Z recenzji tomiku Commodore 64

"Kto pamięta jeszcze poczciwego C64 z jego hardwarem, który dzisiaj budzi najwyżej politowanie, fascynację miłośników starzyzny, zbieraczy rustykaliów? (...)
Dla młodszych od nas komputer, internet, e-mail, sim city będą już bezdyskusyjną częścią świata, czymś przyjmowanym nie tyle na wiarę, ale jako tło, coś bezerfleksyjnie oczywistego. Kto wie, czy nie ta linia demarkacyjna będzie kiedyś istotniejsza i czy nie ten poczciwy C64 ex post nie stanie się znacznikiem czasu i przemijalności pokoleń. (...)
Ta sama mądrość popycha ludzi do pisania wierszy i konstruowania teleskopu Hubble'a. To jakby zaprzeczenie zakorzenionemu w naszej literaturze i życiu okołoliterackiemu etosowi romantycznemu, który przecież emocję przeciwstawiał rozumowi, dzikość - wyrachowaniu. Bóg mieszkający w umyśle twórców komputera? Wolne żarty, rzekłby może Mickiewicz, gdyby dane mu było przeczytać wiersz Nowaczewskiego i zrozumieć jego kontekst. (...) To mistycyzm innej próby, proweniencji, z trudem szukam dlań jakiegoś dostojnego odpowiednika.
Zatem ten prosty złom, ta informatyczna raszpla była blisko, poprzez to, że zmuszała umysł do operowania w świecie symboli. Samolot w grze Over Raid Moscow był samolotem umownym, tak jak umowna była gra i jej reguły, z prawdziwym pilotowaniem mająca niewiele wspólnego. Teraz jest inaczej. Rządzi doskonałość form, precyzja przekazu, znakomitość kopii, podobieństwo podróbek. Dosłowność, zbliżanie się do imitowania rzeczywistości zarazem nie jest żadną transcendencją, jest zaledwie imitowaniem, nie przenikaniem."


Radosław Wiśniewski, Odra 2006 nr 11




„Powiedzmy od razu i bez ogródek – «Commodore 64» Artura Nowaczewskiego jest jednym ze znakomitszych debiutów poetyckich ostatnich lat, wydarzeniem na miarę «Dzikich dzieci» Krzysztofa Siwczyka.” 
Jarosław Jakubowski, „Topos” nr 1-2 (86-87) 2006




„Nadmorski autor wspomina burzę , w której odszedł Książę Poetów, pisząc zaś „a ja naraz jestem tylko patrzeniem i na razie patrzę”, spełnia marzenie Czesława Miłosza. Potrafi pomyśleć o ludzkim płodzie w słoiku: „ma tyle lat co ja”, i marzy by zamieszkać w państwie z klocków Lego, czego mu w tym miejscu życzymy. Udana konstrukcja, pracowicie posplatane wątki, nieśmiała metafizyka, skromność i franciszkanizm Nowaczewskiego sprawiają, że te zachowawcze, przyzwoite wiersze czyta się z przyjemnością.”


Paweł Gołoburda, „Lampa” 2006 nr 1 (22).




„Artur Nowaczewski nie pisze, na mój gust, wierszy porywających. Ale pisze wiersze godne chwili zastanowienia. Artur Nowaczewski ma swoje obsesje i ma już swój sposób ich wyrażania, który doskonalony może przynieść wiele jeszcze świetnych tekstów. Być może dlatego wysoko oceniam tę poezję, ponieważ bliskie są mi jej tematy. Na pewno jednak oceniam ja także wysoko, ponieważ słyszę te wiersze, ich rytm jest dla każdego chyba oczywisty.”


Jakub Winiarski, www.nieszuflada.pl (13.12.2005)




Może to jest swoisty punkt odniesienia dla roczników 70.? Może nie Świetlicki, nie papież, ale właśnie miniony świat kart graficznych Hercules, procesorów Motorola, dyskietek wielkości tomiku poetyckiego, i jego dziwni mieszkańcy - wspomniany Krzyś Kubeczko czy, też już zresztą nieżyjący, Marek Sell? Nie lubię kategorii pokoleniowych, więc nie zatrzymam się nad tą hipotezą, rzucam ją żartobliwie, co nie zmienia faktu, że Artur Nowaczewski uczynił z tego czasu poruszające tworzywo dla swoich wierszy.


Roman Honet, Poeci na Nowy Wiek. Rocznik 2005, http//biuroliterackie.pl/przystan/ 2009.12.12




„Kolejne wiersze z książki Artura Nowaczewskiego trudno było mi czytać bez wzruszenia. Wszak ja również długie godziny spędzałem przed kupioną przez rodziców „Atarynką”. Również zakradałem się do ogrodów starego Wrzeszcza, grałem w kapsle i zbierałem wykopane z ziemi łuski naboi. I czytając, chwilami czułem się tak, jakbym znów szedł za Arturem TAMTYMI ulicami, a on, śmiejąc się, pokazywał mi palcem te wszystkie nieistniejące już przejścia w płotach, zapomniane place zabaw i zarośnięte ogrody i pytał: pamiętasz?
Sięganie pamięcią w czasy, kiedy słowo pamięć nie łączyło się jeszcze ze słowami MEGA ani GIGA to trudne zadanie. Przywoływane obrazy dawno pogubiły gdzieś kolory, straciły detale, stały się równie niewyraźne i uproszczone jak grafika w pierwszych grach komputerowych. Ale choć składane wciąż na nowo z coraz bardziej wytartych i zużytych pikseli, to jednak wciąż przywołują te same gorące uczucia, te same wypieki na twarzy.”


Michał Piotrowski, „Migotania, przejaśnienia” 2006 nr 1 (10)




„Jednego autorowi tych wierszy odmówić nie można - umiejętności plastycznego przedstawiania w kilku ledwie słowach naprawdę istniejących miejsc i odtwarzania czasu, który już dawno minął
Dzięki temu, znając dobrze zakamarki starego Wrzeszcza, a zwłaszcza jego górnej części, bardzo łatwo dać się Nowaczewskiemu poprowadzić przez zasypane liśćmi uliczki, zamknięte na zardzewiałe kłódki furtki czy zapomniane ogródki, z bluszczem wspinającym się odważnie na pękające tynki zmurszałych kamienic. Wiele wierszy z tego smutnego, jesiennego tomiku jest niemal przykutych grubym łańcuchem wspomnień do konkretnych miejsc, ulic, zaułków.(...)Ale te wiersze są przymocowane nie tylko do miejsca. Więzi je też czas, w którym się przeglądają - dzieciństwo autora, w połowie lat osiemdziesiątych, dziwnym czasie, kiedy jeden świat jeszcze nie chciał się skończyć, a inny nawet nie myślał się zacząć.”


Przemysław Gulda,”Gazeta Wyborcza-Trójmiasto” 03.01.2006






„Nasz bohater dużo widział w dzieciństwie, bo też patrzył niebanalnie: kiedy inni chłopcy grali w piłkę, jego bardziej interesował fakt, że „mrówki walczyły na skraju boiska o ogryzek jabłka”. Płynącą rzekę rozkładał na pojedyncze krople, a żaba jawiła mu się jako „skaczące serce”. W tych mikroświatach był już zalążek tego, co miało przyjść później. (...) Dziecięce przeczucia śmierci to pierwszy krok w dorosłość. Świetnie to oddaje tytuł najdłuższego utworu w tomie – „Noc mleczna”. Można ją skojarzyć z nocą mistyczną, oczywiście złagodzoną, przeżywaną na miarę wieku bohatera. A jednak pełną lęku przed ciemnością i rodzącą pytanie, wcale nie dziecinne: dlaczego ludzie muszą umierać?”


Szymon Babuchowski, „Gość Niedzielny” 2005 nr 51.






Podróż, jaka odbywa autor i do jakiej i nas swymi tekstami zaprasza, jest wyprawą w głąb własnej tożsamości. Zaczyna się od pytania o początek, o korzenie „skąd wyszedłem, na jakiego człowieka” – pyta poeta w jednym z utworów.
Jest czymś oczywistym, że podobna wyprawa musi oznaczać poszukiwanie dziecka. Czy tego, którym się było? Czy tego, które ciągle się nosi w sobie? Czy tego którym chciałoby się być? Poeta nie udziela jednoznacznej odpowiedzi. To dobrze. Dzięki temu książka odsłania więcej niż jedną warstwę znaczeń, nie da się jej potraktować jako dokumentu eskapistycznej ucieczki przed wyzwaniami dorosłości. W swej najbardziej powierzchniowej warstwie tom Commodore 64 może być odczytywany jako portret późnego Peerelu – nieco groteskowy, zarazem straszny i śmieszny – zawsze jednak barwny, wszak oglądany rozszerzonymi źrenicami ośmiolatka. Odnajdziemy w zbiorze wiele topograficznych i historycznych realiów, migawek z codzienności, nie one przecież dominują. O wiele ważniejszy jest świat międzyosobowych relacji i rozmaitych inicjacyjnych doświadczeń – zawdzięczanych dziadkowi, rodzicom, księdzu katechecie, a wreszcie i rówieśnikom. Książka Nowaczewskiego jest wielką pochwałą małych rodzinnych wspólnot, jak i w ogóle wszelkiej małości. Jeśli bowiem dzieciństwo udziela nam w omawianym tomie jakiejkolwiek lekcji moralnej, to jest nią właśnie lekcja pokory.


Wojciech Kudyba, fragment laudacji z okazji przyznania autorowi nagrody Fundacji im. Ks. Janusza St. Pasierba