poniedziałek, 4 lipca 2011

Miejsce: Nieszawa


Wracaliśmy z Kutna przez rozkopy, objazdy, przez oszpecony komunistycznymi babolami Włocławek. Powrót kutabuków z koncertu nie może być po prostu takim sobie powrotem. Stanęło więc, że zjedziemy z głównej drogi, zboczymy. Jest coś w tej okolicy co warto zobaczyć?

Nieszawa. Skręt w jedną z lokalnych kujawskich dróg. Po kilku kilometrach nagle ukazuje się widok, który zapiera dech. Prosta, długa prawie na kilometr szosa schodzi jak strzelił w dół - wrost w otchłań Wisły, która gdyby nie rysujący się linią drzew brzeg mogłaby się wydać morzem. Po tym zjeździe z prawej strony otwiera się przestrzeń sennego ryneczku, tak sennego jak lata trzydzieste przed uderzeniem wielkiej historii.

Ojczysty krajobraz trzeba uważnie czytać. Trzeba się oswajać, wnikać w głąb pejzażu, nie stawać z boku, ale chłonąć go ze wszystkich czterech stron świata. Oto miejsce. To, co nazywamy krajobrazem, pejzażem, widokiem  - pisał kiedyś Zbigniew Żakiewicz - jest w rzeczywistości widzialnym wyrazem niewidzialnego.

Czym jest niewidzialne? Dla jednego Obecnością, która wnosi w doświadczaną przestrzeń sacrum. Wiecznością, która patrzy nas, ale nie jak abstrakcja, ale jak zmysłowa i nieuchwytna rozpadająca się w naszych oczach całość. Dla innego - niewidzialne będzie tajemnicą, która rośnie w głąb, która zaczyna się za granicami ja. Wobec niewidzialnego najlepiej jednak jest milczeć. Bo niewidzialne zagadane, schwytane w siatkę pojęć nie jest już tym samym. Niewidzialne można tylko czuć a tylko najwybitniejsze wiersze potrafią skierować w stronę niewidzialnego albo w stronę rozpaczy z braku niewidzialnego albo w stronę pogodzenia się z istnieniem albo nieistnieniem niewidzialnego. Wszystko, co nie zbliża się do tych biegunów, spłaszcza język, to gierki dla starzejących się narcyzów, chrzanienie, zwyczajna ściema. Niewidzialnego nie da się ściemniać. Ściemniać można tylko siebie, siebie kłamać albo wysuwać na pierwszy plan.

Jest więc Nieszawa. Ze swoim pustym rynkiem w czerwcowy poniedziałek. Jest przeprawa promowa przez Wisłę, w sile swego biegu. Jest klasztor, gdzie można znaleźć noclegi. Jest gotycka sylwetka kościoła z czasów krzyżackich a w środku chłód z siedemnastego wieku, bo wystrój kościoła to barok. Wnętrze znieruchomiałe, ale nie jakby nie od ranka, ale od kilkuset lat. Tablica przy kościele opowiada o wędrującej parafii i wędrującym mieście, na które czyhał silniejszy Toruń. Czym są dzisiejsze mecze i bójki szalikowców, wobec takich wojen między miastami, które dążyły do wymazania konkurenta z map? Nieszawa przetrwała wędrując. Schowała się na uboczu.

I taką ją zastaliśmy, w przedsionku burzy.

Wywiad dla Salonu Literackiego

Na portalu "Salon Literacki" w dziale publicystyka można znaleźć obszerny wywiad ze mną, który przeprowadziła Alicja Dymowska. Opowiadam tam m.in. o kutabuku, flaneurach, Krzysiu Kubeczko oraz  protestacyjnym liście w obronie Jarosława Marka Rymkiewicza.

Zachęcam do lektury pod linkiem:
Nie lubię "robienia wierszy" z niczego - z Arturem Nowaczewskim rozmawia Alicja Dymowska