Z recenzji książki Szlifibruki i Flaneurzy

Gdyby historię literatury uporządkować ze względu na środowisko, w jakim powstawała, można by wyróżnić cztery epoki. Pierwotnie, „u dawnych", piśmiennictwo uprawiano przede wszystkim w środowiskach dworskich. Do wynalazków czasów nowożytnych należała ich zminiaturyzowana wersja, czyli salon artystyczny. W wieku XIX zaś twórcy przenieśli się do kawiarń. Wreszcie minione stulecie najwłaściwszym miejscem dla sztuki słowa uczyniło ulicę.O tym ostatnim etapie dziejów w pisarstwie polskim opowiada – nadzwyczaj interesująco – Artur Nowaczewski w skrzącej się erudycją książce „Szlifibruki i flâneurzy". Na 250 stronach gęstego druku autor, 33-letni trójmiejski poeta i adiunkt na polonistyce Uniwersytetu Gdańskiego, roztacza przed czytelnikami całą panoramę XX-wiecznej Rzeczypospolitej literackiej, od przełomowego roku 1918 po pokolenie „bruLionu".
Gdyby historię literatury uporządkować ze względu na środowisko, w jakim powstawała, można by wyróżnić cztery epoki. Pierwotnie, „u dawnych", piśmiennictwo uprawiano przede wszystkim w środowiskach dworskich. Do wynalazków czasów nowożytnych należała ich zminiaturyzowana wersja, czyli salon artystyczny. W wieku XIX zaś twórcy przenieśli się do kawiarń. Wreszcie minione stulecie najwłaściwszym miejscem dla sztuki słowa uczyniło ulicę.
(...)
I nie przypadkiem przecież Artur Nowaczewski zamyka swoją opowieść około roku 2000. Wtedy to polska ulica traci walor miejsca inspiracji i komunikacji w znaczeniu szerszym niż tylko przemieszczanie się. Mieszkańcy miast zamykają się w pilnie strzeżonych osiedlach. Wraz z nimi także pisarze zostają uwięzieni w coraz bardziej komfortowych celach swoich mieszkań. Słowa zaś przenoszą się z ulic w przestrzeń wirtualną: witryny internetowe przesłaniają witryny księgarń, dyskusje w sieci zastępują spotkania autorskie. Czy ktoś zechce jeszcze kiedyś opisać twórczość tej nowej, piątej epoki literackiego życia? Główną przeszkodą będzie wszak nie tyle lawinowy przyrost powstających tekstów, ile ich nieznośna błahość. Elektroniczne impulsy wyświetlane na ekranach monitorów najwyraźniej nie potrafią zastąpić blasku ulicznych neonów.


Aleksander Kopiński, Rzeczpospolita, dodatek Plus Minus, 6-7.08.2011



choć każdy z czytelników może mieć odmienne zdanie o ważności i sile recepcji zaprezentowanych w tomie pisarzy (przy czym w grę wchodziłoby raczej dodanie tego lub owego nazwiska niż usunięcie kogokolwiek z obecnych), dobór ten zasadniczo wydaje się trafny. Trafny również okazał się wybór tematu, który ze względu na swoje nowatorstwo pozwala postawić książkę Nowaczewskiego obok pozycji takich jak Modernizowanie miasta Elżbiety Rybickiej czy Pisanie miasta, czytanie miasta (praca zbiorowa pod red. Anny Zeidler-Janiszewskiej). Dzięki temu Szlifibruki i flâneurzy, nawet jeśli nie wyczerpują zagadnienia i pomijają kilka ważnych z punktu widzenia współczesnej humanistyki kwestii (takich, jak np. „płeć ulicy” i zastanawiająca nieobecność w literaturze ostatniego stulecia… flâneurek), stanowią wyraźny drogowskaz dla wszystkich, którzy w przyszłości zapragną zająć się kwestią modernizacji i problematyką urbanistyczną w nowoczesnej literaturze polskiej.

Konrad Zych, http://literatki.com