poniedziałek, 18 maja 2015

Notka z Brzegu

Wystarczy wyjechać 40 km poza Wrocław by znaleźć się w innej Polsce. Odpadające tynki poniemieckich kamienic, ponure plomby, mieszkania po 2.5 tysiąca za metr. Z miast takich jak Brzeg młodzi ludzie uciekają po maturze. Jedyna młodzież, którą można tu spotkać to gimnazjum i liceum. Knajpy w weekend pustoszeją koło północy, duże piwo kosztuje pięć złotych. Życie jest tu tańsze, żeby jeszcze dało się żyć, utrzymać stan posiadania. Ale przyszłości raczej tu nie widać. Przeszłością jest zamek, wystawa lamp naftowych, dziwaczny panteon na dziedzińcu – z groteskowymi popiersiami Miłosza, Herberta, Turowicza. Repliki grobowców Piastów Śląskich, trumny książąt, obrazy Willmanna. Organizacja w tym mieście imprezy pod szyldem Poeci dla Tybetu, to wyraz szlachetnej donkiszoterii. Raz – bo literatura dawno już nie przekracza progów wyborczych w sobotnie popołudnia. Dwa – kogo w tym mieście, a w zasadzie każdym polskim mieście może obchodzić Tybet? Skończyło się tak, jak można było się spodziewać. A jednak twarz Radka pozostała taka jak przedtem, a on sam nadal był duszą towarzystwa. Gdy mówił o tym, że wydawał ogólnopolskie pismo literackie, by ostatecznie powrócić do rozpowszechnianego w PDF artzinu obracał to w żart. A przecież coś się przez te dwadzieścia lat zmieniło; przecież w latach dziewięćdziesiątych można było skrzyknąć w takich miastach jak Brzeg grupkę zainteresowanej kulturą alternatywną młodzieży, kilka lokalnych talentów, stworzyć jakieś środowisko dla artystycznych działań. Jeśli za coś nie lubię Polski, to między innymi za to, że tacy ludzie jak Radek mają w niej tak niewiele do powiedzenia, to znaczy tak niewiele daje się im miejsca, aby mogli się wypowiedzieć w pasmach medialnych. Tak sobie myślałem, a on przygrywał sobie na gitarze do wierszy o Tybetańczykach, w tle zaś pojawiały się slajdy z Lhasy.  Chciałem napisać notkę o mieście, ale to on przecież jest dla mnie tym miastem, wszystkie wspomnienia stąd były związane z nim. I tak już zostanie. 

czwartek, 14 maja 2015

Kutabuk - prequele, dalsze ciągi, powroty

"Kutabuk" zanim został zapisany miał wiele oralnych wersji. Jedną z nich przypomniał na swoim blogu Radek Wiśniewski, z którym uczestniczyliśmy w festiwalu Pora Poezji w Olsztynie (1-3 marca 2007). Można jego zapis traktować jak prequel. Wersja Radka była spisana z pamięci. Przeczytacie ją tu: http://jurodiwy-pietruch.blog.pl/2015/05/14/artur-nowaczewski-show-notatki-z-wczesnej-wiosny-2009/ i dowiecie się np. z czym jadłem kanapki o 2.20 w nocy w Krępie Kaszubskiej podczas sławetnego treningu, który odbywaliśmy z Phantomem przed lęborską edycją harpagana. 
Już pojutrze zagramy z Kutabukiem w Brzegu. To tam właśnie pojechałem, gdy już zszedłem z zaśnieżonej Szyndzielni.

w dole blade widmo świateł Bielska
myślę: ona odejdzie
nie możesz jej zatrzymać
nie możesz zatrzymać siebie,

wstań i idź.

- tak kończył się Kutabuk. Oczywiście wstałem i poszedłem. 

sobota, 2 maja 2015

Kutabuk do posłuchania i do poczytania

Płyta Kutabuk wydana na przełomie 2011 i 2012 roku zawierała siedem utworów. Na youtube dostępne są dwa z nich. Pytany jestem, czy Kutabuk nadal działa. Tak, oczywiście. Repertuar, który wykonujemy na koncertach tylko w niedużej części pokrywa się z tym, co ukazało się na płycie. Relacja z jednego z naszych ostatnich występów (Kutabuk.Barokowe echo w punkowej litanii) - znalazła się w "Toposie" (2015 nr 1).  Jej autorem jest Piotr Józef Maksymowicz.