„Obecny w kulturze rosyjskiej wielu epok wątek
ukraiński wnosi w nią specyficzny ferment buntu wolnościowego i odmienne od
rosyjskiego poczucie godności, które każe Ukraińcowi odrzucić na wpół religijny kult cara. Co więcej,
ukraińskość oznacza europejską tożsamość narodową, a zatem wprowadza czynnik
sprzeczny z panującą w rosyjskiej mentalności ideą tożsamości imperialnej. Chęć
wchłonięcia ukraińskiego ducha wzbogaca kulturę rosyjską, ale równocześnie
bardzo ją komplikuje i musi prowadzić do jej bardzo głębokiej zmiany – lub rozsadzenia” B. Cywiński, Szańce kultur.
Szkice z dziejów narodów Europy Wschodniej, s. 145
Ten
cytat z książki profesora Cywińskiego dotyczył wpływu kultury ukraińskiej na
rosyjską w wieku XVII-XVIII. Ale zaskakująco pasuje do dzisiejszej sytuacji.
Dla putinowskiej Rosji zwycięstwo Majdanu
nie jest po prostu przewrotem w jednym z krajów ościennych, w strefie
imperialnych wpływów; to wydarzenie, które uderza w same podstawy funkcjonowania
władzy na Kremlu. "Ciężko mi
się nie zgodzić z niektórymi ekspertami, którzy mówią, że to oznacza, że po
przewrocie na Ukrainie pojawiło się nowe państwo. A z nim żadnych umów
podpisanych nie mamy" – powiedział Putin na swojej konferencji 4 marca.
Zwycięstwo Majdanu nie było bowiem kolejną zmianą polityczną, zmianą koloru
rządzącej partii, jakąś tam pomarańczową rewolucją, ale olbrzymią erupcją ducha
narodowego, który pokazał europejskie wolnościowe oblicze Ukrainy. Nad tym zrywem
unosił się antyimperialny duch romantycznego ukraińskiego wieszcza Tarasa
Szewczenki. Oparte o taki mit państwo ukraińskie u granic putinowskiej Rosji
jest dla włodarzy Kremla nie do zaakceptowania, jest jak jądro rewolucji, które
może objąć także Rosję. Stad wielka akcja dezinformacyjna, stąd presja
militarna na Krymie, straszenie faszyzmem u bram matiuszki Rosji,
podgrzewanie nastrojów rosyjskojęzycznych obywateli Ukrainy.
Mieliśmy
w ostatnich tygodniach pokaz dwóch teatrów – pierwszy teatr był teatrem
narodowym, prastarym wiecem przeniesionym w erę Internetu i transmitowanym na
żywo. Sercem Majdanu była scena – agora niczym w starożytnych Atenach. Scena otoczona
przez tłumy zwykłych ludzi a gdzieś w tle, za pasem płonących opon przez zastępy
Berkutu. Ta scena była głosem narodu i sztabem zarazem, wywierała
presję na polityków opozycyjnych będących jedynie emisariuszami i pośrednikami
w rokowaniach, ale którzy na scenie występowali w długim szeregu zwykłych
uczestników Majdanu. Jeszcze kilka tygodni temu ten brak lidera wydawał się
słabością a okazał się siłą. Transmitowany w Internecie Majdan pokazał zwykłych ludzi jako
siłę sprawczą. Nawet negocjacje polityków europejskich z Janukowyczem odbywały
się za kulisami i jako takie zdawały się nie mieć wpływu na bieg zdarzeń.
Jednego dnia widzieliśmy tyrana, który stawiał warunki, groził utopieniem
miasta we krwi, drugiego dnia już w ogóle nie dało się zlokalizować tej groteskowej
postaci a po jej pustych pałacach przechadzali się dziennikarze.
Dziś zobaczyliśmy drugi teatr. Był to teatr
jednego aktora, teatr samodzierżawia. Większość uśpionych dotąd mediów zachodnich
nagle zobaczyła w autorze tego monodramu reinkarnację Hitlera. Putin niewątpliwie
to przewidział, ale… było mu to na rękę. Ten teatr był głównie skierowany w stronę jego
rodaków i wszystkich tych, którzy się boją wyimaginowanej lub prawdziwej siły
państwa rosyjskiego. Nazywając Putina faszystą nawet media zachodnie mówią przecież
językiem, który mówi prezydent Rosji, tylko o odwróconym wektorze. To język
stygmatyzacji, w którym faszysta jest tym innym, obcym, który budzi strach.
Putin chce by na Zachodzie się go bano. I chce, by Rosjanie widzieli w nim
silnego człowieka, który jest na światowej arenie głównym rozgrywającym i gwarantem
obrony przed obcymi, faszystami, banderowcami, tatarskimi mudżahedinami,
ekstremistami wszelkiej maści i kim tam jeszcze. Ten rozgrywający będzie silny
o tyle, o ile zmobilizuje swój elektorat, im mocniej przekona przekonanych, im
bardziej uda mu się zamienić spokojnych obywateli Rosji w dosłowne wcielenie
internetowych hejterów, którzy zaczną powielać podrzucane im mity. Być może Putin
zdaje sobie sprawę, że władza, którą sprawuje nie jest mu dana raz na zawsze. Być może i
Rosja kiedyś się obudzi albo po prostu nastąpi jeden z wielu pałacowych
przewrotów, jakich ten kraj zaznawał w czasach carskich i bolszewickich. Putin
gra o władzę a może i swoje życie. I jest w tej roli o wiele bardziej przebiegły niż
pospolity milioner-tituszka Janukowycz…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz