Parę dni temu Marcin Świetlicki w
charakterystyczny dla siebie sposób poinformował, że choć jego książka została
nominowana do Nike "nie chce uczestniczyć w
konkursie organizowanym przez instytucję, która wytacza procesy poetom za to,
co myślą." Nawiązał w ten sposób do listu, który trzy lata temu podpisał w
obronie Jarosława Marka Rymkiewicza pozwanego przez spółkę Agora. Nie może
dziwić konsekwencja Świetlickiego, zwłaszcza gdy zna się wywiad, który udzielił w
6 numerze "Odry" z 2013 roku. Mówił tam między innymi o tym, że wielu
kolegów zaatakowało go za gest solidarności z Rymkiewiczem. Ale nie jest to
wywiad o polityce, ale o poetyckich subtelnościach a "Odra" ma dwa
tysiące nakładu. Więc kto by się tym przejmował w Internecie... Oczywiście polały się na poetę wiadra
pomyj ze strony czytelników "Wyborczej", że pijak, że zachciało mu się być bardem
smoleńskiego ludu i inne tego typu uprzejmości. Zachwyt natomiast wyraziła publiczność mediów prawicowych. Ani jedni, ani drudzy nie znają
zapewne zbyt dobrze poezji Świetlickiego, który przecież już ćwierć wieku temu
napisał "wydaje im się, że mają swojego poetę./ A ja odczekuję ironiczną,
gorzką chwilę, krzywię się/ i triumfalnie zaprzeczam". Dla jego czytelników ten cytat ma status banału, to coś znane tak jak księdza Twardowskiego "spieszmy się kochać ludzi".
Instytucja nagrody literackiej jako
najwyższa instancja, najwyższy zaszczyt, który może spotkać pisarza jest tak naprawdę największą porażką literatury. Naród
nie czyta literatury polskiej, nie czyta jej konsekwentnie od wielu lat i żadne
ruchy, te nagrodowe również, nie zmieniają tej tendencji. Naród sam wybiera sobie poetów. Świetlicki zwracając się do "Narodu"
z narodem się porozumiał. Porozumiał się z gronem swoich obecnych i
potencjalnych czytelników, zbiorowością kolektywną i nie, z tymi z prawa i z tymi z lewa, porozumiał się ponad głowami strażników systemu
nagród i zagrał im na nosie. Jego jeden gest niezależności ważniejszy jest niż przyznanie jakiejś tam nagrody. Świetlicki sam się
gestem ustanawia. Sam gestem się utwierdza. Sam nadaje sobie wiarygodność. I
nie jest to żaden kaprys, kiepsko umotywowana kabotyńska zagrywka, ale wierność
sobie. Świetlickiemu warto zadawać mądre pytania i warto go
traktować poważnie, czego wielu z nas nie robi. Jak się Świetlickiego mądrze
zapytać o coś, to on mądrze odpowie. Sprawdźcie
w tamtej "Odrze".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz