Ten moment,
kiedy myślisz: muszę od początku do końca przeczytać i przemyśleć całego
Słowackiego, a obok literaci wiodą bezkompromisowy bój, kto kogo, kto z kim
przeciw któremu wchodzi w dupę; jak wejść by nie wyjść albo jak wyjść nie
wchodząc.
Oczywiście
tak było zawsze; krążył kiedyś taki żart po Warszawie: „Jak wejść do historii
literatury? Od przodu przez Nałkowską albo od tyłu przez Iwaszkiewicza” (copyright
Alfred Łaszowski). Ostatnia epoka jednak przerasta pod tym względem wszystkie
poprzednie. Zwykłe środowiskowe złośliwości powtarzane kiedyś przy
kawiarnianych stolikach dzisiaj są publikowane w sieci. Współczesna literatura polska to żenada, stwierdza ktoś, kto w niej nie siedzi i często ma rację. Inaczej patrzą ci, którzy są w "tym" od środka. Te setki profili literackiego planktonu połączone siecią znajomych
na facebooku. Tu wciąż huczy! Niekończące się dywagacje kto zasłużył a kto nie na nominację do
jakiejś nagrody; który ze stu poetyckich debiutów 2014 jest książką roku; kto
się masturbuje książką kolegi; kto korzysta z ideolo by sobie zrobić lepiej,
kto jest z mainstreamu, a kto jest niepokorny, kto miał dziadka komucha, a kto
był molestowany przez Kingę Dunin. Hejtu jest tak dużo, jest powszechny, anonimowy (wróg uderza zza węgła) albo otwarty (cóż lepiej
przykuwa uwagę jak ktoś komuś d…li!), że to już cały gatunek!Jako gatunek
ludzi i gatunek paraliteracki.
Literatura,
w której hejt staje się głównym środkiem komunikacji nieuchronnie staje się
coraz bardziej zbędna komukolwiek poza grajdołem. Ale jak może być inaczej –
gdy książki nie są skutkiem ubocznym jakiegoś zmagania się z tym, co nas
przerasta, i inspiruje, ale stają się celem samym w sobie jako przedmiot
opatrzony logo wydawnictwa?
Czy istnieje jeszcze czytanie? To czytanie, o którym Marek Krystian
Emanuel Baczewski pisał, że jest stanem afektywnym i czynnością miłosną? Gdy
przysłuchać się dyskusjom literatów zdaje się, że nie. Ale istnieje afekt.
Baczewski twierdzi, że czytelnik nie szuka sensu między rozwartymi udami
okładek. Sens jest mu obojętny (…)
Czytelnik to ogier i ogień (…) Eksplodujący do wewnątrz wulkan namiętności. Czyta?
Wcale nie czyta. Pierdoli. (Patrz: M. K. E. Baczewski, Była sobie książka,
s. 18). Ta Była sobie książka to
bardzo optymistyczna pozycja. A w życiu? Jak to w życiu. Czytanie jest rzadkie.
Książki zbędne. Jest za to (niestety) życie literackie. Zamiast czytelnika jest
jeden i drugi autor, zwykle grafoman. I
piekło ich wzajemnych, najlepiej „pedalskich” stosunków opisanych "zcwelonym
językiem" środowiskowego pornola.
Hejterstwo jako sposób istnienia, jako sposób na zaistnienie, hejterstwo
jako dyskurs … I jego nieodłączna
siostra, wazelina. Jak w takim świecie funkcjonować? Nie można tracić czasu na wicechujów, Oni i tak przyjdą na nasz pogrzeb. Ważne by przyszli też ci, którzy coś od nas otrzymali, jakiś bezinteresowny okruch dobra. Ora et labora. Módl się i pracuj powiada święty
Benedykt. A nieuchronnie wzrośnie liczba osób, która będzie cię mogła pocałować
w dupę.
barzo porządny głos. dziękuję.
OdpowiedzUsuńAle: czy nurkowanie w tematyce hejtu nie jest podążaniem za trendem? (w końcu to szalenie modny temat, może drążenie go przypomina nieco uczestnictwo Adasia Miauczyńskiego w paranoi, której jest przeciwny?); hejt istnieje chyba od zawsze, praprzodkowie dzisiejszych hejterów hejtowali pewnie samego Mojżesza; istnieją (nawet w Polsce) przebłyski prawdziwej literatury i uważnego czytelnictwa; a podsumowaniem tego przydługiego komentarza niech będą słowa Poety, który się w szambie raczej nie nurzał: "ta czarna dziura / to polska literatura / 44 czterdzieści cztery / lata polskiej literatury / to same dziury".
OdpowiedzUsuńPrzerabiając temat jednocześnie go zamykam, zatem zgadzam się w całej rozciągłości długiego komentarza:)
Usuń