poniedziałek, 16 lipca 2012

Urywek VI - po stronie aronii


 



W Weiserze Dawidku dolina zaskrońców zostaje zamieniona w ogródki działkowe. Kiedy na dzikim dotąd terenie powstają ogródki, Weiser wyłapuje zaskrońce by je przenieść w bezpieczne miejsce w lesie. Scena ta utkwiła mi w pamięci jako gest protestu przeciw rzeczywistości, gest bez szans na zwycięstwo. Nie dziwię się niechęci Huellego do ogródków. Wystarczy zobaczyć jak działki w PRL zniszczyły oliwską Dolinę Radości. Ale jestem młodszy o jedno pokolenie i działki były już dla mnie przestrzenią pozytywnych emocji. Mieć własną działkę – to dużo w latach osiemdziesiątych znaczyło. Dzięki temu mieliśmy w domu świeże warzywa i owoce, to na działkach poznałem smak truskawek, malin, porzeczek, czy gruszek, nauczyłem się odróżniać węgierki od mirabelek. Działki były w tym późnym PRL przestrzenią wolności, gdzie można było wybudować altankę, domek, poczuć się jak u siebie. Mój śp. dziadek całe życie pływał, ale jego marzeniem było zostać leśnikiem lub ogrodnikiem. Swoje marzenia spełnił cząstkowo, na emeryturze, kiedy uprawiał działkę i to były ostatnie lata w jego życiu, z których czerpał radość. Działki miał dwie – jedna znajdowała się na Olszynce, druga – w Oliwie w miejscu, gdzie dziś stoi nowoczesna biblioteka UG. Obie już nie istnieją. Jeszcze, gdy studiowałem resztki działek rozpościerały się za parkingiem za Wita Stwosza. Chodziliśmy tam czasem na piwo. Zdziczałe działki oglądały wiele postpunkowych imprez. Potem nadszedł czas nowoczesności i syntetyczności. Zniknięcie działek odczułem jako nieuchronny znak przemijania, ale jako smutną konieczność. Dziesięć lat temu napisałem ten wiersz:

działki

do ogródków działkowych na obrzeżach miasta
szło się wybojami, dziadek prowadził.
dziś już nie istnieje ta kraina zardzewiałej siatki
i smerfnych domków w muchomory.

ale wtedy jeszcze przed każdym gankiem
stał czujny strażnik - chropawy krasnal z gipsu
i łuski ciepła tkwiły w satelitarnych
talerzach słoneczników. co południe
można było wykurzyć cień spod kamieni.

a jednak zwycięstwo nad siłami nocy
skoncentrowanymi parę stref czasowych
na wschód od Greenwich było czysto wizualne –
brud sękatych desek i zapach pajęczyn
pozostawały odporne na słońce.

nic nie można było na to poradzić.

dziadek uczył mnie więc
jak zbierać codzienny plon światła.

Dziś słyszę, że działki ustawowo chce się odebrać działkowcom. Pewnie najczęściej po to, żeby w miejscu ogródków postawić to, co jest symbolem architektury III RP – galerie handlowe, markety i otaczające je parkingi. W chaosie budownictwa nowej epoki, na to jedno zawsze znajdowało się miejsce. Na geanty, reale, oszony, tesco i castoramy. Wraz z nimi zaczęły znikać małe sklepy. Dziś ulica Grunwaldzka we Wrzeszczu, kiedyś ulica handlowa, pełna jeszcze w czasach transformacji ruchu, jest już ulicą zimnych i potężnych banków. A rojny kiedyś rynek dogorywa.

Tak, więc nie mogę być wrogiem działek. Jak można być wrogiem czegoś, co jest – na pół intymne, uprawiane własnymi rękami, pełne bezbronnych wobec czasu gratów a przy tym enklawą zieleni, braku pośpiechu. Wreszcie czegoś, co jest własnością ludzi najczęściej niezbyt zamożnych, emerytów, tych, którzy niewiele na zmianie ustroju zyskali i dla których własna działka jest centrum ich prywatnego, skromnego świata.

Weiser przenosił z działek zaskrońce. Ja ze swojego życia zapamiętałem już inną scenę. Mój dziadek, stary kresowiak, gdy działki miały być zlikwidowane wykopywał z ogródka, co mniejsze krzaczki i drzewka, aby przesadzić je w inne bezpieczniejsze miejsce.

Ten obraz dziadka osłaniającego przed zagładą drzewko aronii jest ze mną do dziś.

Ordynarny jak zawsze Stefan Niesiołowski, profesor nauk biologicznych, taka peerelowska mutacja pana od przyrody, powiedział ostatnio: nie może być tak, że jakieś budy blokują rozwój miast. Jak zwykle zwięźle wyraził to, co myśli władza. Nie liczy się ze starszymi ludźmi i myśli tylko o tym jak na teren ogródków działkowych wpuścić deweloperów. Nie każdy, kto uprawia działkę, jest zwolennikiem jakiegoś tam prezesa i jego peerelowskich struktur. Czy mój śp. dziadek był zwolennikiem komuny? Nie. Stał po stronie drzewka aronii.


Poeci w obronie ogródków działkowych

O sprawie pisali już inni poeci. Zbiór linków.

Urszula Kozioł:

1 komentarz:

  1. ...jest centrum ich prywatnego, skromnego świata. Czyli, w mikroskali, jeden z elementów kształtujących świadomość. Trudno więc się dziwić słowom, jakie wypowiada ordynarny jak zawsze Stefan Niesiołowski, ikona równie ordynarnej obecnej "władzy", której celem jest zniszczenie w zarodku świadomości właśnie.
    Bardzo dobry tekst. Chociaż ze zdaniem: nic nie można było na to poradzić - nie bardzo mogę się zgodzić.

    OdpowiedzUsuń