W
Weiserze Dawidku dolina
zaskrońców zostaje zamieniona w ogródki działkowe. Kiedy na
dzikim dotąd terenie powstają ogródki, Weiser wyłapuje zaskrońce
by je przenieść w bezpieczne miejsce w lesie. Scena ta utkwiła mi
w pamięci jako gest protestu przeciw rzeczywistości, gest bez szans
na zwycięstwo. Nie dziwię się niechęci Huellego do ogródków.
Wystarczy zobaczyć jak działki w PRL zniszczyły oliwską Dolinę
Radości. Ale jestem młodszy o jedno pokolenie i działki były już
dla mnie przestrzenią pozytywnych emocji. Mieć własną działkę –
to dużo w latach osiemdziesiątych znaczyło. Dzięki temu mieliśmy
w domu świeże warzywa i owoce, to na działkach poznałem smak
truskawek, malin, porzeczek, czy gruszek, nauczyłem się odróżniać
węgierki od mirabelek. Działki były w tym późnym PRL
przestrzenią wolności, gdzie można było wybudować altankę,
domek, poczuć się jak u siebie. Mój śp. dziadek całe życie
pływał, ale jego marzeniem było zostać leśnikiem lub
ogrodnikiem. Swoje marzenia spełnił cząstkowo, na emeryturze,
kiedy uprawiał działkę i to były ostatnie lata w jego życiu, z
których czerpał radość. Działki miał dwie – jedna znajdowała
się na Olszynce, druga – w Oliwie w miejscu, gdzie dziś stoi
nowoczesna biblioteka UG. Obie już nie istnieją. Jeszcze, gdy
studiowałem resztki działek rozpościerały się za parkingiem za
Wita Stwosza. Chodziliśmy tam czasem na piwo. Zdziczałe działki
oglądały wiele postpunkowych imprez. Potem nadszedł czas
nowoczesności i syntetyczności. Zniknięcie działek odczułem jako
nieuchronny znak przemijania, ale jako smutną konieczność.
Dziesięć lat temu napisałem ten wiersz:
działki
do ogródków działkowych na obrzeżach
miasta
szło się wybojami, dziadek prowadził.
dziś już nie istnieje ta kraina
zardzewiałej siatki
i smerfnych domków w muchomory.
ale wtedy jeszcze przed każdym gankiem
stał czujny strażnik - chropawy
krasnal z gipsu
i łuski ciepła tkwiły w
satelitarnych
talerzach słoneczników. co południe
można było wykurzyć cień spod
kamieni.
a jednak zwycięstwo nad siłami nocy
skoncentrowanymi parę stref czasowych
na wschód od Greenwich było czysto
wizualne –
brud sękatych desek i zapach pajęczyn
pozostawały odporne na słońce.
nic nie można było na to poradzić.
dziadek uczył mnie więc
jak zbierać codzienny plon światła.
Dziś słyszę, że działki ustawowo
chce się odebrać działkowcom. Pewnie najczęściej po to, żeby
w miejscu ogródków postawić to, co jest symbolem architektury III
RP – galerie handlowe, markety i otaczające je parkingi. W chaosie
budownictwa nowej epoki, na to jedno zawsze znajdowało się miejsce.
Na geanty, reale, oszony, tesco i castoramy. Wraz z nimi zaczęły
znikać małe sklepy. Dziś ulica Grunwaldzka we Wrzeszczu, kiedyś
ulica handlowa, pełna jeszcze w czasach transformacji ruchu, jest
już ulicą zimnych i potężnych banków. A rojny kiedyś rynek
dogorywa.
Tak, więc nie mogę być wrogiem
działek. Jak można być wrogiem czegoś, co jest – na pół
intymne, uprawiane własnymi rękami, pełne bezbronnych wobec czasu
gratów a przy tym enklawą zieleni, braku pośpiechu. Wreszcie
czegoś, co jest własnością ludzi najczęściej niezbyt zamożnych,
emerytów, tych, którzy niewiele na zmianie ustroju zyskali i dla
których własna działka jest centrum ich prywatnego, skromnego
świata.
Weiser przenosił z działek zaskrońce.
Ja ze swojego życia zapamiętałem już inną scenę. Mój dziadek,
stary kresowiak, gdy działki miały być zlikwidowane wykopywał z
ogródka, co mniejsze krzaczki i drzewka, aby przesadzić je w inne
bezpieczniejsze miejsce.
Ten obraz dziadka osłaniającego przed
zagładą drzewko aronii jest ze mną do dziś.
Ordynarny jak zawsze Stefan
Niesiołowski, profesor nauk biologicznych, taka peerelowska mutacja
pana od przyrody, powiedział ostatnio: nie
może być tak, że jakieś budy blokują rozwój miast. Jak zwykle
zwięźle wyraził to, co myśli władza. Nie liczy się ze starszymi
ludźmi i myśli tylko o tym jak na teren ogródków działkowych
wpuścić deweloperów. Nie każdy, kto uprawia działkę, jest
zwolennikiem jakiegoś tam prezesa i jego peerelowskich struktur. Czy
mój śp. dziadek był zwolennikiem komuny? Nie. Stał po stronie
drzewka aronii.
Poeci w obronie ogródków
działkowych
O sprawie pisali już inni poeci. Zbiór
linków.
Urszula Kozioł:
Remigiusz Grzela:
http://remigiusz-grzela.pl/?paged=2
...jest centrum ich prywatnego, skromnego świata. Czyli, w mikroskali, jeden z elementów kształtujących świadomość. Trudno więc się dziwić słowom, jakie wypowiada ordynarny jak zawsze Stefan Niesiołowski, ikona równie ordynarnej obecnej "władzy", której celem jest zniszczenie w zarodku świadomości właśnie.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry tekst. Chociaż ze zdaniem: nic nie można było na to poradzić - nie bardzo mogę się zgodzić.