Pierwszym wspomnieniem Zagrzebia
jest burza na ulicy Petrinjskiej - wychodzę na mały balkonik wiszący parę
pięter nad jezdnią i patrzę w ten deszcz, na ludzi w knajpce naprzeciwko.
Trzaskają pioruny, szumi ulewa - a ten Zagrzeb jest niedopowiedziany, jeszcze
może być wszystkim.
Chciałoby
się trwać w tym niedopowiedzeniu, ale następnego ranka wyjdzie się na ulicę.
Co się zobaczy? Zadrzewiony Trg Kralja Tomislava wiodący do centrum i - w
niedzielny ranek - pary z zespołów folklorystycznych na alejach parku. Swojskość środkowej Europy.
Piętrowość centrum - gwarny Dolny Grad i pustawe uliczki Górnego. Feerię
świeżych barw na bazarze i mnogość knajpianych ogródków. Wspinać się można na
wzgórze, oglądać paradną zmianę warty. Z konnym patrolem, z biciem w barabany.
Jej wystawność jest proporcjonalna do młodości Chorwacji. Bo Chorwacja jest
młoda, choć jej kultura stara. Miasto też stare, szacowne, z tym posmakiem
średniowiecza, ale i z centrum dziewiętnastowiecznym, z tramwajami et cetera. No
i dość świeża stołeczność.
W
katedrze, w centralnym miejscu, grób kardynała Alojzijego Stepinaca, którego
Jan Paweł II ogłosił błogosławionym. I widać, na czym buduje się polityka
historyczna Chorwatów - na tej właśnie postaci. Ostatnio papa Franjo (tak się
mówi tu na papieża Franciszka) po protestach Serbów wstrzymał jego kanonizację.
Czym się kierował polski papież postępując odwrotnie? Widział w kardynale zapewne
patriotę, antykomunistę, takiego chorwackiego Wyszyńskiego. I jedną decyzją
zapewnił sobie w tym kraju serdeczną pamięć. Gdy poczytać trochę więcej o życiu
Stepinaca, zdaje się, że można z pozostawionych cytatów oraz skrajnych opinii
ulepić kilka postaci. Jedne są jasne, drugie ciemne. Szczególnie z czasu II
wojny światowej, gdy niejednoznacznie wyglądała polityka ówczesnego arcybiskupa
wobec ustaszy. Tak jest zawsze - gdy w jednym miejscu krzyżują się polityczne,
religijne i narodowe interesy i gdy szuka się postaci wyrazistych, wszystkim
znanych... Tego nie wiem jeszcze, ale przeczuwam, krążąc kilka godzin po
centrum Zagrzebia i czekając na autobus do Jezior Plitwickich. Wyjadę z
przeświadczeniem, że czuję się dobrze i swojsko w tym mieście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz