***
twój wzrok - on
cię wyprzedza – stromą ulicą zbiega
w dzielnicę,
wpada w załomy podwórek, okienka
piwnic, pierwszy
krąg garaży; początki miasta giną
gdzieś tam w
komórkach węgielnych śpią rowery
wigry, stare
sanki z nadłamaną płozą. idziesz
Topolową. rudy
był nasz wrzesień – niewyznana
miłość
śnieg przykryje tamtą jesień zaraz się
nią zajmie stary
brulion z wierszami, męskie rymy
licealne. a my?
kim będziemy teraz? pogrobowcami
zieleni?
kolejnym konduktem topolowych cieni?
(z tomiku Commodore 64)
na skrzydłach motyli
z tej łąki nie
roztacza się daleki widok
w każdym razie nie
dalszy niż dzisiejszy wieczór,
w który zejdą do
stygnącego miasta.
sądzę, że jest maj -
kwitną żarnowce
(tak wspaniale iskrzą
się żółcią wzgórz!)
i pachną sosnowe
igły. czas matur.
za kilka dni złożą
papiery na uczelniach, obiorą kierunki.
wyraźnie mają się ku
sobie. ona gdy on jest blisko
czuje motyle w
brzuchu. one są najpewniejsze -
najpełniejsze jak
każde z naczyń, które można czuć.
więc kiedyś pobiorą
się a potem rozejdą
w czterech ścianach
dnia. gdyby jej spytać:
na czym budowałaś?
ona odpowie: na płomieniu.
nie na skale ani
piasku, ale na płomieniu -
skrzydłach motyli
uderzających w takt.
(z płyty Kutabuk)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz