Premiera klipu z naszej płyty. Jego autorką jest Izabella Izes Sawicka. Dziękujemy!
środa, 28 marca 2012
Premiera klipu Kutabuka
Premiera klipu z naszej płyty. Jego autorką jest Izabella Izes Sawicka. Dziękujemy!
sobota, 10 marca 2012
Żałoba ery tabloidów
Sprowokowany wpisem Radka Wiśniewskiego
o żałobie narodowej zacząłem szperać w sieci, aby dokładnie
przyjrzeć się z jakich powodów na przestrzeni XX-XXI wieku
wprowadzono żałobę w Polsce.
Pierwszy raz żałobę narodową w
Polsce ogłoszono w 1924 roku po śmierci prezydenta USA Wilsona.
Uhonorowano w ten sposób polityka dzięki któremu bardzo wzrosły
szanse na odzyskanie niepodległości przez Polskę. Drugi raz żałobę ogłoszono w 1934
roku, po zamordowaniu ministra spraw wewnętrznych Bolesława
Pierackiego. Minister został zamordowany przez ukraińskiego
zamachowca na ulicy Foksal w Warszawie. Opinia publiczna rozważała
wówczas inne wersje tego, kto mógł stać za zamachem. Faktem jest,
że skutkiem morderstwa było powstanie obozu w Berezie Kartuskiej. Trzeci raz żałoba objęła kraj, gdy
zmarł Marszałek Piłsudski. Czwarty – gdy zmarł arcybiskup
lwowski obrządku ormiańskiego Józef Teodorowicz.
Wnioski, które nasuwają się wobec
tego, że żałobę narodową w II Rzeczpospolitej ogłaszano po
śmierci ważnych i zasłużonych dla życia publicznego osób. Przy
czym – np. w przypadku ministra Pierackiego ważny był fakt
dokonania nań zamachu. Nie ogłoszono żałoby narodowej po zamachu
na prezydenta Narutowicza. Nie jest mi wiadome, czy istniał już
wtedy w państwie polskim taki zwyczaj.
W czasie II wojny światowej ogłaszano
żałobę dwukrotnie – po śmierci Władysława Sikorskiego w
katastrofie gibraltarskiej oraz po upadku powstania warszawskiego.
W PRL, podobnie jak w II Rzeczpospolitej – żałobę ogłaszano po śmierci ważnych wówczas dla partii i systemu osób – po śmierci Stalina, Bieruta, przewodniczącego rady państwa Zawadzkiego i... śmierci kardynała Stefana Wyszyńskiego (sic!).
Natomiast w III RP pierwszym
prezydentem, który zaczął często ogłaszać żałobę narodową
był Aleksander Kwaśniewski. (powódź 1997, WTC, zamachy w Madrycie
i Londynie, tsunami, śmierć Jana Pawła II). Tylko utrwalił ten
zwyczaj Lech Kaczyński (sześciokrotnie w latach 2006-2009). To w
jego przypadku jednak każdorazowo złośliwie komentowano fakt
wprowadzenia żałoby. Powód był jednakowo dobry jak każdy inny,
żeby skrytykować tego akurat prezydenta. Tymczasem jego śladem
zdaje się iść teraz Bronisław Komorowski (ogłoszenie żałoby
narodowej po ostatniej katastrofie kolejowej pod Szczekocinami).
Powtórzyć należy, że "przewartościowania” dokonał
wcześniej Aleksander Kwaśniewski. Gdyby bowiem ogłaszać żałobę
w starym rozumieniu - to mogła być ogłoszona jedynie dwa razy po
1989 - po śmierci Jana Pawła II i katastrofie smoleńskiej.
Zmieniła się epoka - obecność mediów na miejscu katastrof, duże
nagromadzenie emocji kolportowanych bezpośrednio, "live",
do naszych domów powoduje, że na emocje te stara się reagować
głowa państwa. Nieprzypadkowo to od zamachów w Nowym Jorku żałobę
narodową ogłaszano częściej niż przez cały wiek XX. To od tego
momentu bowiem, żałoba narodowa stała się faktem medialnym. Trwa
najczęściej jeden-dwa dni i zapełnia czernią internetowe portale.
Nastąpiło coś, co nazwać można jej „tabloidyzacją”. Nie
sądzę, żeby znalazł się polityk, który odwróci tę tendencję.
Chyba, że przez zmianę zapisów prawnych. Obojętnie kto będzie
bowiem piastował urząd będzie zakładnikiem decyzji poprzedników i
artykułów w prasie brukowej.
Najlepszym komentarzem do tego
pozostaje dla mnie wiersz Herberta Pan Cogito czyta gazetę:
oko Pana Cogito
przesuwa się obojętnie
po żołnierskiej hekatombie
aby zagłębić się z lubością
w opis codziennej makabry
Co dzisiaj mówi
nam arytmetyka współczucia? Że żałoba narodowa ilości
współczucia ani nie powiększa ani nie zmniejsza. Jest to wartość
raczej stała i choć słowo „lubość” będzie tu nie
na miejscu, to jednak zachłannie śledzimy 24 godziny na dobę doniesienia z miejsc
katastrof i tragedii. Coś w tym jest, że telewizje
informacyjne żyją z dosłownych nieszczęść.
Subskrybuj:
Posty (Atom)