środa, 29 lutego 2012

Urywek IV - bez tytułu


po zapisaniu zaczyna się czyszczenie wiersza
zatem autor jest brudem
i jego powinnością jest zniknąć
nie stawać między wierszem
a czytającym, bycie czystą sublimacją
przelewającą się ze świata do świadomości.

piątek, 17 lutego 2012

Płyta Kutabuka!




Wtajemniczeni wiedzą, że już jakiś czas temu ukazała się płyta Kutabuk, dokumentująca rok pracy naszego zespołu.
Na płycie siedem utworów:
„Rytmy widoków”
„Kerouac”
„Taniec ducha”
„To tu, to tam”
„Motyle”
„Bębny Jacka Oltera”
i
oczywiście:
„Kutabuk”.

Niektóre z nich były wcześniej niepublikowane i ich absolutna premiera ma miejsce na płycie. Materiał jest dość zróżnicowany. Rozpoczyna się kilkoma szybszymi galopującymi utworami jak „Rytmy widoków”, „Kerouac”, czy „Taniec ducha”. Potem następują spokojniejsze spejsy„To tu, to tam” oraz erotyk „Motyle”, który niemal sentymentalnie wybrzmiewa na kalimbce. Na koniec znów przyspieszenie – epitafium Bębny Jacka Oltera i już sam Kutabuk. Oprócz znanego z koncertów instrumentarium (sitar, bębny), Jacek wykorzystał inne wschodnie instrumenty: ektar, kalimbkę, tungnę, dodał różne spejsy i elektroniczne smaczki. Jakub jak zwykle daje czadu a mój głos brzmi jak nigdy przedtem.

Sama płyta jest ładnym przedmiotem – na okładce wykorzystaliśmy fotografię członka GTF, mojego taty Tomasza a estetycznie wysmakowany projekt graficzny wykonał Maciek Mehring. Dzięki stypendium kulturalnemu miasta Gdańska wytłoczyliśmy pięćset sztuk.

Kutabuka będzie można zakupić na naszych koncertach a także pisząc bezpośrednio do mnie: marzan@gdansk.home.pl

poniedziałek, 13 lutego 2012

Danziger Identitäten Eine mitteleuropäische Debatte

W Berlinie pod redakcją Basila Kerskiego w języku niemieckim ukazała się książka Danziger Identitäten Eine mitteleuropäische Debatte. Eseje o gdańskiej tożsamości zamieścili tam: Mieczysław Abramowicz, Paweł Adamowicz, Stefan Chwin, Wojciech Duda, Paweł Huelle, Antoni Libera, Peter Olivier Loew, Donald Tusk i Zbigniew Żakiewicz. Znalazł się tam również mój esej Pejzaże miejskiej melancholii. 

niedziela, 5 lutego 2012

Sprawa Wisłockiej

W ostatnich dniach po śmierci Wisławy Szymborskiej w internecie można było przeczytać wiele obelg pod adresem zmarłej a instrumentalizacji została poddana przez obie strony politycznego sporu na łamach mediów postać poetki. Po jednej stronie odezwał się legion brązowników a z kolei osobliwie prawicowi internauci wyciągali (który to już raz?) wiersze ze stalinowskich tomików z lat pięćdziesiątych. Oczywiście, nie należy o pewnych faktach z życia Pani Wisławy zapominać, ale nie należy jej postaci sprowadzać do tego etapu jej życia. A już zupełnie niedopuszczalne jest to w majestacie śmierci. Nieukom, którzy przypominają sobie o "Wisłockiej" jedynie, gdy można na nią napluć, trzeba przypomnieć, że to nie światopogląd decyduje o wartości literatury ani biografia pisarza. Przeraża ta tabloidyzacja, fekalizacja języka, który w medialnym dyskursie oblepia literaturę. Niszczy to stosunek do kultury w ogóle. Chamstwo na naszych oczach staje się plagą, obecną w życiu wirtualnym i realu normą. W takich chwilach ludzie kultury powinni reagować. Gdy rok temu Wojciech Wencel zainicjował list w obronie Jarosława Marka Rymkiewicza pozwanego przez koncern Agora, na jego apel odpowiedzieli twórcy o różnych światopoglądach. Sądzę, że i dzisiaj jest taki moment. Dlatego obiema rękami podpisuję się pod listem otwartym zainicjowanym przez Ilonę i Przemysława Witkowskich, Martę Koronkiewicz i Pawła Kaczmarskiego. List można znaleźć tu, ukazał się na stronie tygodnika Polityka.



czwartek, 2 lutego 2012

Urywek III - czego bał się Kisiel?


Gdy w 1991 roku, na krótko przed śmiercią, spytano Stefana Kisielewskiego, czego się boi, odpowiedział: proszę pana, boję się, że zmarnowałem życie. Z jednej strony moje akcje polityczne przyniosły pewien rezultat, z drugiej – wszystko to stałoby się również beze mnie. Dalej: w swoich książkach opisywałem głównie komunizm i marksistów (…) Boję się więc, że w czarną dziurę niepamięci wpadnie również moja twórczość, tamtych dziwacznych czasów i ludzi dotycząca. (S. Kisielewski, Abecadło Kisiela, Testament Kisiela, Warszawa 2011, s. 254). To mówił Kisiel u schyłku życia, kiedy nie mógł narzekać na brak zainteresowania i chodził w aurze autorytetu. Człowiek, który spalił się w różnych politycznych szamotaninach i publicystycznych utarczkach a mający przecież ambicje jako kompozytor i powieściopisarz. Człowiek, o którym mówiono, że chciał ofiarować Polsce więcej niż chciała przyjąć. Zrobił tak wiele, że na tej szali nie można położyć tych kilku kompozycji i książek, których nie napisał. To względne pojęcie, co nazywamy d z i e ł e m. Czy Kisiel stworzył d z i e ł o? Czyż największym dziełem nie był on sam na tle epoki? Człowiek-legenda, nazywany Stańczykiem PRL-u? Gdy się czyta dziś jego dzienniki, w pierwszym momencie można odczuć, że to o niczym innym, jak o tym, że jest sobie taki facet, co czyta gazety i irytuje się tym co czyta. I tak przez lat kilkanaście. Po co dzisiaj do tego wracać? Może po to, żeby spojrzeć przez opisywanych tam ludzi na naszych współczesnych. Dziś choć nie ma cenzury, to kłamie się tak samo, bezczelnie, gdy za plecami stoi polityczna siła i biznesowe interesy. W potoku informacji, który sączy się do naszych głów, przemyca się jedynie słuszne wersje zdarzeń, wprowadza się w obieg fałsz, bo co raz wejdzie do obiegu już tak łatwo z niego nie wyjdzie. Ludzie, którzy bezkrytycznie przyjmowali „normalność” byli kiedyś zniewoleni i tak samo jest dzisiaj, jedynie kontury normalności ktoś nam wyrysował inaczej.