środa, 5 marca 2014

Dwa teatry

 „Obecny w kulturze rosyjskiej wielu epok wątek ukraiński wnosi w nią specyficzny ferment buntu wolnościowego i odmienne od rosyjskiego poczucie godności, które każe Ukraińcowi odrzucić na  wpół religijny kult cara. Co więcej, ukraińskość oznacza europejską tożsamość narodową, a zatem wprowadza czynnik sprzeczny z panującą w rosyjskiej mentalności ideą tożsamości imperialnej. Chęć wchłonięcia ukraińskiego ducha wzbogaca kulturę rosyjską, ale równocześnie bardzo ją komplikuje i musi prowadzić do jej bardzo głębokiej zmiany – lub rozsadzenia” B. Cywiński, Szańce kultur. Szkice z dziejów narodów Europy Wschodniej, s. 145

Ten cytat z książki profesora Cywińskiego dotyczył wpływu kultury ukraińskiej na rosyjską w wieku XVII-XVIII. Ale zaskakująco pasuje do dzisiejszej sytuacji. Dla putinowskiej Rosji zwycięstwo Majdanu  nie jest po prostu przewrotem w jednym z krajów ościennych, w strefie imperialnych wpływów; to wydarzenie, które uderza w same podstawy funkcjonowania władzy na Kremlu. "Ciężko mi się nie zgodzić z niektórymi ekspertami, którzy mówią, że to oznacza, że po przewrocie na Ukrainie pojawiło się nowe państwo. A z nim żadnych umów podpisanych nie mamy" – powiedział Putin na swojej konferencji 4 marca. Zwycięstwo Majdanu nie było bowiem kolejną zmianą polityczną, zmianą koloru rządzącej partii, jakąś tam pomarańczową rewolucją, ale olbrzymią erupcją ducha narodowego, który pokazał europejskie wolnościowe oblicze Ukrainy. Nad tym zrywem unosił się antyimperialny duch romantycznego ukraińskiego wieszcza Tarasa Szewczenki. Oparte o taki mit państwo ukraińskie u granic putinowskiej Rosji jest dla włodarzy Kremla nie do zaakceptowania, jest jak jądro rewolucji, które może objąć także Rosję. Stad wielka akcja dezinformacyjna, stąd presja militarna na Krymie, straszenie  faszyzmem u bram matiuszki Rosji, podgrzewanie nastrojów rosyjskojęzycznych obywateli Ukrainy.

Mieliśmy  w ostatnich tygodniach pokaz dwóch teatrów – pierwszy teatr był teatrem narodowym, prastarym wiecem przeniesionym w erę Internetu i transmitowanym na żywo. Sercem Majdanu była scena – agora niczym w starożytnych Atenach. Scena otoczona przez tłumy zwykłych ludzi a gdzieś w tle, za pasem płonących opon przez zastępy Berkutu. Ta scena była głosem narodu i sztabem zarazem, wywierała presję na polityków opozycyjnych będących jedynie emisariuszami i pośrednikami w rokowaniach, ale którzy na scenie występowali w długim szeregu zwykłych uczestników Majdanu. Jeszcze kilka tygodni temu ten brak lidera wydawał się słabością a okazał się siłą. Transmitowany w Internecie Majdan pokazał zwykłych ludzi jako siłę sprawczą. Nawet negocjacje polityków europejskich z Janukowyczem odbywały się za kulisami i jako takie zdawały się nie mieć wpływu na bieg zdarzeń. Jednego dnia widzieliśmy tyrana, który stawiał warunki, groził utopieniem miasta we krwi, drugiego dnia już w ogóle nie dało się zlokalizować tej groteskowej postaci a po jej pustych pałacach przechadzali się dziennikarze.

Dziś zobaczyliśmy drugi teatr. Był to teatr jednego aktora, teatr samodzierżawia. Większość uśpionych dotąd mediów zachodnich nagle zobaczyła w autorze tego monodramu reinkarnację Hitlera. Putin niewątpliwie to przewidział, ale… było mu to na rękę. Ten teatr był głównie skierowany w stronę jego rodaków i wszystkich tych, którzy się boją wyimaginowanej lub prawdziwej siły państwa rosyjskiego. Nazywając Putina faszystą nawet media zachodnie mówią przecież językiem, który mówi prezydent Rosji, tylko o odwróconym wektorze. To język stygmatyzacji, w którym faszysta jest tym innym, obcym, który budzi strach. Putin chce by na Zachodzie się go bano. I chce, by Rosjanie widzieli w nim silnego człowieka, który jest na światowej arenie głównym rozgrywającym i gwarantem obrony przed obcymi, faszystami, banderowcami, tatarskimi mudżahedinami, ekstremistami wszelkiej maści i kim tam jeszcze. Ten rozgrywający będzie silny o tyle, o ile zmobilizuje swój elektorat, im mocniej przekona przekonanych, im bardziej uda mu się zamienić spokojnych obywateli Rosji w dosłowne wcielenie internetowych hejterów, którzy zaczną powielać podrzucane im mity. Być może Putin zdaje sobie sprawę, że władza, którą sprawuje nie jest mu dana raz na zawsze. Być może i Rosja kiedyś się obudzi albo po prostu nastąpi jeden z wielu pałacowych przewrotów, jakich ten kraj zaznawał w czasach carskich i bolszewickich. Putin gra o władzę a może i swoje życie. I jest w tej roli o wiele bardziej przebiegły niż pospolity milioner-tituszka Janukowycz…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz