach głosowych i nie tylko" - nie tylko bo będzie także kilka piosenek...</span><div>
<span style="background-color: white; color: #1d2129; font-family: Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px;"><br /></span></div>
<div>
<span style="background-color: white; color: #1d2129; font-family: Helvetica, Arial, sans-serif; font-size: 14px;">Serdecznie zapraszam.</span></div>
artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-25814939449360256162017-01-30T23:20:00.000+01:002017-01-30T23:27:21.974+01:00Artur Nowaczewski - nowa strona na facebookuPierwszy blog założyłem jedenaście lat temu, pod obecnym adresem pozostaję sześć lat. Czasy się zmieniają. Blog na blogspocie pozostaje bez zmian, od czasu do czasu będę tu wrzucał - zwłaszcza dłuższe teksty, ale częstsze aktualizacje (zdjęcia, wypisy z książek, komentarze etc.) będą się ukazywać na mojej stronie na facebooku:<b><span style="font-size: large;"> <a href="https://www.facebook.com/pg/Artur-Nowaczewski-pisarz-1157682241010947/posts/">Artur Nowaczewski: pisarz</a></span></b>, na którą zapraszam.artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-80512328151701213582017-01-27T11:44:00.000+01:002017-01-27T11:44:38.459+01:00Dziadek, Bałtyk, Wieczno<div class="MsoNormal">
<b> </b><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFrbEteZ4HtU6Q-bNSAKxY7r6S7c7sU7fzXIQlswFS1l3bfa8iSztsW7IOjorDNkyq0e7XTJFDqE0yvXNURiS_m5f9u9mQsoxNQzlGlnO3WK5qgjs03hY7AyB62KmQXko_y2pG7FI_YbDy/s1600/WIECZNO.jpg" imageanchor="1" style="background-color: white; margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" height="265" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFrbEteZ4HtU6Q-bNSAKxY7r6S7c7sU7fzXIQlswFS1l3bfa8iSztsW7IOjorDNkyq0e7XTJFDqE0yvXNURiS_m5f9u9mQsoxNQzlGlnO3WK5qgjs03hY7AyB62KmQXko_y2pG7FI_YbDy/s400/WIECZNO.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: x-small;"> Fot. Archiwum MIR</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-size: x-small;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b> </b>Morze?
Długo jedynie dystans, niechęć, obawa. Wszystko z powodu ekologicznej
katastrofy. Z dzieciństwa zapamiętałem najbardziej obraz zwałów czarnych,
śmierdzących glonów, wymieszanych z wyrzucanymi przez fale na brzeg śmieciami.
Mogłem na ten skażony Bałtyk jedynie popatrzeć, nie wolno mi było w nim
zanurzyć stopy. Pierwszym morzem, które poczułem wszystkimi zmysłami stało się
więc Morze Żółte. Inne od naszego, z inną barwą wód, z kamienistym dnem i
skalistymi klifami. Jeździliśmy nad nie, gdy tato pracował w Korei Północnej.
Ono również mnie jednak nie zachwyciło – poraniłem sobie stopy o ostre ułomki
skał i muszli zalegające na dnie. Dopiero potęga Morza Japońskiego i piaszczysta
plaża w Wonsanie wprawiły mnie w zachwyt. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A potem – <span style="background: white; color: white;"> </span>powrót
nad Bałtyk. Gdańsk był dla mnie zawsze miastem odwróconym od zatoki. Morze
znajduje się gdzieś na rogatkach miasta i przez całe miesiące można go nie
widzieć. W Gdyni, gdzie teraz mieszkam, jest inaczej: widać je już z peronu
kolejki, bo idealnie prosta ulica 10 Lutego wpada w Skwer Kościuszki. Szerokie
modernistyczne ulice, morska bryza i widoki na gdyńską marinę z lasem
jachtowych masztów odcisnęły się w wierszu „Amsterdam”, zainspirowanym piękną
pieśnią Jacquesa Brela. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jednak to
najgłębsze i najbliższe morze było we mnie – i w naszej rodzinie – obecne od zawsze: od śp. dziadka Bronisława
Bogdanowicza. Dziadek, kapitan żeglugi wielkiej, wyłania się z mojej pamięci <span style="background: white;">jako </span>archetypowy wilk morski. Gdy miałem pięć
lat, podał mi do jedzenia śledzie w oleju. Byłem tym bardzo przejęty: – skoro
dziadek je śledzie, to znaczy, że jedzą je prawdziwi mężczyźni. W przypływach
dobrego humoru opowiadał o zabawnych historiach z lat pływania, ale ciężka
praca w rybołówstwie dalekomorskim miała dla niego więcej cieni niż blasków. Patrzył na nią
trzeźwo, na pozór bez sentymentu, jednak dało się odczuć, że kochał ją surową i
dyskretną miłością. Wystarczyło posłuchać, jak mówił o swoim ulubionym statku,
małym trawlerze „Wieczno”: „Czasem chce
się go pogłaskać”. Dlatego nazwa „Wieczno”<span style="background: white;"> </span>do
dziś brzmi dla mnie jak sacrum – wieczność konkretna jak pokład. „Szczęśliwy
statek” – pisał w pamiętniku – "masę razy chodziliśmy
przez Atlantyk, przeżyliśmy na nim cztery huragany". <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nazywano go
borsukiem, bo rzadko opuszczał swoją kajutę. Kiedy już jednak stanął na mostku,
potrafił z niego nie schodzić przez 72 godziny... Były też sytuacje, w których
zachował się jak bohater, ale nigdy się tym nie chwalił. Babcia przechowuje
książkę Stanisława Rymaszewskiego <i>Wykarczowani zza Buga</i> z dedykacją
autora, który w celach badawczych pływał kiedyś na „Wiecznie”. Dedykacja brzmi:
<i>Drogiemu Bronkowi
Bogdanowiczowi Kapitanowi ż.w. z wdzięcznością za manewr m.t. Wieczno, którym
21.VI.1971 uratował życie siedmiu z wywróconego w sztormie pontonu
(niemieckiego m.t. Eisbar) na północ od Islandii. Jednym z nich jest autor tej książki, Bóg
zapłać Kapitanie</i>!"
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="background: white; text-align: justify;">
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial;">
Byłem z Dziadkiem Bronkiem serdecznie związany. To on wielokrotnie
polecał mi książkę Karola Olgierda Borchardta <i>Znaczy kapitan</i>, ale ja nie
lubiłem wtedy marynistyki i za jego
życia nigdy po nią nie sięgnąłem. Borchardt był nauczycielem dziadka ze Szkoły
Morskiej; kontakt utrzymywali także po jej ukończeniu. W latach
siedemdziesiątych, gdy dziadek Bronek był bliski śmierci, Borchardt odwiedził
go w szpitalu i tchnął nadzieję powrotu do życia. Był więc dla nas autor<i> Szamana morskiego </i>postacią
jakby „rodzinną”, realną, bliską.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="background: white; text-align: justify;">
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="background: white; text-align: justify;">
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial;"> Ale </span><i>Znaczy kapitana</i><span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial;"> zacząłem
czytać dopiero po śmierci dziadka, jakby chcąc w ten sposób porozmawiać z nim
jeszcze, przyswoić sobie jego duchowe wartości. </span><span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial;">T</span><span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial;">o książka o więzi, która zawiązuje się między
młodym oficerem a kapitanem. O uczniu i mistrzu, ich męskiej przyjaźni.
Płakałem czytając o śmierci „Znaczy Kapitana” i były to moje pierwsze od
dzieciństwa łzy nad książką. Znalazłem
na jej stronicach prawdziwych mężczyzn, którzy brali na siebie ciężar
odpowiedzialności, zachowując jednocześnie szorstką wrażliwość, skrywaną pod
maską suchego oficerskiego konwenansu. Szczególnie objawiło się to w historii
konika z Halifaxu, którego Borchardt nazwał Jakubem Paganelem. Zainspirowała
mnie ona do napisania „Malutkości i morza”. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="background: white; text-align: justify;">
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="background: white; text-align: justify;">
Kończąca ten rozdział rozmowa Borchardta
ze Stankiewiczem należy, <span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial;">jak sądzę, do
największych scen w naszej literaturze. Ilekroć do niej wracam, ściska mi
gardło. Nic więc dziwnego, że podobnie działa na mnie wiersz Walta Whitmana</span> zaczynający się od słów „Oh,
captain, my captain...” W moim życiu miałem przecież szczęście znać prawdziwego
Kapitana...<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="background: white; text-align: justify;">
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial;">(2012)</span><span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial;"> <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="background: white; text-align: justify;">
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="background: white; text-align: justify;">
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial;">Wypowiedź ukazała się w antologii <i>Morza polskich poetów. Wiersze i wypowiedzi, </i>red. Zbigniew Jankowski, Gdańsk 2013.</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-72653557259385033312016-12-08T20:37:00.000+01:002016-12-08T20:37:14.195+01:00Komu potrzebna jest dzisiaj krytyka artystyczna?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/jTZhytHo1B8/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/jTZhytHo1B8?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />
29 listopada odbyła się organizowana przez Fundację Pomysłodalnia i Instytut Kultury Miejskiej debata "Komu jest dzisiaj potrzebna krytyka artystyczna?", w której udział wzięli<span style="background-color: white; color: #333333; font-family: inherit;">: Anna Chę</span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: inherit;">ćka-Gotkowicz (Uniwersytet Gdański), Joanna Puzyna-Chojka (Uniwersytet Gdański), Zbigniew Mańkowski (Akademia Sztuk Piękn</span><span style="background-color: white; color: #333333; font-family: inherit;">ych w Gdańsku), Maciej Nowak (Teatr Polski w Poznaniu) oraz niżej podpisany. Cały przebieg spotkania dostępny na załączonym filmie. </span><br />
<br />
<br />artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-64763193898296320912016-11-22T18:41:00.000+01:002016-11-22T18:41:59.471+01:00O "Sprawiedliwych zdrajcach" Witolda Szabłowskiego<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkQLRbyFsEiBO4-d6tLhTQjZoJJKDrd6NwhHnfFMhelxvXf0oxltDcm2_vVvCTyViE28Va0l3sbFo5dnye4qOeBwCDcZTC4f9RAZQ3GjX_rYxXw5VsiPKI5y4CqVPU_1uz1Mr4B4l9wGx6/s1600/7544_99906327544.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkQLRbyFsEiBO4-d6tLhTQjZoJJKDrd6NwhHnfFMhelxvXf0oxltDcm2_vVvCTyViE28Va0l3sbFo5dnye4qOeBwCDcZTC4f9RAZQ3GjX_rYxXw5VsiPKI5y4CqVPU_1uz1Mr4B4l9wGx6/s320/7544_99906327544.jpg" width="224" /></span></a></div>
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<i><span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: white; color: #686868; font-size: 14px;">autor czasami popada w sprzeczność – chciałby pojednania krajów i narodów, działań na poziomie polityki historycznej i z taką tezą zdaje się pisać swój reportaż. Chwilami też za bardzo stara się kontrolować emocje czytelników, wtrącając pachnące językiem niespecjalnie pogłębionej publicystyki własne komentarze. Tymczasem najcenniejsze w jego książce jest to, co wychodzi poza zaklęty krąg rozważań na temat zbiorowej odpowiedzialności. O ile łatwo bowiem jest wywołać na gruncie politycznym nienawiść, prawie niemożliwe jest zaprogramowanie pojednania. Czy zatem skazani jesteśmy na determinizm? </span><span style="background-color: white; border: 0px; color: #686868; font-size: 14px; margin: 0px; outline: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Sprawiedliwi zdrajcy</span><span style="background-color: white; color: #686868; font-size: 14px;"> dostarczają dowodów, że nie. Poza determinizmem znajduje się przede wszystkim głęboko pojmowana wiara, co ujawnia się zwłaszcza w mało znanym w Polsce wątku czeskim – wprowadzonym przez opowieść pastora Jana Jelinka. Pastor jako Czech (Czechów mieszkało na Wołyniu kilkadziesiąt tysięcy) nie jest uwikłany w narodowe waśnie – dzięki temu jest najbardziej obiektywnym z narratorów, a jednocześnie uczestnikiem zdarzeń. Dobro pojawia się wbrew okolicznościom, czasami wbrew logice, otwiera na tak współcześnie ignorowany pierwiastek tajemnicy. Pisarz tworzy też poruszające portrety Ukraińców – potomków sprawiedliwych z Wołynia, którzy wrażliwości nauczyli się od swoich rodziców, od nich dowiadywali się o objętej tabu zbrodni oraz o tym, że leżące w ziemi i w domach sąsiadów cenne przedmioty pochodzącą z grabieży polskich domów.</span></span></i><br />
<span style="font-family: inherit;"><br /></span>
<span style="font-family: inherit;">Na stronach Instytutu Książki ukazał się mój tekst poświęcony reportażowi Sprawiedliwi zdrajcy Witolda Szabłowskiego. Cały tekst można znaleźć pod linkiem: <a href="http://www.instytutksiazki.pl/ksiazka-tygodnia,aktualnosci,35913,sprawiedliwi-zdrajcy--sasiedzi-z-wolynia.html">http://www.instytutksiazki.pl/ksiazka-tygodnia,aktualnosci,35913,sprawiedliwi-zdrajcy--sasiedzi-z-wolynia.html</a></span>artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-6901460375462419512016-09-18T18:00:00.000+02:002016-09-26T13:19:36.347+02:00W Moskwie<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;">Jadąc autobusem do Moskwy można było
poczuć przedsmak wielkich przestrzeni. Im dalej na wschód, tym mniej ludzi. Już
Łotwa wydawała się wyludniona. W piwnym ogródku na rynku małego miasteczka krzesła
o dziewiętnastej sterczały nogami do góry. Na ulicach nikogo. Zdawało się, że
jadę w przeszłość – tam gdzie jest bardziej pusto, lasy bardziej nieprzebyte,
drogi rozrzedzone. Na przejściu granicznym w Buraczkach autobus dotarł koło
północy. Granica wyrwała mnie ze snu.
Wydała się przez to intensywniejsza, z tym całym prześwietlaniem bagaży,
nazwisk, wiz, zaproszeń. Jakby dalszy
ciąg śnienia.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;">-Co
masz w tej siatce? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;">-Książki.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;">-Co
za książki?<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;">-Moje
książki, jadę na seminarium poetów w Moskwie…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;">-Pisatiel?
– uśmiechnął się ironicznie pogranicznik.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;"> „Pisatiel”… to zabrzmiało dumnie jak nieomal
dysydent. Wziął do ręki moją książkę krytyczną, przekartkował. To samo zrobił z
tomikami. Na okładce widniało zdjęcie. Spojrzał na mnie przeciągle. Porównał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;">Potem można było z powrotem zapaść w sen. Z
Buraczków jechało się jeszcze całą noc. Monotonnie, wciąż przez lasy. Wciąż
prawie bezludnie. Kto wie – może zapatrzony w mapę, kiedyś dawno – wmawiałem
sobie tę bezludność. Ale wsi rosyjskiej zobaczyłem tej nocy tyle co nic.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj11FkOggmZN8wC0F8wZ_WaHzUwstxyWKDkZA8JLgmbHV1JdpahR8DWSpalnYhlZYCSDO8_AbwTHx2d-_bHWVIMI9AjFxrHE5QzSaPRgARu-P7zrPj8xACdZFxX8cIwvIJCVIo9fPsKIn5F/s1600/DSCF5108.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj11FkOggmZN8wC0F8wZ_WaHzUwstxyWKDkZA8JLgmbHV1JdpahR8DWSpalnYhlZYCSDO8_AbwTHx2d-_bHWVIMI9AjFxrHE5QzSaPRgARu-P7zrPj8xACdZFxX8cIwvIJCVIo9fPsKIn5F/s400/DSCF5108.JPG" width="400" /></span></a></div>
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span>
</span><br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 107%;"><v:shapetype coordsize="21600,21600" filled="f" id="_x0000_t75" o:preferrelative="t" o:spt="75" path="m@4@5l@4@11@9@11@9@5xe" stroked="f">
<v:stroke joinstyle="miter">
<v:formulas>
<v:f eqn="if lineDrawn pixelLineWidth 0">
<v:f eqn="sum @0 1 0">
<v:f eqn="sum 0 0 @1">
<v:f eqn="prod @2 1 2">
<v:f eqn="prod @3 21600 pixelWidth">
<v:f eqn="prod @3 21600 pixelHeight">
<v:f eqn="sum @0 0 1">
<v:f eqn="prod @6 1 2">
<v:f eqn="prod @7 21600 pixelWidth">
<v:f eqn="sum @8 21600 0">
<v:f eqn="prod @7 21600 pixelHeight">
<v:f eqn="sum @10 21600 0">
</v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:f></v:formulas>
<v:path gradientshapeok="t" o:connecttype="rect" o:extrusionok="f">
<o:lock aspectratio="t" v:ext="edit">
</o:lock></v:path></v:stroke></v:shapetype><v:shape id="Obraz_x0020_1" o:spid="_x0000_i1028" style="height: 340.5pt; mso-wrap-style: square; visibility: visible; width: 453.75pt;" type="#_x0000_t75">
<v:imagedata o:title="" src="file:///C:/Users/Artur/AppData/Local/Temp/msohtmlclip1/01/clip_image001.jpg">
</v:imagedata></v:shape></span><span style="line-height: 107%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;">A
Moskwę ujrzałem – jak miasto w Ameryce. Ogromne City. Drapacze chmur. Wyłaniała
się z tego kraju jak coś zupełnie z innej materii. Z innego świata. Jedziesz w
przeszłość, a lądujesz w przyszłości. Zegar zdaje się biec wstecz, a potem
przyśpiesza.</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="text-indent: 35.4pt;"><br /></span>
<span style="text-indent: 35.4pt;">Po mieście jeździ się metrem. Sieć linii
metra rozchodzi się gwiaździście i liniami okrężnymi, ciągle wsiadasz,
wysiadasz, przemykasz przez korytarz, pod tymi żyrandolami, obok rzeźb, które
nie wiesz – bardziej z socjalizmu, czy z Leni Riefienstahl… schody w górę, w
dół, są tak długie, że ludzie czytają na nich gazetę, książkę. Inni pędzą – by
zyskać pół minuty. Nie daj Boże, stanąć z lewej strony. Tu ruch odbywa się jak
po autostradzie. Za zasięgiem metra zaczynają się elektryczki i pociągi
dalekobieżne ruszające na wszystkie strony świata z dziewięciu dworców.</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJBps7RxjX_e0UTdpQMvJ6SAYYvYZmoBEe-4Fh5wp9IdeCCPcYl1FZgzWnt0bA9p1Sg7Tb9Qpna2_jsPAVYH4GYVd1Udpi5aJUvDqZpoCp6c45xB0ZTiVZokV5aRUb9IYgm3yrzSpNRA3x/s1600/DSCF5064.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJBps7RxjX_e0UTdpQMvJ6SAYYvYZmoBEe-4Fh5wp9IdeCCPcYl1FZgzWnt0bA9p1Sg7Tb9Qpna2_jsPAVYH4GYVd1Udpi5aJUvDqZpoCp6c45xB0ZTiVZokV5aRUb9IYgm3yrzSpNRA3x/s400/DSCF5064.JPG" width="400" /></span></a></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 107%;"><v:shape id="Obraz_x0020_2" o:spid="_x0000_i1027" style="height: 340.5pt; mso-wrap-style: square; visibility: visible; width: 453.75pt;" type="#_x0000_t75">
<v:imagedata o:title="" src="file:///C:/Users/Artur/AppData/Local/Temp/msohtmlclip1/01/clip_image002.jpg">
</v:imagedata></v:shape></span><span style="line-height: 107%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 110.25pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;">Nigdy nie poznawałem Moskwy z mapą w ręku,
teraz też nie miałem mapy. Chodziłem na
ślepo, trafiając na znajome z literatury nazwy. Nigdy nie układały się dla mnie
w jedną przestrzeń, wisiały w powietrzu – były jak z odległego mitu. Gdzie jest Arbat podpowiedziała mi nazwa
stacji. Ale inne ulice – robiły przyjemniejsze wrażenie. Chociażby Nikolska… Zaraz
obok był sklep GUM – stuletnia galeria handlowa. Wyglądał oczywiście zupełnie
inaczej niż ćwierć wieku temu. Jako dziecku imponował ogromem. Jak przez mgłę
pamiętam sklepy z futrami. No i z zabawkami. Teraz zamiast nich - Armani. Znane
drogie marki odzieżowe. Tylko budynek i czekoladowe cukierki pozostały tutaj te
same. Przez ćwierć wieku nie zmieniły
się wzory na papierkach. „Miszka Kosołapyj”, cukierki z Nieumiałkiem/Nieznajką,
cukierki z wiewiórką, „Krasnyj Oktiabr”… <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 110.25pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 110.25pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;">Kreml jak Kreml. Teraz, w słońcu
prezentował się okazalej niż w listopadowej szarzyźnie. Kawałek za nim trafiłem
na most, gdzie zastrzelono Borisa Niemcowa. Obok pruły auta, a przy
balustradzie morze kwiatów. Zdjęcia z jego podobizną. Nad wszystkim czuwali
jacyś ochotnicy. Niespecjalnie ktoś się tu zatrzymywał. Całkiem przypadkowo
trafiłem też na Łubiankę. Znaczy na plac obok cieszącego się ponurą sławą
gmachu. Został przebudowany trzydzieści lat temu. Instytucja urzęduje tam ta
sama, zmienia tylko nazwy.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 110.25pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5iQugGtWBg3DvvswkEr_rC3YVVnMk0_MMea2p0rXAFTZT_AyF5ywJgl28pOgG-jm9IxhIL4W7R8poR9NzWfevh8efaPkckQTBDSo3Nn6q4CsTskS6f979yOF06AYOiFuwGAj8_uekQ9Tu/s1600/DSCF5068.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5iQugGtWBg3DvvswkEr_rC3YVVnMk0_MMea2p0rXAFTZT_AyF5ywJgl28pOgG-jm9IxhIL4W7R8poR9NzWfevh8efaPkckQTBDSo3Nn6q4CsTskS6f979yOF06AYOiFuwGAj8_uekQ9Tu/s400/DSCF5068.JPG" width="400" /></span></a></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 110.25pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 110.25pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 107%;"><v:shape id="Obraz_x0020_4" o:spid="_x0000_i1026" style="height: 340.5pt; mso-wrap-style: square; visibility: visible; width: 453.75pt;" type="#_x0000_t75">
<v:imagedata o:title="" src="file:///C:/Users/Artur/AppData/Local/Temp/msohtmlclip1/01/clip_image003.jpg">
</v:imagedata></v:shape></span><span style="line-height: 107%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 110.25pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 110.25pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;">Centrum miasta można było okrążyć idąc bulwarami
pod szpalerem drzew. Czasu nie było dużo by oswoić się z miastem na piechotę.
Aby poznać je systematycznie ulica po ulicy, przeczytać krokami, odległościami.
Nałożyć na niejasne wyobrażenia siatkę mapy. Rytm, w jakim je poznawałem – był ciągłym
schodzeniem pod ziemię i ponownym wychodzeniem na słońce. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 110.25pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 110.25pt; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;">***</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="text-indent: 35.4pt;"><br /></span>
<span style="text-indent: 35.4pt;">Seminarium poetyckie odbywało się w Pieriediełkinie.
Jedzie się tam elektryczką. Jest nowe i stare Pieriediełkino, nowe to po prostu
jeszcze jedno podmoskiewskie blokowisko, stare – po drugiej stronie torów to
kolonia rozrzuconych po lesie daczy przeznaczonych dla artystów w czasach
sowieckich. Idea tej dziwnej wsi-dzielnicy-kolonii powstała tak: kiedyś Stalin
spytał Włochów, jak żyją u nich pisarze.</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;">-Ano
dobrze, siedzą sobie w willach za miastem i piszą. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;">-Nasi
też mogą mieć wille – stwierdził Stalin.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 107%;">I
tak powstało Pieriediełkino.</span><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt;"> </span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt;"><br /></span>
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt;">Dacze, drewniane, spory rozmiarów
budynki budowano na rozległych posesjach. Kiedyś nie były szczelnie od siebie
odgrodzone. W płotach znajdowały się furtki, można było swobodnie przechodzić
od sąsiada do sąsiada. A sąsiadami byli wyłącznie twórcy… Kolonia twórcza.
Dzielnica samych znajomych. Czy to artystyczne (a sądząc po epoce polityczne)
stężenie było do wytrzymania? Trwały przecież, w latach trzydziestych, czystki.
Co rusz ktoś z Pierediełkina znikał, jego rodzina opuszczała dom. A na ich
miejsce – przychodził inny literat. Sielanka, która z dnia na dzień mogła się
zamienić w obóz. Przyjaciel albo sąsiad który mógł się okazać denuncjatorem.</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 107%;"><v:shape id="Obraz_x0020_3" o:spid="_x0000_i1025" style="height: 340.5pt; mso-wrap-style: square; visibility: visible; width: 453.75pt;" type="#_x0000_t75">
<v:imagedata o:title="" src="file:///C:/Users/Artur/AppData/Local/Temp/msohtmlclip1/01/clip_image004.jpg">
</v:imagedata></v:shape></span><span style="line-height: 107%;"><o:p></o:p></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;"> </span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRS3gi6I3FrZXb73wR7pdwu7JqkANHmXSlK0XwWsJkCOWIEE-W0ivQIkAQMiHkxpPVtUa3h4SI3238ZuEMURy8L7_h6DlpPbKpfJqK5ZXqrPmEVj-hU_JY88zRLR7Q3-ax1jhW8lVxf1Y1/s1600/DSCF5079.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRS3gi6I3FrZXb73wR7pdwu7JqkANHmXSlK0XwWsJkCOWIEE-W0ivQIkAQMiHkxpPVtUa3h4SI3238ZuEMURy8L7_h6DlpPbKpfJqK5ZXqrPmEVj-hU_JY88zRLR7Q3-ax1jhW8lVxf1Y1/s400/DSCF5079.JPG" width="400" /></span></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-family: inherit;"><o:p></o:p><br /></span>
</span><br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;">Muzeum
Pasternaka może sprawić zawód. Niewiele tu oryginalnych sprzętów. Droga do jego
założenia w czasach ZSRR była kręta i sama w sobie jest też odrębną historią.
Trzeba zdać się na imaginację. Biurko stoi w tym samym miejscu, można wyobrazić
sobie, jak padało światło, gdy pisarz pracował nad <i>Doktorem Żywago. </i>Wiadomo, kto z nim mieszkał, kto odwiedzał. I
jakoś już dwoma równoległymi torami zaczynają biec – jego życie i rytm
powieści. W jednym z pokoi odbyliśmy jedną z naszych seminaryjnych dyskusji,
czytaliśmy też wiersze i wysłuchaliśmy niedużego koncertu na fortepian i
skrzypce.</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="text-indent: 35.4pt;"><br /></span>
<span style="text-indent: 35.4pt;">Nasz hotel znajdował się przy samych
torach. Po odgłosach rozpoznawaliśmy wkrótce bezbłędnie: elektryczka,
pośpieszny, i długie nocne monotonne przejazdy towarowych… Dyskusje odbywały
się w dużym jasnym namiocie, który stał w hotelowym ogrodzie. Pod drzewami
stało też kilka stolików, gdzie można było siedzieć do późna. Byliśmy zatem w
Moskwie, ale właściwie to zupełnie poza miastem…</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><i style="text-indent: 35.4pt;"><span style="line-height: 107%;"><br /></span></i>
<i style="text-indent: 35.4pt;"><span style="line-height: 107%;">W
wieku XIX cała kultura rosyjska żyła w szlacheckich dworach, w XX zaś – w
kuchniach. Pierestrojka także. Całe życie szestidiesatników, czyli pokolenia
lat sześćdziesiątych, było właśnie takie – kuchenne. Dzięki niech będą
Chruszczowowi! To za jego czasów zrezygnowano z komunałek i wprowadzono
oddzielne kuchnie, gdzie można było psioczyć na władzę, a co najważniejsze –
nie bać się, bo w kuchni wszyscy byli swoi. Tam rodziły się nowe idee,
fantastyczne projekty. Opowiadano sobie dowcipy (…) Wyrośliśmy w kuchniach,
nasze dzieci także, razem z nami słuchały Galicza i Okudżawy. Puszczaliśmy
sobie Wysockiego… Łapaliśmy BBC </span></i><span style="line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">– pisała Swietłana
Aleksijewicz. (*S. Aleksijewicz, Czasy seconhand, tł. J. Czech, Czarne,
Wołowiec 2014)</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="text-indent: 35.4pt;"><br /></span>
<span style="text-indent: 35.4pt;">Z
takich właśnie to kuchni wyłonili się rosyjscy uczestnicy seminarium – z
nieoficjalności i serdeczności. Był w nich też w nich jednak jeszcze rodzaj
solennej powagi – gdy mówili o literaturze. Literatura była czymś ważnym i
przeżywanym bez zadęcia. Życie literackie pozostawało do niej jedynie dodatkiem. Dyskusje
były długie, meandrowały. Znali wiele swoich i cudzych wierszy na pamięć. To
wszystko nie odbywało się w oparach wódki. Jedyną wódką, jaką piliśmy w te dni
– była przywieziona przez Polaków butelka Wyborowej. Zamiast tego na stołach
królowało wino, wieczorne śpiewy przy gitarach.</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: inherit;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit; line-height: 107%;">Drugiego dnia udaliśmy się do domku
Okudżawy. Jest to prawdziwy „muziej”. Muziej tym się różni od muzeum, że
przewodnik ma tu władzę jak konduktor w transsyberyjskiej kolei. Trzeba go
słuchać. Emerytowane panie, które oprowadzały po „muzieju” niczym surowe
nauczycielki strofowały nas jak rozkojarzonych sztubaków – „proszę nie
podchodzić do gablot, czas na to będzie później”, „pan widzę zasypia”, „bardzo
tu gorąco, proszę pani, przepraszam”. Było rzeczywiście gorąco. Kontynentalne
lato w pełni.</span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="text-indent: 35.4pt;"><br /></span>
<span style="text-indent: 35.4pt;">Okudżawa pomieszkiwał w letnim fińskim
domku. I ten malutki domek zdawał się być opuszczony przez niego wczoraj, pokój
z zabudowaną werandą został nienaruszony. Jakby właściciel wyjechał tydzień
temu do sanatorium. Lubił przywozić sobie pamiątki. Niekoniecznie były to
jakieś wybitne dzieła sztuki. Miały raczej wymiar sentymentalny. Wszędzie
znajdowało się sporo zdjęć, z najróżniejszymi ludźmi. No i dzwonki. Wszyscy
przynosili mu w prezencie dzwonki, bo raz pochwalił się małym dzwoneczkiem,
który od kogoś otrzymał, że to najwspanialszy prezent. Dzwonki wisiały teraz w
zabudowanej werandzie. Było tu przytulnie. Gdy okna są otwarte i powieje wiatr
kolekcja zaczyna koncert. Ale dziś wszystkie były zamknięte. Duchota. „Nie
snimajtie, pażałsta” – ostudziła mnie pani przewodnik, gdy chciałem uwiecznić
za siebie tę dziuplę. Nie mogę więc teraz w powiększeniu przyglądać się, co
wisi na ścianach, jaki mikrokosmos przedmiotów bard po sobie zostawił, tylko
polegać na pamięci.</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="text-indent: 35.4pt;"><br /></span>
<span style="text-indent: 35.4pt;">Rosyjska poezja współczesna nie jest właściwie
w Polsce znana. Dużo jest tam do odkrycia. Wiele nazwisk, całe prądy, ich
dynamika, cały ten świat pozostawał poza moim zasięgiem – teraz był na
wyciągnięcie ręki. Po wyjeździe zostały maile, tomiki do poczytania i … pewnie dalsze
ciągi. Jak to zapisałem? Jedziesz w przeszłość, a lądujesz w przyszłości…</span></span></div>
artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-85741170028490993982016-08-29T11:46:00.000+02:002016-10-10T13:21:49.392+02:00O "Drodze 816" Michała Książka<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZl80KxbATyrxBLzcI28vgAuYXg9v17M3YnTT485E-NamTpfTMXF9nPhxjAa-OlygdX-3Y3iwEfvadjpZ1FYM7Hjhmkk0NAwjwEtq1ZVRsVIMhy9DnK-tDe4JfyOGaKNT1Q_DPJzFq32J1/s1600/droga816.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZl80KxbATyrxBLzcI28vgAuYXg9v17M3YnTT485E-NamTpfTMXF9nPhxjAa-OlygdX-3Y3iwEfvadjpZ1FYM7Hjhmkk0NAwjwEtq1ZVRsVIMhy9DnK-tDe4JfyOGaKNT1Q_DPJzFq32J1/s320/droga816.jpg" width="320" /></a></div>
<i><span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: white; color: #686868; font-size: 16px; line-height: 20px;"><br /></span></span></i>
<br />
<i><span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: white; color: #686868; font-size: 16px; line-height: 20px;">Pisarz na pieszej wędrówce może tylko skorzystać, wydeptać swój styl, jego proza może osiągnąć zarazem kondensację i oddech. Bo piechur widzi więcej. Ma więcej czasu, maszeruje na przekór cywilizacji, która zmusza do szybkości, wyrywkowości, zarzuca go mnogością obrazów, wrażeń, które ciężko uporządkować. Piechur, aby przeżyć przygodę, nie potrzebuje egzotycznych krajów, podróż może zacząć się dla niego już za progiem jego domu. </span><span style="background-color: white; border: 0px; color: #686868; font-size: 16px; line-height: 20px; margin: 0px; outline: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Droga 816</span><span style="background-color: white; color: #686868; font-size: 16px; line-height: 20px;"> Michała Książka nie jest typowym reportażem ani literaturą podróżniczą, to gęsta, esencjonalna i sentencjonalna proza, w której zacięcie przyrodnika łączy się z wrażliwością poetycką. Można powiedzieć, że wystawia ona przed siebie wrażliwe, zmysłowe czułki - obwąchuje mijanych ludzi, zwierzęta, rośliny, krajobrazy, poddaje się rytmowi marszu, otwiera się na zasłyszane głosy ptaków i wychwytuje różnicę melodii w języku miejscowych mieszkańców. Każdym zdaniem, akapitem mówi do nas: stań oko w oko ze światem. Bądź, doświadczaj – bardziej, mocniej.</span></span></i><br />
<i><span style="background-color: white; color: #686868; font-family: "helvetica" , "arial" , sans-serif; font-size: 16px; line-height: 20px;"><br /></span></i>
- piszę o <i>Drodze 816</i> Michała Książka. Cały tekst można znaleźć na stronie Instytutu Książki:<br />
<a href="http://www.instytutksiazki.pl/ksiazki-detal,literatura-polska,10300,droga-816.html">http://www.instytutksiazki.pl/ksiazki-detal,literatura-polska,10300,droga-816.html</a><br />
<br />
<br />artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-82328905159400283282016-08-25T15:42:00.000+02:002016-08-29T12:04:53.436+02:00Zobaczyć Znojmo<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 107%;">Można przejeżdżać przez Znojmo i go
nie zobaczyć. Bo na Znojmo nie patrzy się od strony dworca, ale rzeki. Wtedy
widać miasto na rzecznej skarpie, zawieszone nad zielenią iglice wież, biel kościelnych
ścian i rozrzuconych tarasowo domków i wyrastające przy nich ogródki-zahradki. Z tego widoku bije spokój, także wtedy gdy się
zagłębić w ulice prowadzące w jego głąb. Pięćdziesiąt metrów nad leżącą w
głębokim wąwozie Dyją przerzucono śmiało most kolejowy. Oto twarz miasta – na pocztówkę,
jego fasada patrząca na świat. Tyle, że świat teraz nie za bardzo patrzy na małe
miasto na południowym krańcu Moraw, na samej granicy Austrii.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjzOwPzY7kT4bsx3p6KdG2J7XV7Tp_ekNyd5aR4lCr5kAEOZrlKjMVuC2OQD_lcsGD_8u8FClhfrJwwvw03CQB2cN-8sMvTRVp2z0Z9KNvE1y4gbaccF5TnZ-xWa0HgHZLmOvpltKuoAG4/s1600/13920805_1199510473422104_2318334704190965633_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="263" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjzOwPzY7kT4bsx3p6KdG2J7XV7Tp_ekNyd5aR4lCr5kAEOZrlKjMVuC2OQD_lcsGD_8u8FClhfrJwwvw03CQB2cN-8sMvTRVp2z0Z9KNvE1y4gbaccF5TnZ-xWa0HgHZLmOvpltKuoAG4/s400/13920805_1199510473422104_2318334704190965633_n.jpg" width="400" /></a></div>
Fot. Aneta Klimek<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">Gdy tu przyjechaliśmy z Anetką – wchodziliśmy do Znojma od dworca i nic nie zapowiadało tego, jak będziemy na to miasto patrzeć
po wyjeździe. Punktem orientacyjnym pozwalającym wrócić na dworzec był pomnik
sowieckiego sołdata.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">-A
to pomnik „wyzwoliciela”… stoi tu nadal, jakoś się ostał. Choć chyba ze dwa
razy próbowali go nocą usunąć, już sznur miał na szyi. Mam takiego kolegę, przedsiębiorca,
on mi raz po czwartym piwku mówi: "Jurku, to wstyd, że to tu nadal stoi, trzeba
w końcu usunąć tego Iwana…" A ja mu na to: „spokojnie, to jest obiekt
architektoniczny, który coś mówi o swoim czasie, czas był, jaki był…” - Jirzi
patrzy na te czasy, jakie były i te, które są okiem spokojnym, zdystansowanym.
Oko to ani nie poprawia świata, ani go nie demonizuje. Emanuje spokojem i
dobrocią. Zwiedzamy to miasto z nim i jego żoną, Wierą. Patrzymy na drogę,
którą jako chłopiec sześćdziesiąt ponad lat temu wędrował do szkoły, na most,
przez który jako młodzieniec przyszłą małżonkę przeprowadzał. O to ważne,
podivajte! – Wiera zwraca uwagę na rzeźbę świętego Antonina - Patrzcie jak on
trzyma dziecko, piękne… Oglądamy rotundę, odwiedzamy zamek, a także małą
knajpkę nad rzeką. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">-A tam dalej znajduje się kamień
poświęcony żołnierzom powstania listopadowego. Po upadku powstania przez parę
lat mieszkali tu polscy oficerowie. Stary kamień znalazł się na dnie jeziora, z
lokalnym towarzystwem postawiliśmy więc nowy… - Jirzi szperał w archiwach w
poszukiwaniu kim byli ci Polacy. Niestety okazało się, że jeden z nich okazał
się później agentem Ochrany. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWjKLLiHOnP6OHmaHFqnyrAuLjZKDB42NcsObXANnDKeK0oMOYro8Nh-mrUjfzPgNopqNZJgSQOOUENhZN2kU-0CHEy7HeKGPziMSTNhH2v3UScmGwfBvNnW34wuVLyH8IbmG7PRgjKhCP/s1600/13902589_1199510176755467_8522342386029982847_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="263" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWjKLLiHOnP6OHmaHFqnyrAuLjZKDB42NcsObXANnDKeK0oMOYro8Nh-mrUjfzPgNopqNZJgSQOOUENhZN2kU-0CHEy7HeKGPziMSTNhH2v3UScmGwfBvNnW34wuVLyH8IbmG7PRgjKhCP/s400/13902589_1199510176755467_8522342386029982847_n.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Fot. Aneta Klimek</div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Samo miasto leżało na granicy
Austrii, w przeszłości aż do początków XX wieku mieszkało tu więcej Niemców. Kiedy
powstała Czechosłowacja, część z nich wyjechała, a na ich miejscu osiedlono Czechów, którzy wcześniej stanowili tu jedynie dziesięć procent ludności. Oba narody
w zrównały się liczbą po miasteczku, ale po anszlusie Austrii, miejscowi Niemcy
doprowadzili do przyłączenia Znojma do III Rzeszy, więc Czesi i Żydzi licznie
emigrowali. A potem walec historii przetoczył się znowu. Nadeszła Armia Czerwona,
bomba zniszczyła ratusz, który został zastąpiony mało atrakcyjnym klockiem. Postawiono
pomnik sołdata, a kilka kilometrów dalej wyrosły graniczne zasieki. Żelazna kurtyna
postawiła Znojmo na samej krawędzi komunistycznego świata, w cieniu widocznej
obecności pilnującej granicy wojska. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Następnego dnia Jirzi poprowadził
nas do Parku Narodowego Podyje. Poniekąd swoje ocalenie przyroda zawdzięczała tu wcześniejszym zakazom
przygranicznego pasa.. Żywa niegdyś rzeka, gdzie nie brakło młynów, zdziczała. Opustoszały
jej brzegi. Spiętrzono jej wody, powstało jezioro, a nurt w górze jej biegu
zamarł. Woda stała się nieruchoma i w tej nieruchomości przeglądała się
okolica. Tylko co jakiś czas uciekinierzy na próżno próbowali przedostać się do
Austrii, wielu z nich tu zginęło. Ku pamięci niewielki odcinek granicy
pozostawiono, aby wyobrazić go mogły sobie dzisiejsze dzieci.</span><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;"> </span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">Wspinaliśmy się na wzniesienia przepaściście
opadające ścianami wysokiego na dwieście metrów kanionu. S</span><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 16px; line-height: 17.12px;">zliśmy przez gąszcz, gdzie dominowały sosny. Często natykaliśmy się też na akacje.</span><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">Słuchaliśmy opowieści –
o ojcu Jirzego- malarzu, którego prochy rozsypano nad wzgórzu i który lubił
malować tutejsze pejzaże; o niemieckim pisarzu-romantyku, którego nazwiskiem
nazwano skałę – gdzie siadywał. Nazwisko pisarza ulatuje mi gdzieś, ale chyba
nie jest zbyt ważne, bo nawet zawsze rzetelnemu Jirzemu nie udało się przebrnąć
przez więcej niż kilkadziesiąt stron jego dzieł. Pewnie stał tu chmurny w
październiku jak na obrazie Caspara Davida Friedricha. Dzisiaj słońce mocno
przygrzewało, co sprzyjało rozpostartych na łagodnych zboczach winnicom. Tuż
obok nich stał mały kiosk - </span><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">można było z kieliszkiem usiąść na przydrożnym
kamieniu czy pniu i degustować.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7zjS-4-jhysayo7ssRHMLufRkq4TpDnGL1_aabARY2Yabn7IoMU0_TLZH7feBHBvM2kcYj2AkAKA5VGH76B5d2-P4406AB5AiqYcN89CLmpwXl3DZ-tWODnB7-kt4lb-DmQSN4XzR4EnS/s1600/13886319_1199510856755399_436056476758400274_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="263" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7zjS-4-jhysayo7ssRHMLufRkq4TpDnGL1_aabARY2Yabn7IoMU0_TLZH7feBHBvM2kcYj2AkAKA5VGH76B5d2-P4406AB5AiqYcN89CLmpwXl3DZ-tWODnB7-kt4lb-DmQSN4XzR4EnS/s400/13886319_1199510856755399_436056476758400274_n.jpg" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;"> Fot. Aneta Klimek</span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">Do Austrii był tylko krok. Przez most, do
pustego upalnego mającego niewiele ponad tysiąc mieszkańców, stojącego u stóp
wzgórza Hardegg. Było ze swoim zamkiem tak wpisane w okolicę, jakby stało
tu zawsze, wyłoniło się prosto z jakiegoś umysłu, który meblował krajobraz. </span><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12pt; line-height: 107%; text-indent: 35.4pt;">Teraz wracaliśmy już do Znojmo, przez
granice, niejasne coraz bardziej, zanurzone w przeszłości wojny, ale przede wszystkim
przez pełnię tego lipca nad Dyją. Gdy wysiadaliśmy tu dwa dni wcześniej, nie
oczekiwaliśmy jej, nie mieliśmy żadnego o niej wyobrażenia, żadnych mitów,
pocztówek – i właśnie dlatego została nam dana. </span></div>
artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-87369945310384498252016-08-02T01:51:00.000+02:002016-08-29T12:05:12.150+02:00W Pradze<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Gdzieś na tory zwaliły
się druty, pociąg się spóźnił prawie półtorej godziny, nie zdążyliśmy na busa,
zostaliśmy wyrzuceni na brzeg miasta bez biletu i noclegu. Taka niechciana noc,
kiedy czekasz na swoje połączenie, a zamykają dworzec. Trzy bezsensowne godziny
w sławnym mieście Praga, po którym przewalają się tłumy uczestników afterów i
biforków, idących stadami w pijanym widzie, jakby ktoś rozsiał po okolicy wysyłające
wibracje pokemony, jakby przyzywał ich puls klubów, piekielnych jaskiń na Placu
Wacława. Mieszanina języków, bełkotliwy angielski, rozdziawiony rosyjski,
natarczywa francuszczyzna, wulgarny polski, nagle rymujący się ze wszystkimi
językami czeski. Sobota – nieustające światowe dni młodzieży. Hordy erasmusów,
wolontariusze wszystkich krajów łączący się pod Mostem Karola. Nic nie było dla nas ciekawego tej nocy w tym
mieście, choć aktualna sława głosi pewnie coś dokładnie odwrotnego. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5qH-2bN62ZvsS1QoJDxs-qguwtbouo4kaT6jPrfFoNqnTNW2Dek9jLmPFowyMUGtdy8nruLC91WpBCHzHCqWEIZ0WE94HIp2Tee2IKhyvBjzVpiGryPLE25fJF2KK_YLf7X-dTe66qzao/s1600/DSC_0739.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="263" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5qH-2bN62ZvsS1QoJDxs-qguwtbouo4kaT6jPrfFoNqnTNW2Dek9jLmPFowyMUGtdy8nruLC91WpBCHzHCqWEIZ0WE94HIp2Tee2IKhyvBjzVpiGryPLE25fJF2KK_YLf7X-dTe66qzao/s400/DSC_0739.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Fot. Aneta Klimek</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"> Piękniej było tu kilka dni wcześniej, wieczorem, gdy deszcz
wypłukał postacie Japończyków w smutnych plastikowych pelerynach. Nad Wełtawą
wyrosła grzybnia parasoli, próbując osłonić stoiska portreciarzy. Karykatury
przykryte folią świeciły się perliście. Miasto zamazywało się, stawało się
mniej realnym i jako takie – jako mniej realne - było bliższe
temu z wyobraźni. Wyobraźnia ta była – taka jakoś lirycznościowa i nieco
kiczowata. Zapalająca się na sławne nazwy jakby były to magiczne totemy. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrhAiljeZq0VMMCNDdMr6cr6QsZW-Vp4qiOfKv7AU8XGuz0kOor63WslsniLbXaZWL9a4l52mX6MUSN9XQv6dzThdIgn8XyaXbe_BL8RbxBWxAL-x-WMCSTv6Yg_YyK0JFfyg8puryzE6w/s1600/DSC_0798.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrhAiljeZq0VMMCNDdMr6cr6QsZW-Vp4qiOfKv7AU8XGuz0kOor63WslsniLbXaZWL9a4l52mX6MUSN9XQv6dzThdIgn8XyaXbe_BL8RbxBWxAL-x-WMCSTv6Yg_YyK0JFfyg8puryzE6w/s400/DSC_0798.JPG" width="263" /></a> Fot. Aneta Klimek <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3F0x3uwmCSt8gGHa8XcrFBXhpn-tCjHM4qLStdUj-TWPJ1Hc0E-L9mz2XVD-xCz4HoXEDJ4uC2aL_cR8jbVhNxHG5zW0lohcaISf0Ib8I_Y3W3GPJ6icNpH7zcojgpeLyQ7wvX-iGRfVz/s1600/DSC_0868.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="263" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3F0x3uwmCSt8gGHa8XcrFBXhpn-tCjHM4qLStdUj-TWPJ1Hc0E-L9mz2XVD-xCz4HoXEDJ4uC2aL_cR8jbVhNxHG5zW0lohcaISf0Ib8I_Y3W3GPJ6icNpH7zcojgpeLyQ7wvX-iGRfVz/s400/DSC_0868.JPG" width="400" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">Nie
mieliśmy żadnego aktualnego przewodnika – w końcu zabytki stać muszą w tych
samych miejscach. Świat opisywał nam nieaktualny „praktyczny” przewodnik „Czechy
i Słowacja” z 1994 roku. Tłumaczony z angielskiego, napisany przez jakiegoś
aroganckiego Brytyjczyka, oglądającego świat okiem sytym i rzeczowym. Po
prawdzie nie było czasu, aby go w Pradze otworzyć. Zrobiłem to raz, gdy
znajdowaliśmy się w czeskiej piwnicy „U Medvidku” (Pod Niedźwiadkami). Opis
brzmiał: <i>„Kolejna praska instytucja,
której korzenie sięgają XIII w. Dziś jedzenie nieszczególne, a piwo z
Budziejowic (oryginalny Budweiser) nie zawsze takie, jakie być powinno,
rekompensuje to jednak lokalizacja w centrum, bezpretensjonalność i
przestronność. Pn.-sob. 11.00-23.00. Tanio</i>”. Minęło dwadzieścia kilka lat,
a „U Medvidku” nic się nie zmieniło. Było jak na Pragę tanio i bez pretensji.
Jedzenie proste i konkretne. Piwo w solennym kuflu, kelnerzy w białych
koszulach, wiedzący zawsze, kiedy spytać o następną kolejkę. Wszystko pod
stropami rozległej sali, gdzie ludzie w różnym wieku, siedzieli przy długich
stołach rozmawiając zawzięcie. To
miejsce nikomu nic nie chciało udowadniać. Nikomu schlebiać. Było, jakie było.
Twardo osadzone w rzeczywistości, odporne na czas. Ten nieszczególny opis z
przewodnika pozwolił sprawdzić – jeszcze istnieje.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif;"><span style="line-height: 17.12px;"><br /></span></span><span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAR_0taCVU0diwH47htOpudwaEVcKL6W8TVgTB1KPd9u21ghwAPOUPwt_cHURkpd3jFBkwdssB2LBzKcCK39nHp6FPi3QEepRzhnLFGOjxuVpO1Pe46AMMbRErS2vPN7bT0hnROk8_TQtt/s1600/DSC_0817.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="263" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAR_0taCVU0diwH47htOpudwaEVcKL6W8TVgTB1KPd9u21ghwAPOUPwt_cHURkpd3jFBkwdssB2LBzKcCK39nHp6FPi3QEepRzhnLFGOjxuVpO1Pe46AMMbRErS2vPN7bT0hnROk8_TQtt/s400/DSC_0817.JPG" width="400" /></a></div>
<o:p></o:p><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"> Fot. Aneta Klimek</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times new roman" , serif; font-size: 12.0pt; line-height: 107%;">A
jednak coś się zmieniło. Przerzucając stronę trafiliśmy, kilka pozycji niżej,
na opis Zlatego Tygra: „<i>Piwiarnia chętnie
odwiedzana przez śmietankę literacką Pragi z Bohumilem Hrabalem na czele.
Przyszłość lokalu jest obecnie niepewna. Pn. – sb. 15-23.00.” </i>Przypomniałem
sobie go feralnej nocy, gdy snuliśmy się po mieście bez otwartego dworca.<i> </i>I ów – nieco arogancki praktyczny
przewodnik sprzed ćwierć wieku wydał mi się staroświecki. Literatura już dawno w
tym świecie spadła do niższej ligi, a pisarze wraz z nią. Kto chciałby – w dzisiejszych
celebryckich czasach - oglądać starszych panów pijących piwo? I pisać jeszcze o
nich w przewodniku? Nie próbowaliśmy znaleźć Zlatego Tigra, nie byłoby – nawet gdyby
istniał – po co. Nie widziałem też jakoś – w świecie marketingowej perfekcji –
miejsca dla początkującego Bohumila Hrabala. Dzisiejszy świat nie stworzy
stałych, twardo osadzonych w rzeczywistości miejsc. Miejsca tego świata upadną
jak trendy, przeminą jak gatunki muzyki puszczane przez didżejów. Kiedy mnie
spytasz „O czym myślisz?”, będę obracał w głowie to zdanie: „przyszłość lokalu
jest obecnie niepewna”. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-55772174093489386742016-07-21T02:35:00.001+02:002016-08-29T12:05:47.605+02:00Balaton, Badacsonytomaj, Muscately<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;">Poza
sezonem, na początku czerwca, na północnym brzegu Balatonu nie ma tłumów. W mijanych miejscowościach
życie zdaje się toczyć powoli, zupełnie jak wagoniki pociągu Szekesfehervar-Tapolca.
Stare, czyste, niewymazane sprejem składy. Schludne, skromne stacje,
najczęściej przeszklone klocki z poprzedniej epoki ginące w zieleni i zawiadowcy
w czerwonych degolówkach. Czas tu nie spieszy się do przyszłości. Skrzypy
wyrastają spomiędzy płyt peronów, a zaraz za stacyjkami wzdłuż całego brzegu jeziora
ciągną się puste jeszcze campingowe domki. Z drugiej strony, za oknem, widać zarośnięte
gęstym lasem idealne stożki wygasłych wulkanów, wyrastające sto, dwieście
metrów ponad poziom okolicy, no i winnice… Wąsaty konduktor w białej koszuli i
szelkach przypomina Pana Kreta, jakby wyszedł z kukiełkowej bajki, wiedział o
czym szumią wierzby. Pilnuje, by trójka turystów wysiadła na stacji Badacsonytomaj.
Tyle sylab w tej nazwie, że ciężko nauczyć się jej na pamięć. Pomaga japońskie
SONY w środku. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfdh3mlcDsunZpW_FNq7TanLNR_UjZ1Ix1GXp1Xf7IdLmJ5z-V-oJy4hN71DUuimgZH_DgrMr-QHpK79P74V8lDwYhVN85ppmKSJ7elOhf2lHSKbAXCrM1S3zlj458kQixzo3DCzfr1yPg/s1600/DSC_0292.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><img border="0" height="263" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfdh3mlcDsunZpW_FNq7TanLNR_UjZ1Ix1GXp1Xf7IdLmJ5z-V-oJy4hN71DUuimgZH_DgrMr-QHpK79P74V8lDwYhVN85ppmKSJ7elOhf2lHSKbAXCrM1S3zlj458kQixzo3DCzfr1yPg/s400/DSC_0292.JPG" width="400" /></span></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;"> Fot. Aneta Klimek</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;">Badacsony
jest zarazem nazwą największego z okolicznych wygasłych wulkanów. Rozległy,
mający ponad kilometr na kilometr wierzchołek ma owalny kształt, jest niby
zielona wyspa, wyrastająca ponad wszystko dookoła. Wyizolowany przez strome
skaliste zbocza, z daleka wygląda jak trumna albo jak australijska góra Uluru,
tyle że porośnięta lasem. Za linią lasu i skał zaczyna się piętro winnic. Na
kamiennych murach wylegują się jaszczurki. Chciałoby się tu zatrzymać i nie
ruszać stąd, patrząc w dół, gdzie za dachami wsi rozpościerają się wody
jeziora.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;">Kilka
razy przychodził łagodny, ciepły deszcz, a potem wypogadzało się. Zachwyt nad
tą chwilą w parującym powietrzu… Słońce wręcz parowało deszczem,
intensywniały wszystkie barwy tła, mchy i trawy. Można było iść za smugami
światła, w to późne popołudnie.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoIoUZjvf4xVKjFM4PgH9KD_lhg7ZyUO7mxgP3SIa64OtO6Tio1CMejY7duLUG6Amic9ptvanZRTx2Wc4d1wL9xFc5fFJc40QKHJWBOGzrG9b7PSXHu3FSXIiFp_nyQRMQQm5_zN6lpYbc/s1600/DSC_0332.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><img border="0" height="330" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoIoUZjvf4xVKjFM4PgH9KD_lhg7ZyUO7mxgP3SIa64OtO6Tio1CMejY7duLUG6Amic9ptvanZRTx2Wc4d1wL9xFc5fFJc40QKHJWBOGzrG9b7PSXHu3FSXIiFp_nyQRMQQm5_zN6lpYbc/s400/DSC_0332.JPG" width="400" /></span></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;"> Fot. Aneta Klimek</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;">Przy
molo, gdzie dopływają katamarany z drugiej strony akwenu, stoi bosy pomnik
Jozsefa Egryego. Kiedy jednak zwiedzamy muzeum malarza, Anetka jest trochę
zawiedziona. „On nie korzysta w ogóle z tutejszych kolorów. Prawie nie używa
zieleni”. A jaki kolor ma Balaton? Teraz, na początku czerwca, właśnie
zielonkawy – konkretnie miętowy. Tam gdzie pada więcej słońca przechodzi w
łagodne turkusy. Chmury przesuwają się nad nami, więc na wielkiej powierzchni
powstają cienie, całe szerokie pasy różnych barw. A zieleń wokół, na wzgórzach, jest właśnie teraz pulchna, soczysta. A gdyby tak zobaczyć tu październik? <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguUWHBMjEE-FkrzD8ljpKcg9Q2q77XOyHrExhIb09ILf-kykWNzlnrxSr_p3cN7UZsM-9V7zhwwS-7cPnzIq63HFTqPNWRZEUtr8d5ka2j-5uTBhJKoljO7GDRNn2KDlmrb7BT_MtIAOQl/s1600/DSC_0337.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguUWHBMjEE-FkrzD8ljpKcg9Q2q77XOyHrExhIb09ILf-kykWNzlnrxSr_p3cN7UZsM-9V7zhwwS-7cPnzIq63HFTqPNWRZEUtr8d5ka2j-5uTBhJKoljO7GDRNn2KDlmrb7BT_MtIAOQl/s400/DSC_0337.JPG" width="263" /></span></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;"> Fot. Aneta Klimek</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;">Gdy
nad Balatonem zapada noc wzdłuż całego południowego brzegu widać z naszego
campingu jarzące się dalekie światła. Ale łuna jest daleka, rysuje się tylko na
horyzoncie, doskonale rysują się na niebie gwiazdy. Światło niedalekiej latarni
pada na wodę. I wtedy dostrzegamy, jakieś pół metra od brzegu przy dużym
kamieniu wytkniętą ponad powierzchnię wody głowę niedużego węża. Znika zaraz za
kamieniem, ale za chwilę pojawia się znowu. A dalej, jakieś dwa metry od brzegu
sterczy kolejny łepek. Mija parę minut i podłużny kształt wije się gdzieś na
płyciźnie. Węży jest zatrzęsienie. Ela próbuje ściągnąć jakiegoś aparatem, ale
nocne zdjęcia wychodzą niewyraźnie. Prawdopodobnie są to zaskrońce, które
świetnie czują się w wodzie. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEju6ImT-Z-IODdUhgQE1_XcEJXQgdOQVF5r7g6DVsCO0vYE8S0ppO5q-s4tYR8Nck4WjHYZklRUM8jV1alvqTdU1sBaCpSuFJU-Bd_aWvoKB3OPKogbEAk0e5P_Krd8yB4xdfvs664DC4T4/s1600/DSC_0371.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><img border="0" height="263" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEju6ImT-Z-IODdUhgQE1_XcEJXQgdOQVF5r7g6DVsCO0vYE8S0ppO5q-s4tYR8Nck4WjHYZklRUM8jV1alvqTdU1sBaCpSuFJU-Bd_aWvoKB3OPKogbEAk0e5P_Krd8yB4xdfvs664DC4T4/s400/DSC_0371.JPG" width="400" /></span></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;"> Fot. Aneta Klimek</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;">Drugiego
dnia jedziemy na Półwysep Tihany. Pierwszy na Węgrzech park narodowy obejmuje
wypiętrzający się trochę ponad sto metrów nad lustro wody pokryte gęstwiną
wzgórza. W głębi półwyspu ukryte są wewnętrzne jeziorka i ciepłe źródła. Z wysokiej
trawy, spomiędzy drzew, na końcu szpalerów białych topoli, wyłaniają się ruiny
romańskich kościołów. Barwa kamienia łączy się harmonijnie z kolorem drzew. Do Tihany i położonego na końcu szosy centrum
konferencyjnego snuje się sznur samochodów. Ale na leśnych pagórkach, ich
skałkach, skąd roztaczają się piękne widoki na Balaton i wnętrza półwyspu, nie
uświadczy się turystów. Jesteśmy jedyni. Sama miejscowość wraz ze starym
opactwem idealnie wpasowuje się w krajobraz. Niesamowite ściany z suszącej się
papryki, wszechobecne wino, flegma i bezpretensjonalność mieszkańców. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span lang="EN-US" style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<span lang="EN-US" style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;">I last but not least Muscately…<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="EN-US" style="font-family: "times" , "times new roman" , serif; line-height: 107%;"> <o:p></o:p></span></div>
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><br /></span>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify; text-indent: 35.4pt;">
<br /></div>
artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-19268845407368103492016-07-07T02:14:00.000+02:002016-07-21T02:16:30.779+02:00Orfeusz dla Jarosława Marka Rymkiewicza<span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 20px; text-align: justify;">Decyzją jury w składzie: prof. Jarosław Ławski (przewodniczący), Tomasz Burek, Janusz Drzewucki, Antoni Libera, Bronisław Maj </span><span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; border-image-outset: initial; border-image-repeat: initial; border-image-slice: initial; border-image-source: initial; border-image-width: initial; border: 0px; font-size: 14px; line-height: 20px; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">laureatem Nagrody im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego Orfeusz za najlepszy tom poetycki roku 2015 został Jarosław Marek Rymkiewicz za tom <span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: transparent; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; border-image-outset: initial; border-image-repeat: initial; border-image-slice: initial; border-image-source: initial; border-image-width: initial; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><i>Koniec lata w zdziczałym ogrodzie. </i>N</span>atomiast Orfeusza Mazurskiego za najlepszy tom wydany w Polsce północno-wschodniej (Warmia, Mazury, Podlasie) otrzymał Erwin Kruk za <i style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: transparent; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; border-image-outset: initial; border-image-repeat: initial; border-image-slice: initial; border-image-source: initial; border-image-width: initial; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Nieobecność.</i></span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; border-image-outset: initial; border-image-repeat: initial; border-image-slice: initial; border-image-source: initial; border-image-width: initial; border: 0px; font-size: 14px; line-height: 20px; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;"><i style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: transparent; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; border-image-outset: initial; border-image-repeat: initial; border-image-slice: initial; border-image-source: initial; border-image-width: initial; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><br /></i></span></span>
<span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 20px; text-align: justify;">Licznie zgromadzona w Praniu publiczność wysłuchała wierszy finalistów nagrody w interpretacji Mariusza Bonaszewskiego, we wspaniałej oprawie muzycznej Trio Targanescu. Laudacje wygłosili członkowie jury. W finałowej piątce nominowanych znaleźli się, oprócz Jarosława Marka Rymkiewicza: Urszula Honek (</span><i style="background: rgb(255, 255, 255); border: 0px; font-size: 14px; line-height: 20px; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">Sporysz)</i><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 20px; text-align: justify;">, Artur Nowaczewski (</span><i style="background: rgb(255, 255, 255); border: 0px; font-size: 14px; line-height: 20px; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">Kutabuk</i><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 20px; text-align: justify;">), Uta Przyboś (</span><i style="background: rgb(255, 255, 255); border: 0px; font-size: 14px; line-height: 20px; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">Prosta</i><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 20px; text-align: justify;">) i Ewa Sonnenberg (</span><i style="background: rgb(255, 255, 255); border: 0px; font-size: 14px; line-height: 20px; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">Hologramy</i><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 20px; text-align: justify;">). Upalny, letni wieczór w prańskich ogrodach był okazją do spotkań, rozmów o poezji, podpisywania książek.</span></span><br />
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; border-image-outset: initial; border-image-repeat: initial; border-image-slice: initial; border-image-source: initial; border-image-width: initial; border: 0px; font-size: 14px; line-height: 20px; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;"><i style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: transparent; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; border-image-outset: initial; border-image-repeat: initial; border-image-slice: initial; border-image-source: initial; border-image-width: initial; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></i></span>
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; border-image-outset: initial; border-image-repeat: initial; border-image-slice: initial; border-image-source: initial; border-image-width: initial; border: 0px; font-size: 14px; line-height: 20px; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;"><i style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: transparent; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; border-image-outset: initial; border-image-repeat: initial; border-image-slice: initial; border-image-source: initial; border-image-width: initial; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-family: inherit;">Była to piąta edycja tej nagrody, której laureatami w poprzednich latach byli Krzysztof Karasek, Jan Polkowski, Przemysław Dakowicz i Janusz Szuber. Jest przyznawana za wybitne osiągnięcia współczesnej polskiej liryki – oryginalne, zachowujące bezpośredniość wyrazu, bezkompromisowe pod względem artystycznym.</span></span></i></span><br />
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; border-image-outset: initial; border-image-repeat: initial; border-image-slice: initial; border-image-source: initial; border-image-width: initial; border: 0px; font-size: 14px; line-height: 20px; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;"><i style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: transparent; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; border-image-outset: initial; border-image-repeat: initial; border-image-slice: initial; border-image-source: initial; border-image-width: initial; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></i></span>
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; border-image-outset: initial; border-image-repeat: initial; border-image-slice: initial; border-image-source: initial; border-image-width: initial; border: 0px; font-size: 14px; line-height: 20px; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;"><i style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: transparent; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; border-image-outset: initial; border-image-repeat: initial; border-image-slice: initial; border-image-source: initial; border-image-width: initial; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><span style="font-style: normal;"><span style="font-family: inherit;">(Źródło: Leśniczówka Pranie -<a href="https://www.blogger.com/goog_1398709957"> </a></span></span></i></span><span style="font-size: 14px; line-height: 20px;"><a href="http://lesniczowkapranie.art.pl/site/?page_id=4)">http://lesniczowkapranie.art.pl/site/?page_id=4)</a></span>artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-72416871414703595342016-06-13T22:57:00.000+02:002016-06-13T22:57:13.302+02:00Kutabuk w finale Nagrody Orfeusza<div align="center" style="background: rgb(255, 255, 255); border: 0px; line-height: 20px; margin-bottom: 12px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: inherit;"><strong style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: transparent; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; border-image-outset: initial; border-image-repeat: initial; border-image-slice: initial; border-image-source: initial; border-image-width: initial; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">10 czerwca jury V edycji Nagrody im. K. I. Gałczyńskiego ORFEUSZ </strong> za najlepszy tom poetycki roku, w składzie: prof. Jarosław Ławski (przewodniczący), dr Tomasz Burek, Janusz Drzewucki, dr Antoni Libera, dr Bronisław Maj, spośród dwudziestu nominowanych wcześniej do nagrody książek, wyłoniło <strong style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: transparent; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; border-image-outset: initial; border-image-repeat: initial; border-image-slice: initial; border-image-source: initial; border-image-width: initial; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">finałową piątkę</strong> (kolejność alfabetyczna):</span></div>
<div style="background: rgb(255, 255, 255); border: 0px; line-height: 20px; margin-bottom: 12px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: inherit;">- <strong style="background: transparent; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Urszula Honek</strong>, <i style="background: transparent; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Sporysz</i>, Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury, Poznań 2015</span></div>
<div style="background: rgb(255, 255, 255); border: 0px; line-height: 20px; margin-bottom: 12px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: inherit;">- <strong style="background: transparent; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Artur Nowaczewski</strong>, <em style="background: transparent; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Kutabuk</em>, Biblioteka Toposu, Sopot 2015</span></div>
<div style="background: rgb(255, 255, 255); border: 0px; line-height: 20px; margin-bottom: 12px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: inherit;">- <strong style="background: transparent; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Uta Przyboś</strong><em style="background: transparent; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">, Prosta</em>, Wydawnictwo Forma. Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy, Szczecin, Bezrzecze 2015</span></div>
<div style="background: rgb(255, 255, 255); border: 0px; line-height: 20px; margin-bottom: 12px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: inherit;">- <strong style="background: transparent; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Jarosław Marek Rymkiewicz</strong>, <em style="background: transparent; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Koniec lata w zdziczałym ogrodzie,</em>Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2015</span></div>
<div style="background: rgb(255, 255, 255); border: 0px; line-height: 20px; margin-bottom: 12px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: inherit;">- <strong style="background: transparent; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Ewa Sonnenberg</strong>, <em style="background: transparent; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Hologramy</em>, Wojewódzka Bibilioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury, Poznań 2015</span></div>
<div style="background: rgb(255, 255, 255); border: 0px; line-height: 20px; margin-bottom: 12px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: inherit;">Decyzją jury laureatem <b style="background: transparent; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">ORFEUSZA MAZURSKIEGO</b> został <b style="background: transparent; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Erwin Kruk </b>za tomik <i style="background: transparent; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Nieobecność </i>Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział Olsztyn, Olsztyn 2015</span></div>
<div style="background: rgb(255, 255, 255); border: 0px; line-height: 20px; margin-bottom: 12px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: inherit;"><strong style="background: transparent; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">Laureat Nagrody ORFEUSZA</strong> zostanie ogłoszony <strong style="background: transparent; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;">2 lipca</strong> podczas uroczystej gali wręczenia nagrody w Muzeum K. I. Gałczyńskiego w Praniu. Zwycięzca otrzyma 20 tys. zł i granitową statuetkę autorstwa Aliny i Gracjana Kajów, natomiast laureat ORFEUSZA MAZURSKIEGO 5 tys. zł. Laudacje do nominowanych tomików wygłoszą członkowie jury, a wiersze finalistów będzie interpretował na scenie Mariusz Bonaszewski. Całość oprawi muzycznie Trio Targanescu.</span></div>
<div style="background: rgb(255, 255, 255); border: 0px; line-height: 20px; margin-bottom: 12px; padding: 0px; text-align: justify; vertical-align: baseline;">
<span style="font-family: inherit;">Więcej informacji: <span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: transparent; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; border-image-outset: initial; border-image-repeat: initial; border-image-slice: initial; border-image-source: initial; border-image-width: initial; border: 0px; margin: 0px; padding: 0px; vertical-align: baseline;"><a href="http://www.orfeusz-nagroda.pl/" style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: transparent; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial; background-repeat: initial; background-size: initial; border-image-outset: initial; border-image-repeat: initial; border-image-slice: initial; border-image-source: initial; border-image-width: initial; border: 0px; color: #0066cc; margin: 0px; padding: 0px; text-decoration: none; vertical-align: baseline;">http://www.orfeusz-nagroda.pl/</a></span></span></div>
artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-24264436187863815952016-06-08T00:07:00.001+02:002016-06-08T09:50:10.670+02:00Aktualizacja bobra<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background: white; color: #242424;"><span style="font-family: inherit;">A był to czas czarno-białych telewizorów, w
których często nie było nic, tylko ekran kontrolny, a czasem nawet zamiast
ekranu kontrolnego padał śnieg. Był to świat, w którym albo coś było
amerykańskie albo ruskie. Bóbr zaś był europejski i można go było oglądać na
pięknej barwnej tablicy w tłumaczonej z języka słowackiego książce <i>Świat Zwierząt.</i> Wydawca: Państwowe
Wydawnictwo Rolnicze i Leśne. Czarna śliska obwoluta. Krótkie noty, ale przede
wszystkim te wysmakowane tablice. Ich przeglądanie miało coś z nabożeństwa,
pozwalało zbliżać się do prawdy. Barwy natury były tu odtworzone z pełną
precyzją. Żadnych podkoloryzowań. Żadnego poprawiania. Doskonała mimetyczność.
Arcydzielność pędzla. Świat tej książki był stabilny, brzmiał jak wyrocznia.
Dotyczył Czechosłowacji, więc pozostawał lekko przesunięty, importowany. Nie
było google’a, żeby sprawdzić, gdzie znajdują się w Polsce populacje żubra,
jaki jest obszar występowania rysia, gdzie spotkasz się z bratem swoim niedźwiedziem,
z siostrą twoją pustułką. Ale były proporcje. Coś było rzadkie, coś pospolite.
Bóbr był rzadki. Kiedy więc po zmroku wyłonił się spod wykrotu koło orłowskiego
klifu, trudno było uwierzyć w jego istnienie. On zaś zatrzymał się, nie mogąc
nas wyminąć na wąskiej plaży, poczłapał do wody, opłynął łukiem i kontynuował
swoją podróż. Od czasu <i>Świata zwierząt, </i>od
1986 roku nie aktualizowałem bobra. Widziało się co prawda wiele razy żeremia w
Borach, nawet ostatnio na Wolinie, odkrywało się wyszczerbione siekaczami pnie,
jakby przygotowane na sztywny pal Azji. Ale wciąż było to gdzieś w głębi, na
obrzeżach. Na pewno nie na gdyńskiej plaży. Po powrocie szukałem więc w Internecie bobrów.
Niszczyły wały przeciwpowodziowe na Żuławach. Nagrywano ich obecność na
ulicach, plażach. Dokumentowano ataki. Bóbr rozplenił się, umocnił, a na koniec
wylazł na orłowską plażę i wyminął nas - </span></span><span style="background-color: white; color: #242424; font-family: inherit;">zdumionych. Od czasu </span><i style="background-color: white; color: #242424; font-family: inherit;">Świata zwierząt </i><span style="background-color: white; color: #242424; font-family: inherit;">minęło trzydzieści lat.
Od czasu</span><i style="background-color: white; color: #242424; font-family: inherit;"> Świata zwierząt </i><span style="background-color: white; color: #242424; font-family: inherit;">zmienił się
świat.</span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-8449226036957156192016-05-30T19:53:00.000+02:002016-05-30T19:53:09.565+02:00Na skrzydłach motyli<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Wiersze autorów nominowanych do Orfeusza prezentowane są na youtube w wykonaniu Jagienki i Wojciecha Kassów. Z <i>Kutabuka</i> wybrany został wiersz <i>na skrzydłach motyli. </i>W majowej aurze Leśniczówki Pranie jego tekst czyta Wojciech Kass:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/xqKkuJoVq50/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/xqKkuJoVq50?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-17446855881273747752016-05-27T14:57:00.001+02:002016-05-27T14:57:30.248+02:00O "Konstelacji Toposu" na łamach "Akcentu"W numerze 2016 nr 2 pisma "Akcent" ukazała się recenzja antologii Konstelacja Toposu autorstwa Iwony Gralewicz-Wolny. Recenzentka chwali formułę antologii i zauważa, że Proponowana czytelnikom opowieść nie tylko obejmuje wszystkie przywołane tu znaczenia (droga, podróż, świat, rozmowa, „ja”, inny, wspólnota), ale też gwarantuje ich ruch, możliwość rekonfiguracji i przedefiniowania. Jej tekst można przeczytać tu: <a href="http://akcentpismo.pl/?page_id=3852">http://akcentpismo.pl/?page_id=3852</a>. artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7262473430580255491.post-19216040158183819082016-05-12T19:45:00.000+02:002016-05-12T23:02:53.634+02:00Kutabuk wśród książek nominowanych do Nagrody Orfeusza<span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: white; text-align: justify;">11 maja w Domu Literatury w Warszawie jury V edycji Nagrody im. K. I. Gałczyńskiego ORFEUSZ za najlepszy tom poetycki roku, w składzie: prof. Jarosław Ławski (przewodniczący), Tomasz Burek, Janusz Drzewucki, dr Antoni Libera i dr Bronisław Maj, po zapoznaniu się ze 199 zgłoszonymi tomikami wierszy, </span><span style="background-color: white; margin: 0px; padding: 0px; text-align: justify;"><span style="margin: 0px; padding: 0px;">postanowiło nominować do nagrody 20 z nich:</span></span></span><br />
<div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="items-leading clearfix" style="background-color: white; color: #333333; margin: 0px; padding: 0px; text-align: start;">
<div class="leading-0" itemprop="blogPost" itemscope="" itemtype="https://schema.org/BlogPosting" style="clear: both; margin: 0px; padding: 0px;">
<div style="clear: both; margin-bottom: 10px; padding: 0px; text-align: justify;">
</div>
<ul>
<li><span style="font-family: inherit;">Józef Baran, </span><em style="font-family: inherit; margin: 0px; padding: 0px;">Szczęście w czapce niewidce i 99 nowych wierszy</em><span style="font-family: inherit;">, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań</span></li>
<li><span style="font-family: inherit;">Magdalena Bielska, </span><em style="font-family: inherit; margin: 0px; padding: 0px;">Czarna wyspa</em><span style="font-family: inherit;">, WBPiCAK, Poznań</span></li>
<li><span style="font-family: inherit;">Wojciech Gawłowski, </span><em style="font-family: inherit; margin: 0px; padding: 0px;">Różo szronu</em><span style="font-family: inherit;">, Republika Ostrowska, Ostrów Wielkopolski 2015 </span></li>
<li><span style="font-family: inherit;">Barbara Gruszka-Zych, </span><em style="font-family: inherit; margin: 0px; padding: 0px;">Przyrząd do uzdatniania wody</em><span style="font-family: inherit;">, Wydawnictwo Astrum, Wrocław 2015 </span></li>
<li><span style="font-family: inherit;">Honek Urszula, </span><em style="font-family: inherit; margin: 0px; padding: 0px;">Sporysz,</em><span style="font-family: inherit;">WBPiCAK, Poznań 2015</span></li>
<li><span style="font-family: inherit;">Jarosław Jakubowski, </span><em style="font-family: inherit; margin: 0px; padding: 0px;">Światło w lesie</em><span style="font-family: inherit;">, Galeria Autorska, Bydgoszcz 2015</span></li>
<li><span style="font-family: inherit;">Łukasz Jarosz, </span><em style="font-family: inherit; margin: 0px; padding: 0px;">Kardonia i Faber</em><span style="font-family: inherit;">, Biuro Literackie, Wrocław 2015</span></li>
<li><span style="font-family: inherit;">Jakub Kornhauser, </span><em style="font-family: inherit; margin: 0px; padding: 0px;">Drożdżownia</em><span style="font-family: inherit;">, WBPiCAK, Poznań 2015</span></li>
<li><span style="font-family: inherit;">Witold Malesa-Boniecki , </span><em style="font-family: inherit; margin: 0px; padding: 0px;">Jesień we Florencji</em><span style="font-family: inherit;">, PIKiM, Rzeszów 2015</span></li>
<li><span style="font-family: inherit;">Jadwiga Malina, </span><em style="font-family: inherit; margin: 0px; padding: 0px;">TU</em><span style="font-family: inherit;">, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział Kraków, Kraków 2015</span></li>
<li><span style="font-family: inherit;"> Łukasz Nicpan, </span><em style="font-family: inherit; margin: 0px; padding: 0px;">Ostatnie dni lata</em><span style="font-family: inherit;">, Wydawnictwo VEDA, Warszawa 2015</span></li>
<li><span style="font-family: inherit;"> Artur Nowaczewski, </span><em style="font-family: inherit; margin: 0px; padding: 0px;">Kutabuk</em><span style="font-family: inherit;">, Biblioteka „Toposu”, Sopot 2015</span></li>
<li><span style="font-family: inherit;">Kazimierz Nowosielski, </span><em style="font-family: inherit; margin: 0px; padding: 0px;">Przykładanie ręki</em><span style="font-family: inherit;">, Biblioteka „Toposu”, Sopot 2015</span></li>
<li><span style="font-family: inherit;">Uta Przyboś, </span><em style="font-family: inherit; margin: 0px; padding: 0px;">Prosta</em><span style="font-family: inherit;">, Wydawnictwo Forma. Fundacja Literatury imienia Henryka Berezy, Szczecin, Bezrzecze 2015</span></li>
<li><span style="font-family: inherit;">Jarosław Marek Rymkiewicz, </span><em style="font-family: inherit; margin: 0px; padding: 0px;">Koniec lata w zdziczałym ogrodzie</em><span style="font-family: inherit;">, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2015.</span></li>
<li><span style="font-family: inherit;">Konrad Sikora,</span><em style="font-family: inherit; margin: 0px; padding: 0px;"> Napisani na ścianach</em><span style="font-family: inherit;">, Wydawnictwo Ruthenus, Krosno 2015</span></li>
<li><span style="font-family: inherit;">Słowik Aleksandra, </span><em style="font-family: inherit; margin: 0px; padding: 0px;">Czuwanie przy zwłokach</em><span style="font-family: inherit;">, Zaułek Wydawniczy Pomyłka, Szczecin 2015</span></li>
<li><span style="font-family: inherit;">Ewa Sonnenberg, </span><em style="font-family: inherit; margin: 0px; padding: 0px;">Hologramy</em><span style="font-family: inherit;">, WBPiCAK, Poznań 2015</span></li>
<li><span style="font-family: inherit;">Adriana Szymańska, </span><em style="font-family: inherit; margin: 0px; padding: 0px;">Złoty dzięcioł</em><span style="font-family: inherit;">, Biblioteka „Toposu”, Sopot 2015</span></li>
<li><span style="font-family: inherit; line-height: 16.5px; margin: 0px; padding: 0px; text-indent: 0cm;">Adam </span><span style="font-family: inherit; line-height: 20px; text-indent: 0cm;">Waga, </span><em style="font-family: inherit; line-height: 20px; margin: 0px; padding: 0px; text-indent: 0cm;">Samosiew</em><span style="font-family: inherit; line-height: 20px; text-indent: 0cm;">, Wydawnictwo Literackie 2015</span></li>
</ul>
</div>
</div>
</div>
<div>
<div>
<div style="text-align: justify;">
http://www.orfeusz-nagroda.pl/index.php/nominowani</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
artur nowaczewskihttp://www.blogger.com/profile/12101618090188131827noreply@blogger.com0