czwartek, 3 września 2015

W Zagrzebiu


            Pierwszym wspomnieniem Zagrzebia jest burza na ulicy Petrinjskiej - wychodzę na mały balkonik wiszący parę pięter nad jezdnią i patrzę w ten deszcz, na ludzi w knajpce naprzeciwko. Trzaskają pioruny, szumi ulewa - a ten Zagrzeb jest niedopowiedziany, jeszcze może być wszystkim.


Chciałoby się trwać w tym niedopowiedzeniu, ale następnego ranka wyjdzie się na ulicę. Co się zobaczy? Zadrzewiony Trg Kralja Tomislava wiodący do centrum i - w niedzielny ranek - pary z zespołów folklorystycznych na alejach parku. Swojskość środkowej Europy. Piętrowość centrum - gwarny Dolny Grad i pustawe uliczki Górnego. Feerię świeżych barw na bazarze i mnogość knajpianych ogródków. Wspinać się można na wzgórze, oglądać paradną zmianę warty. Z konnym patrolem, z biciem w barabany. Jej wystawność jest proporcjonalna do młodości Chorwacji. Bo Chorwacja jest młoda, choć jej kultura stara. Miasto też stare, szacowne, z tym posmakiem średniowiecza, ale i z centrum dziewiętnastowiecznym, z tramwajami et cetera. No i dość świeża stołeczność.



W katedrze, w centralnym miejscu, grób kardynała Alojzijego Stepinaca, którego Jan Paweł II ogłosił błogosławionym. I widać, na czym buduje się polityka historyczna Chorwatów - na tej właśnie postaci. Ostatnio papa Franjo (tak się mówi tu na papieża Franciszka) po protestach Serbów wstrzymał jego kanonizację. Czym się kierował polski papież postępując odwrotnie? Widział w kardynale zapewne patriotę, antykomunistę, takiego chorwackiego Wyszyńskiego. I jedną decyzją zapewnił sobie w tym kraju serdeczną pamięć. Gdy poczytać trochę więcej o życiu Stepinaca, zdaje się, że można z pozostawionych cytatów oraz skrajnych opinii ulepić kilka postaci. Jedne są jasne, drugie ciemne. Szczególnie z czasu II wojny światowej, gdy niejednoznacznie wyglądała polityka ówczesnego arcybiskupa wobec ustaszy. Tak jest zawsze - gdy w jednym miejscu krzyżują się polityczne, religijne i narodowe interesy i gdy szuka się postaci wyrazistych, wszystkim znanych... Tego nie wiem jeszcze, ale przeczuwam, krążąc kilka godzin po centrum Zagrzebia i czekając na autobus do Jezior Plitwickich. Wyjadę z przeświadczeniem, że czuję się dobrze i swojsko w tym mieście.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz