Ja od siebie bym dodał inny utwór Armii - Jeżeli:
piątek, 17 lipca 2015
Recenzja tomiku "Kutabuk" na blogu Krzysztofa Kleszcza
Na blogu Biała Fabryka Krzysztof Kleszcz zamieścił recenzje tomiku "Kutabuk". Artur wybrał osobliwą, niezrozumiałą dla mnie - prowadzącego raczej siedzący tryb życia. "Moja droga wąska, drzewo rozłożyste. Chorągiew na wietrze, księżyc wśród gwiazd" - wyobrażam go sobie śpiewającego piosenkę Armii, opętanego drogą, owiniętego szosą. - napisał autor bloga. Krzysztof cytuje Dom przy moście:
wtorek, 14 lipca 2015
Nota o tomiku "Kutabuk" w "Gościu Niedzielnym"
"Gość Niedzielny" poleca książki na lato. W wyjściowej jedenastce nie zabrakło "Kutabuka": http://gosc.pl/doc/2579340.Ksiazki-na-lato
poniedziałek, 6 lipca 2015
Boso do Kątów Rybackich
Kilka
widziałem mórz, ale im więcej widziałem, tym bardziej doceniam nasz poczciwy
Bałtyk. Są morza o bardziej efektownych brzegach - z wysokimi klifami, fiordami,
malowniczością wżynających się w ląd zatoczek, morza o kolorach tak intensywnych,
że pocztówki niewiele kłamią. A jednak
czy gdzieś czuję się lepiej niż w przestronnych zarastających wydmy sosnowych
laskach? Jagody i mchy obrastają miękko ziemię, od jasnej ścieżki odcina się wyraźnie pancerzyk żuka gnojarza. Nie pisze się już
dzisiaj sielanek, ale moja byłaby właśnie taka – w takim rozgrywała się
pejzażu gdzieś w schyłkowych latach osiemdziesiątych albo wczesnej fazie następnej dekady. Gdy widziało się już wiele plaż – docenia się piaszczystość tych
bałtyckich i chroniony wszędzie w Polsce pas wydm. Pierwszy raz poczułem to na
Łotwie, gdy widziałem jak hotele w Jermali wyrastają wprost z plaży. Widziałem
też inne twarze Bałtyku – wybrzeża szkierowe w okolicach Karsklony i cudowne
wysepki tamże. Pewnie jeszcze inne twarze naszego morza będę chciał poznać, żeby
znać je ze wszystkich stron (ale czy np. szwedzkie morze jest nadal nasze?) Tymczasem
sobotnia wycieczka z Mikoszewa do Kątów Rybackich to był oddech dla stóp rozchlapujących
przybrzeżną wodę. Morze w ten upalny dzień było właściwie nieruchome. Dobrze
się spało w jego obecności. Z kolei powrót wąskotorową kolejką dawał poczucie
filigranowości podróży. Była to podróż w miniaturze – w sam raz na rozmiar
Mierzei. Przyjemny wiaterek w otwartych wagonikach.
(Tak
wiemy co prawda, że – mijamy stację Sztutowo-Muzeum. I obóz Stutthof. Można i
dzisiaj nie znając bezpośrednio żadnej wojny bawić się tym motywem. Na ważnym
temacie budować własne, w sumie trywialne konstrukcje. Ale po co? Z Różewicza
wybieramy dzisiaj „Jak dobrze” zamiast „Warkoczyka”.)
Subskrybuj:
Posty (Atom)