Wsiadam do autobusu Kamieniec Podolski – Lwów, ma jechać
ponad sześć godzin. Żar leje się z nieba, autobus to straszny klekot, ale zaraz
za rogatkami miasta zapadam w sen. Gdy się budzę jesteśmy nad jakąś rzeką.
Patrzę, co to za rzeka – a to… Zbrucz.
No i co? No i nic.
Jeśli musiałeś sprawdzić nazwę w google - oblałeś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz